Gorzki obraz emigracji w filmie Jak najdalej stąd

Śmierć nie jest tematem łatwym do podjęcia, zwłaszcza w czasach pandemii, gdy próbujemy odwrócić uwagę od problemów, z jakimi na co dzień się zmagamy.

Zwykle preferuję filmy podnoszące na duchu i nieraz przewracałem oczami na mocno naturalistyczne pokazywanie cierpienia w kinie. Nie twierdzę bynajmniej, że jest to zbędne i bezwartościowe, wręcz przeciwnie – istnieją takie obrazy, które dają emocjonalnego kopa, a jako widz mam masochistyczną chęć, by położyć się na plecach i prosić o więcej.

Intensywnych przeżyć z pewnością dostarcza seans Jak najdalej stąd, drugiego filmu Piotra Domalewskiego. Podobnie jak w debiutanckiej Cichej nocy, reżyser porusza temat emigracji, jednak tym razem ukazuje go oczami ludzi, którzy zostają w Polsce i czekają na bliskich. Twórca przedstawia tu problemy niższych warstw społecznych, ledwie wiążących koniec z końcem, dla których jedynym wyjściem jest praca za granicą.

Główną bohaterką filmu jest nastoletnia Ola (Zofia Stafiej) – dziewczyna zmagająca się z niestabilną sytuacją finansową oraz trudną relacją z matką. Pewnego dnia bohaterka dostaje telefon z informacją o tragicznej śmierci jej ojca. Na barki dziewczyny spada ogromny ciężar, ponieważ zostaje ona wysłana w podróż do obcego kraju, aby sprowadzić jego ciało do Polski. Wyprawa ta z czasem staje się dla niej nie tylko obowiązkiem, ale również szansą na dowiedzenie się, jakim człowiekiem był jej nieżyjący już rodzic.

Mocną stronę produkcji stanowi aktorstwo. Pierwsze skrzypce gra tu Zofia Stafiej (której wtórują jak zwykle świetni Kinga Preis i Arkadiusz Jakubik) i jest to jedna z najlepszych aktorskich kreacji, jakie widziałem w polskim kinie w ciągu ostatnich lat. Debiutująca na wielkim ekranie Stafiej sprawnie obchodzi się ze swoją bohaterką, płynnie balansując między różnymi emocjami. Raz pełna energii imprezuje z nowo poznanymi studentami, by w następnej scenie ze smutkiem w oczach identyfikować zwłoki ojca. Nie sposób nie współczuć bohaterce podczas seansu, widząc żal, jaki odczuwa w związku ze swoją trudną sytuacją życiową. Jednak mimo tak młodego wieku, jest bardzo zaradna i samodzielna. Czasami jej zachowanie może wydawać się niedojrzałe, ale widz jest skłonny je zrozumieć. Poza tym cechuje ją wyjątkowa nieustępliwość, dziewczyna za wszelką cenę stara się osiągnąć swój cel. Niezwykle ciekawy jest także stosunek dziewczyny do zmarłego ojca. Bohaterka czuje żal z powodu jego nieobecności, równocześnie pragnąc jego bliskości, której nigdy nie zaznała.

Podobnie, jak w innych filmach drogi, z czasem poglądy i motywacja bohaterki ulegają zmianie, a ona sama poznaje lepiej nie tylko ojca, ale i samą siebie. Klimat opowieści, pomimo tragicznej sytuacji, w jakiej znalazła się bohaterka, nie wprowadza widza w grobowy nastrój. Film okraszony jest odpowiednią dawką czarnego humoru, który nadaje wiarygodności zaprezentowanej historii. Sceny, w których Ola szybko opróżnia butelkę alkoholu przed wejściem do autobusu albo kiedy na prośbę chłopaka wysyła mu rysunek piersi, mocno kontrastują z pesymistycznym obrazem dziewczyny samodzielnie mierzącej się z problemami w obcym kraju. Choć momentami można odczuć, że humorystycznych akcentów jest tu nazbyt wiele, to jednak rozładowują one napięcie i świetnie równoważą poważniejsze tematy. Motywem przewodnim Jak najdalej stąd są stosunki między Olą a jej rodziną. Reżyser skupia się na ekstremalnych przypadkach, w których to główny ciężar odpowiedzialności zrzucony jest na dziecko.

Film pokazuje Olę jako dziewczynę, która mimo tak młodego wieku, poświęca się dla rodziny. Mocno uderzają słowa wypowiedziane przez jednego z bohaterów, Marka (Arkadiusz Jakubik) o tym, że córka ma dług wobec ojca, nawet jeśli prawie wcale go nie znała. Film skłania widza do refleksji nad tym, ile jesteśmy winni własnym rodzicom, nawet jeśli byli dla nas kompletnie obcy. Nasza uwaga skupiona jest na wewnętrznym konflikcie głównej bohaterki między jej poczuciem obowiązku, a żalem do nieobecnego rodzica. Ukazana zostaje tu trudna sytuacja emigrantów zarobkowych, którzy, nie mając innych możliwości, muszą szukać zarobku za granicą. Domalewski koncentruje się nie tylko na nich, ale także na ich rodzinach.

Reżyser nie poddaje tu ocenie moralnej sportretowanych postaci, zwyczajnie prezentując problemy, z którymi ci muszą się zmagać. Antagonistą jest system, który pozwala na wyzysk pracowników mieszkających w trudnych warunkach i nie udziela pomocy ludziom o niższym statusie – stąd skojarzenie Jak najdalej stąd z brytyjskim kinem społecznym, a zwłaszcza zaangażowanymi dziełami Kena Loacha. Więź z bohaterami wzmaga wyraźnie dokumentalny sposób kręcenia, na który składa się głównie operowanie na bliskich planach oraz skupienie kamery na postaci Oli.

Film Piotra Domalewskiego z pewnością wart jest obejrzenia. Produkcja zdobyła liczne nagrody (między innymi Paszport „Polityki” dla reżysera oraz wyróżnienie na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni), lecz z powodu sytuacji pandemicznej niewiele czasu znajdował się w repertuarze kin. Na szczęście tytuł ten można obecnie nadrobić na platformie streamingowej Netflix, do czego mocno zachęcam.

Piotr Nowak
Korekta: Marysia Kiedrowicz

Udostępnij przez: