Moja miłość - duży

Moja miłość – opowieść o toksycznym związku

Jak wygląda miłość dwóch bardzo charyzmatycznych osób? Jak się żyje w związku, w którym jednocześnie kogoś kochasz, ale tak naprawdę go nie znasz? Pełen wachlarz emocji, towarzyszący ludziom od zauroczenia do rozstania, pokazała w swoim najnowszym filmie francuska aktorka i reżyserka – Maïwenn.

Wybuchowy związek

Zanim przejdę do recenzji filmu Moja miłość, chciałabym się odnieść do jego oryginalnego tytułu – po francusku brzmi on Mon roi, co oznacza w wolnym tłumaczeniu „mój król”. W kontekście całego filmu jest on moim zdaniem bardziej adekwatny, jednak polscy dystrybutorzy go chyba nie docenili. Kim jest ten tytułowy król? To Georgio (Vincent Cassel) – wybuchowy, pełen wdzięku mężczyzna, który odwraca życie Tony (Emmanuelle Bercot) do góry nogami. Dzięki niemu kobieta przeżywa niezapomniane przygody, kochają się, cieszą każdym dniem, żeby zaraz potem doprowadzać się nawzajem do wściekłości, frustracji czy rozpaczy. I taki jest ten cały film – na podkręconych emocjach, pokazujący, jak bohaterowie zmieniają się na przestrzeni lat. Cała miłosna historia jest tak naprawdę retrospekcyjnym wspomnieniem głównej bohaterki, która trafiła z poważnym urazem kolana do ośrodka rehabilitacyjnego. W taki sposób odbieramy wrażenie, że terapia, którą bohaterka przechodzi w ośrodku, nie dotyczy tylko jej bólu fizycznego, ale niejako próbuje ona poukładać swoje życie na nowo po burzliwym związku, który nie miał szczęśliwego zakończenia.

Opowiedziane emocjami

Niezaprzeczalnie wielkim atutem tego filmu jest wspaniały dobór aktorów – zarówno Emmanuelle Bercot, jak i Vincent Cassel stworzyli bohaterów, którzy są pełni skrajnych emocji – zwłaszcza Tony balansuje między szczęściem a depresją. Z kolei Georgio jest przykładem typowego „złego chłopca”, który najpierw rozkochuje w sobie kobiety, wykorzystując swój wdzięk, aby potem rozczarować je, kiedy okazuje się, że tak naprawdę jest ciągle nieodpowiedzialnym małym chłopcem, który nie nadaje się do roli wiernego męża czy ojca.

Można zarzucić temu filmowi zbytnie przeszarżowanie, jeśli chodzi o uczucia między bohaterami, można zarzucić naiwność, rozwleczoną akcję, czasem zbyt nagłe przejścia między jednym czasem wydarzeń, a drugim. Jednak w ostatecznym rozrachunku film ten wygrywa wspaniałym aktorstwem (Emmanuelle Bercot została doceniona w Cannes i zdobyła Złotą Palmę jako najlepsza aktorka) oraz emocjami, które targają widzem. Nie jest to film, do którego bym wielokrotnie wracała, ale jednak po tym jednym seansie myślę, że zostanie „we mnie” na długo.

Monika Łuczyk

Udostępnij przez: