Eldar Riazanow to jeden z najpopularniejszych rosyjskich reżyserów, autor takich filmów jak Ironia losu (Szczęśliwego Nowego Roku), Dworzec dla dwojga czy Biurowy romans. Jego komedia Niezwykłe przygody Włochów w Rosji powstała w 1973 roku i w samej Rosji obejrzało ją około 50 milionów widzów.

Wojna w wielkich produkcjach filmowych prezentuje się na ekranie w sposób monumentalny i przerażający. Lecąca strumieniami krew, poodcinane kończyny, setki rannych i zabitych – wszystko to napawa grozą i zmusza do refleksji na temat bezsensowności tego rodzaju przemocy. Czy da się jednak przedstawić okrucieństwo wojny bez tych wszystkich elementów, a jedynie przy pomocy ukazania codziennych zmagań zwykłych ludzi, czekających w bombardowanych miastach na powrót bliskich? Przy pomocy upływającego czasu, oczekiwania, błędnych decyzji i zniecierpliwienia? Film Michaiła Kałatazowa, Lecą żurawie, udowadnia, że tak.

Mróz, surowość, dzika przyroda, samotność, głusza – Syberia kojarzy się z wieloma różnymi określeniami. Dla dziadka i jego wnuka Loszki – głównych bohaterów filmu napisanego i wyreżyserowanego przez Wiaczesława Rossa – jest jednak czymś jeszcze, domem. Pomimo niesprzyjających warunków, radzą sobie jak mogą, wiodąc ascetyczny żywot pośrodku tajgi, otoczeni przez szumiące lasy, głodne wilki i rwące potoki. Jednak mimo tego, że starają się oni żyć w zgodzie z przyrodą, ta pozostaje okrutna i nieprzejednana; chciałoby się powiedzieć, że to ona jest główną bohaterką rosyjskiego obrazu, niewzruszonym obserwatorem wydarzeń, które serwuje widzowi reżyser, a które napawają przygnębieniem i melancholią. Filmowa Syberia pozostaje miejscem czystym – surowym i nie poddającym się ludzkim zasadom, a stado wilków przemierzające ją co jakiś czas wydaje się symbolem nieokiełznanej natury, która wciąż istnieje w świecie, coraz szybciej pożeranym przez kolejne metropolie.

Kiriłł Sieriebriannikow nie patyczkuje się z widzem: główny bohater filmu Uczeń ukazuje swoje prawdziwe oblicze już w pierwszych scenach. Reżyser nie skupia się na historii, która doprowadziła go do stanu, w jakim się znajduje – ukazuje gotowy produkt, który powstał w niedopowiedzianych okolicznościach. Co spowodowało, że chłopak na pierwszy rzut oka nie różniący się od rówieśników, stał się religijnym fanatykiem i popełnił mrożącą krew w żyłach zbrodnię? Twórca nie odpowiada na to pytanie; ukazuje on drogę, którą chłopak przechodzi – od niezdrowej obsesji do kompletnego fanatyzmu, graniczącego z szaleństwem, a także wskazuje jak niebezpieczne może być niereagowanie i bagatelizowanie zachowań ostrzegawczych, które główny bohater wykazuje od początku filmu.

Wykluczenie, inność i samotność są częstymi tematami historii filmowych, a outsider, szykanowany przez otoczenie, to wdzięczny główny bohater każdego opowiadania. Kino, tak jak i inne formy sztuki lubi pokazywać, że hejt, gnębienie i przemoc wobec jednostki osamotnionej są czynnościami łatwymi i chętnie uprawianymi, zwłaszcza, gdy popełniać je w grupie. Nie jest trudno kogoś wykluczyć, a powodów do tego są setki: wystarczy nieśmiałość, pochodzenie, wygląd, choroba, orientacja seksualna. Problem ten jest aktualny przede wszystkim dzisiaj, gdy tak wiele mówi się o dyskryminacji i uprzedzeniach. Filmy w tej kwestii lubują się zwłaszcza w bohaterach młodych (choć nie tylko), którzy początkowo wyśmiewani przez otoczenie, poprzez stopniową akceptację siebie, często z pomocą niespodziewanego sprzymierzeńca, udowadniają, że wcale nie są gorsi od pozostałych i potrafią wiele osiągnąć. Ostatnie sceny kończące się tryumfalnym zdobyciem ukochanego bądź ukochanej albo otrzymaniem pucharu w szkolnym konkursie wlewają w serca widzów pokrzepienie i nadzieję, że pomimo wątpliwości w swoje zdolności i ciągłego porównywania się z innymi, sami również są w stanie osiągnąć to, czego pragną, a niesprzyjające okoliczności nie są w stanie im przeszkodzić, jeśli tylko uwierzą w siebie. Częstymi bohaterami takich filmów są także geniusze, którzy wyśmiewani przez zazdrośników ostatecznie kończą jako wielcy naukowcy z wybitnymi osiągnięciami.

To wszystko wydarzyło się nie tak dawno temu, bo między 1994 a 2009 rokiem, całkiem niedaleko, bo w oddalonej od Polski o niecałe dwa i pół tysiąca kilometrów kaukaskiej Czeczenii. Warto na tę odległość zwrócić uwagę, gdyż mniej więcej o podobną oddalony jest od Warszawy szkocki Edynburg, katalońska Barcelona czy greckie Ateny. Jednak to Czeczenia funkcjonuje w naszej wyobraźni jako niezaprzeczalny koniec świata. Czeczenia jest daleko. Mentalnie, nie geograficznie. Można pokusić się o stwierdzenie, że patrzymy na ten kawałek Kaukazu jako na coś całkowicie nierzeczywistego, nierealnego, zakazanego. I jest to w pewnym sensie prawda. Wszystkie przewodniki turystyczne odradzają podróże w ten rejon Rosji, traktując go jako teren szczególnego zagrożenia. I wreszcie media. Reputacja budząca powszechny strach. Wojna Bałabanowa weszła na ekrany kin w 2002 roku, podczas trwania drugiej wojny czeczeńskiej. Ale od początku…