20 000 dni na Ziemi 1

20 000 dni na Ziemi: Dystans czy narcyzm?

Nick Cave rozpoczyna narrację od wygłoszenia stwierdzenia „Pod koniec XX wieku przestałem być istotą ludzką. To niekoniecznie źle, tak po prostu jest”. To zdanie oddaje w pełni charakter obrazu i pokazuje, że nie mamy do czynienia z typowym filmem dokumentalnym, jak na przykład Pearl Jam Twenty z 2011 roku, którego twórcy bez problemu zmieścili się w ramach konwencji. Różni się też zasadniczo od głośnego w 2012 roku filmu dokumentalnego Sugar Man

20 000 dni na Ziemi

Psychodeliczny mix obrazów z równie inwazyjnym dla uszu dźwiękiem wprowadza nas w 20 000 dzień egzystencji artysty. Gdy licznik dobija dwudziestu tysięcy przenosimy się do jego sypialni. Jest to niezwykle płynne przejście, dzięki zastąpieniu tykania licznika, tykaniem wskazówek zegara. O takie szczegóły zadbali Iain Forsyth i Jane Pollard, oczywiście w asyście samego Nicka Cave’a. Duet reżyserski odnajduje się znakomicie w nieznanym sobie świecie. Nie dopuszcza do obrazu niespójności i dba o oprawę wizualną nie kolidując z intymno-osobistym charakterem przedsięwzięcia. Ich praca jest kluczowa, jednak wyzbyta nachalności pozwala wydobyć z sytuacji nastrój mistycyzmu charakterystyczny dla Nicka i jego twórczości. Przykładem świetnej ingerencji reżyserskiej jest scena w archiwum, kiedy to Nick z pasją opowiada o pierwszym spotkaniu ze swoją żoną Susie. Iain i Jane uzupełnili narrację o migające, nakładające się obrazy osób, miejsc i ważnych historycznych wydarzeń. Takich zabiegów w filmie jest mnóstwo. Mają na celu dynamizację obrazu i wciągnięcie w osobliwy klimat, który wprowadza osoba muzyka. Emocjonalne opisy pozwalają widzowi grubszą linią zarysować charakter wokalisty i złagodzić nieco wizerunek nieposkromionego rockmana.

Film tylko z założenia jest dokumentem. Jednak można go swobodnie nazwać fabularyzowanym dokumentem lub nawet filmem fabularnym. Trudno zresztą go zaszufladkować. Nie jest to prześledzenie twórczości artystycznej (The Birthday Party, Nick Cave and the Bad Seeds, Grinderman), a raczej analiza procesu twórczego i osobliwy autoironiczny żart. Z kolejną mijającą minutą dostajemy od Nicka coraz więcej i zagłębiamy się w jego dziwnym świecie dopełnionym faktami. Rozmowa z przyjacielem z zespołu o niezapomnianym koncercie Niny Simone, połączona z refleksją na temat transformacji, jaka dotyka artystę na scenie. Następnie wizyta w archiwum, przegląd zdjęć z czasów nastoletnich Nicka. Widać tu spójność w kreowaniu własnego wizerunku. Jednak wszystko, co spływa na widza z ekranu jest, czasem w większym, czasem w mniejszym stopniu, zagadką, efektem aktorskiego kunsztu. Trudno, więc wyciągać wnioski zgodne z prawdą. Można uchwycić jedynie wrażenia i snuć własne przypuszczenia na temat istoty filmu i procesu jego tworzenia. Widz może się poczuć tak samo zagubiony jak bohater odgrywany przez Cave’a. Muzyk, próbujący w sensowny sposób podsumować swoje abstrakcyjno-mitologiczne życie. W procesie towarzyszą mu postacie z przeszłości materializujące się w samochodzie. Zadają wnikliwe pytania, powracając do wydarzeń z przeszłości i ironicznie je podsumowując. Tym sposobem spotykamy się z Kylie Minogue, z którą Nick nagrał hit Where the wild roses grow. Na rozmowę przybywa też Ray Winstone, aktor, występujący w The Proposition (scenariusz napisał Nick Cave). Zarówno Kylie jak Ray byli pewnego rodzaju ucieleśnieniem wizji artysty. Ma on, więc do nich zrozumiały sentyment. Mam wrażenie, że taki rodzaj systematyzowania wiedzy na temat samego siebie jest atrakcyjny dla widza. Podczas oglądania nie mogłam się oprzeć uczuciu, że nie tylko zagłębiam się w wizualnej autobiografii artysty, ale też patrzę na swoją osobę okiem nieco obiektywnym, wyobrażając sobie jak wyglądałyby moje duchy przeszłości, gdybym była bohaterem filmu.

Push the sky away

Proces twórczy nie ma końca, sam Cave mówi, że dla niego małżeństwo jest raczej jak układ pomiędzy kanibalem, a jego ofiarą. Każda sytuacja ze wspólnego życia zostaje przetrawiona i wypluta w postaci piosenki, wiersza, lub książki. Pokazuje to wyższość procesu twórczego nad wszystkimi innymi aspektami życia. Artysta przyznaje, że najważniejszą dla niego rzeczą jest pamięć połączona nieprzerywalnie ze sztuką. W swoich piosenkach stara się zamknąć część wspomnień sprawiając, że stają się nieśmiertelne.

20 000 dni na Ziemi 3

Można się spodziewać, że jest to film muzyczny. W tym przypadku muzyka gra jednak rolę drugoplanową, chociaż towarzyszy widzowi cały czas. Dzień z życia artysty pokazuje prace nad albumem Push the Sky Away, który został wydany w 2013 roku. Jesteśmy świadkami nagrywania niektórych utworów. Począwszy od niezobowiązującej gry na pianinie, kończąc na koncercie. Od pisania piosenki do przedstawienia jej publiczności i reakcji, która jest efektem końcowym. Ten film jest właśnie o tworzeniu i o wrażeniu.

Nick Cave powiedział, że w momencie, gdy zrozumiesz piosenkę zainteresowanie nią ginie. Mam wrażenie, że ten film jest dla niego taką piosenką. Niezrozumiały, przeżyje w swojej świetności długie lata. Jedno jest pewne, jest idealny dla fanów Nick Cave and the Bad Seeds, ale też zauroczy i wciągnie widza niewtajemniczonego.

Martyna Nowacka

Udostępnij przez: