1983 – Prequel fikcji Orwella albo zwiastun jutra. Czy Polacy słusznie wzdragają się przed polskim obrazem Netflixa?
Mroczną rzeczywistość permanentnego zagrożenia, zniewolenia i inwigilacji spowijają kolorowe dymy, a wszędzie wokół migoczą barwne neony. Atrakcyjna warstwa wizualna pierwszego polskiego serialu Netflixa wydaje się przeciwieństwem realiów komunizmu. Jednak, paradoksalnie, okazuje się spójna z porządkiem świata wykreowanego w 1983, podkreślając, że serial nie jest obrazem wiernym prawdzie historycznej, ale jedynie prezentuje alternatywną wersję dziejów przełomu XX i XXI wieku.
Wielki Brat Patrzy
Rok 2003. Dwadzieścia lat po ataku terrorystycznym, powstrzymującym upadek Związku Radzieckiego, w spowitej przez zimnowojenną rzeczywistość Polsce panuje totalitaryzm. Kajetan (Maciej Musiał), wierny państwowej doktrynie student prawa, oraz oficer milicji Anatol (Robert Więckiewicz), trafiają na trop intrygi, która ugruntowała istnienie żelaznej kurtyny. Tymczasem przywódcy komunistyczni rozpoczynają realizację kolejnego planu przesądzającego o losach świata, a działająca w konspiracji Lekka Brygada postanawia przeciwstawić się reżimowi.
Decydujący wpływ na wychowanie młodych protagonistów ma Partia. Obywatelom alternatywnej Polski niemal od narodzin są wpajane komunistyczne wartości. Opuszczanie kraju jest niedozwolone. Ponadto każdy posiadacz polskiego dowodu osobistego jest nieustannie obserwowany i poddawany kontroli, nawet przy wykonywaniu najprostszych codziennych obowiązków – przy wejściu do jakiejkolwiek instytucji musi zeskanować dokument tożsamości, a informacje o każdym jego ruchu są natychmiastowo archiwizowane. W kieszeni zawsze nosi tzw. traszkę – rodzimy wynalazek podobny do dzisiejszego smartfona, który oprócz umożliwiania mobilnej komunikacji, ułatwia służbom państwowym śledzenie obywateli i kontrolowanie odbieranych przez nich wiadomości.
W hołdzie Orwellowi
Bardzo łatwo skojarzyć rzeczywistość ukazaną w 1983 z wykreowaną przez George’a Orwella w powieści Rok 1984. Analogie można odnaleźć nie tylko między tytułami obu dystopii. Podobieństwa jawią się także w modelach konstrukcji świata opanowanego przez totalitaryzm, a najwyraźniejsze aluzje do dzieła Orwella bywają serwowane przez serial w sposób dosłowny – niejednokrotnie egzemplarz książki stanowi serialowy rekwizyt. Nie wiadomo, czy tak czytelne odniesienia do dzieła angielskiego pisarza należy odbierać jako jaskrawą dosłowność czy jako niewinny postmodernistyczny cytat. Dla zachowania spokoju kinofilskiego sumienia lepiej uwierzyć w drugą opcję.
Cudze chwalicie, swego nie znacie
Pierwszy polski serial Netflixa spotkał się z entuzjastyczną reakcją niepolskojęzycznych widzów, ale jednocześnie z falą niezadowolenia ze strony Polaków. Jednym z zarzutów kierowanych wobec 1983 jest nienaturalne brzmienie dialogów – zarówno w wymiarze scenariusza, jak i na poziomie interpretacji dokonywanej przez aktorów. Co ciekawe, wersja zaopatrzona w angielski dubbing nie spotyka się z tego rodzaju krytyką. Zależną od położenia geograficznego rozbieżność w ocenach recenzentów można łatwo wyjaśnić.
Przede wszystkim fakt rozpoznawalności aktorów przez widzów, zazwyczaj stanowiący atut, czasem może okazać się zgubny. Znaczna część obsady 1983 ma w swoim dorobku role w produkcjach rodzaju Barw szczęścia. W tym przypadku typaż okazuje się przekleństwem – choćby dla Małgorzaty Rożniatowskiej (której rola w nagrodzonym Złotymi Lwami Cześć Tereska Roberta Glińskiego ulega zapomnieniu na rzecz wizerunku Kisielowej z M jak miłość). Pierwsze spojrzenie polskiego widza na matkę Anatola, w którą wciela się aktorka, ze względu na skojarzenia z popularną operą mydlaną może stać się przyczyną niekontrolowanego rozbawienia. Wywołana w ten sposób dekoncentracja utrudnia odbiorcy immersję w umowny świat przedstawiony. Natomiast widz obcojęzyczny, rozpoczynający seans serialu w stanie tabula rasa, nie ma uprzedzeń w stosunku do obsady i zamiast ironizować z aktora, dostrzega w nim kreacyjny potencjał, dzięki czemu nie wątpi w wiarygodność oglądanej historii.
Z kolei zarzucana serialowi sztuczność dialogów wynika prawdopodobnie z nadużywania ich w funkcji informacyjnej. Zgodnie z właściwościami medium filmowego dialogi powinny być używane w ostateczności, gdy sam obraz nie jest w stanie przekazać danego komunikatu. W przypadku 1983 kwestie wypowiadane przez bohaterów są przesadnie informacyjne, przez co stają się zawiłe, patetyczne i często nienaturalne. Momentami bywają bliższe literaturze niż sztuce filmowej. Jednak trzeba pamiętać, że polski serial powstał na zlecenie Netflixa – platformy dostępnej niemal na całym świecie. 1983 jako serial eksportowy musi być przystępny dla widzów ze wszystkich kręgów kulturowych oraz zrozumiały w krajach, w których totalitaryzm nigdy nie panował. Polacy (niestety) mają pod względem wiedzy o komunistycznych realiach przewagę nad wieloma innymi narodami. Zamieszczone w dialogach wyjaśnienie sytuacji ustrojowej może im się wydać zbędne, a w efekcie nużące. Jednak dla widza zamieszkującego kraj o wieloletniej tradycji demokratycznej, niezaznajomionym z absurdami totalitaryzmu, może się to okazać konieczne, aby zrozumieć fabułę.
Kontrowersje wzbudza również sposób przedstawienia historii Polski – wielu polskich widzów zarzuca serialowi nieuwzględnienie w scenariuszu roli odegranej przez Jana Pawła II, zignorowanie istnienia Solidarności oraz pominięcie ważnych wydarzeń, takich jak wprowadzenie stanu wojennego. Nieusatysfakcjonowani odbiorcy zdają się jednak pomijać fakt, że historia przedstawiona w 1983 jest jedynie alternatywną wersją wydarzeń. Serial jest fikcją i wyraźnie to manifestuje, posługując się wyrafinowanym kluczem wizualnym.
Spleen w świetle neonów
Zdjęcia przedstawiające rzeczywistą peerelowską Warszawę zazwyczaj są utrzymane w szaro-niebieskiej tonacji barwnej. Skąpane w błękicie nieba bloki z wielkiej płyty rażą socrealistyczną prostotą. Z kolei pocztówki z komunistycznej stolicy, którymi można nazwać kadry 1983, sytuują się w opozycji do znanych ze straganów z pamiątkami banalnych fotografii. Obraz miasta opanowanego przez totalitaryzm jest w serialu Netflixa skrajnie przygnębiający, a jednocześnie zawiera barwne akcenty. Przez gęstą atmosferę mroku, ciążącą nad ciemnymi, smutnymi ulicami, regularnie przebija się kolorowe światło z nieznanego źródła – żółte, niebieskie i czerwone – obecne w niemal każdym zakątku miasta, tworzące odrealniony klimat. Neonowe szyldy, których największa ilość wisi w wietnamskiej dzielnicy metropolii, wprowadzają do przytłaczającej rzeczywistości strumienie ekstrawaganckiego blasku. Każdym z ośmiu odcinków serialu rządzi stylistyczna konsekwencja, skoncentrowana wokół ciemnych kadrów oświeconych niemal wyłącznie migotaniem neonów. Zdjęcia w takiej konwencji są dalekie stylistyce archiwalnych fotografii Warszawy, a tym samym chronią 1983 przed kliszą serialu historycznego. Zwracają uwagę na umowność prezentowanej historii i podkreślają artystyczną autonomię dzieła czerech polskich reżyserek: Agnieszki Holland, Kasi Adamik, Olgi Chajdas i Agnieszki Smoczyńskiej.
Pierwszy polski serial Netflixa wywołuje w kraju dość negatywne reakcje i jest to zrozumiałe – Polacy z natury są bardziej krytyczni w stosunku do rodzimych produkcji. Zapewne czując współodpowiedzialność za jakość, styl i treść tworzonych obrazów, nie szczędzą słów wyrażających niedosyt i niezadowolenie. Jednak czasem naprawdę warto przyjąć perspektywę zagranicznego widza, nabrać pewnego dystansu i spojrzeć na serial z pełną otwartością umysłu. A nawet jeśli nie porzuci się krytycznego stanowiska, warto pamiętać choćby o uniwersalnym przesłaniu serialu. 1983 z pozoru jest jedynie dystopią osadzoną w przeszłości, jednak można ulec wrażeniu, że w pewnym sensie odnosi się także do współczesności. Żyjąc w czasach dynamicznego postępu technologicznego i jednoczesnej światopoglądowej radykalizacji społeczeństw na całym świecie, trzeba być szczególnie czujnym, by zapobiec spełnieniu wizji Orwella. Ukazanie przez 1983 alternatywnej wersji przeszłości stanowi zarazem alegorię możliwej przyszłości. Zapewniając widzowi rozrywkę, jednocześnie przypomina, do jak dramatycznych sytuacji może doprowadzić totalitaryzm.
Patrycja Pankau
Korekta: Anna Felskowska