Mroczną rzeczywistość permanentnego zagrożenia, zniewolenia i inwigilacji spowijają kolorowe dymy, a wszędzie wokół migoczą barwne neony. Atrakcyjna warstwa wizualna pierwszego polskiego serialu Netflixa wydaje się przeciwieństwem realiów komunizmu. Jednak, paradoksalnie, okazuje się spójna z porządkiem świata wykreowanego w 1983, podkreślając, że serial nie jest obrazem wiernym prawdzie historycznej, ale jedynie prezentuje alternatywną wersję dziejów przełomu XX i XXI wieku.

Zupełnie przypadkowo trafiłem na film Nina. Dyskusyjny Klub  Filmowy Miłość Blondynki firmował go wytartym już hasłem „dobre, bo polskie”. Ba, koło plakatu przechodziłem kilka razy i nie odczuwałem specjalnej ochoty, by pójść na seans. Stało się jednak inaczej. I jestem wdzięczny za to znajomym z zespołu redakcyjnego MF Cinerama, jak i samym organizatorom. Gdyby nie oni, ominęłaby mnie feeria zmysłów.