Francis Lawrence – Książę teledysków, miłośnik adaptacji
Francis Lawrence urodził się w Austrii, w amerykańskiej rodzinie. Nie zabawił jednak długo w ojczyźnie Schwarzeneggera. Już po trzech latach z rodzicami przybył do Los Angeles, gdzie miała zacząć się jego kariera. Zaczynał jako asystent na planie filmu Więcej czadu w reżyserii Allana Moyle’a. Jednak nie zatrzymał się przy filmach na długo.
Furorę wywołał w przemyśle muzycznym, w którym zasłynął jako świetny reżyser teledysków. Od 1993 roku zrealizował przeszło 100 wideoklipów dla przeróżnych artystów. Jay-Z, Shakira, Aerosmith, Seal, Bad Religion, czy Beyoncé – to tylko część gwiazd, z którymi pracował. Nie rezygnując z pracy z muzykami, postanowił w 2005 roku spróbować swoich sił w kinie.
Francis Lawrence – egzorcysta i zombie
Pierwszym filmem amerykańskiego Austriaka była adaptacja komiksu Hellblazer zatytułowana Constantine. Obraz opowiada historię egzorcysty, który zwalcza demony na usługach syna diabła. Keanu Reeves – grający główną rolę – sprawdził się w niej doskonale. Film utrzymany jest w ponurym nastroju i ciemnych barwach, co wspaniale komponuje się z przedstawioną historią. Na sukces filmu z pewnością zapracowała fantastyczna obsada, w której skład weszła również fenomenalna Tilda Swinton w roli Archanioła Gabriela.
Drugim kinowym hitem w dorobku Lawrence’a jest adaptacja książki autorstwa Richarda Mathesona pt. Jestem legendą. Historia człowieka, który po ataku zmutowanego wirusa żyje w wyludnionym Nowym Jorku, jest świetnie przedstawiona i niezwykle przekonująco ukazuje dramaty samotnego człowieka. Posępna sceneria bardzo dobrze wpływa na odbiór fabuły, a świetnie poprowadzona akcja i obecność Willa Smitha wpłynęły na sukces finansowy projektu.
Pijany słoń i kosogłos w pierścieniu ognia
Po obejrzeniu dwóch filmów, których tematyka jest mi bardzo bliska, doznałem szoku. Oto kolejną produkcją, którą wyreżyserował Francis Lawrence, jest Woda dla słoni, adaptacja książki autorstwa Sary Gruen. Historia Amerykanina polskiego pochodzenia jest straszliwie mdła i wolna. Młody weterynarz dołącza do cyrku, zakochuje się w żonie właściciela tego przybytku, a potem odchodzi z nią i jego słoniem. Filmu nie ratuje świetna kreacja Christopha Waltza, za to na dno ciągnie rola Roberta Pattinsona, który – swoim zwyczajem – jest w stu procentach sztywny. Najmocniejszym elementem jest tytułowy słoń, który reaguje na polskie komendy i uwielbia alkohol (przypadek?). Dlatego też proponuję zmianę „o” na „ó” w tytule.
Po zanudzającej przygodzie w cyrku Lawrence przejął fotel reżysera serii Igrzyska śmierci i zabrał nas na bezlitosne nowoczesne igrzyska. Opowieść o przygodach Katniss i Peeta pasjonuje miliony fanów (zwłaszcza fanek) już od kilku lat. Jest to w końcu adaptacja niezwykle popularnej serii – napisanej przez Suzanne Collins – która szczyt swojej sławy osiągnęła dzięki filmom. Lawrence wyreżyserował 3 z 4 obrazów na podstawie amerykańskiego bestsellera, a jego najnowsza produkcja – Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 2 – w polskich kinach wyświetlana jest od 20 listopada.
Co dalej?
Mam pewien problem z panem Lawrencem. Z jednej strony kręci świetne teledyski, z drugiej jest bardzo nierównym reżyserem filmowym. Poza tym do tej pory tworzył jedynie adaptacje. Filmy, które w dużej mierze są skazane na sukces, ponieważ posiadają już bazę swoich wiernych fanów. Ciekawe, jak poradziłby sobie z realizacją scenariusza oryginalnego. Na jego korzyść z pewnością przemawia fakt, że wygląda jak starszy brat Bradley’a Coopera.
Piotr Gierzyński