Milcząca gwiazda – mały krok dla człowieka, wielki dla ludzkości

Tajemniczy sygnał z gwiazd

            Osoby zainteresowane tematem kosmicznych kontaktów na pewno wiedzą, że ludzkość wysyła i oczekuje wiadomości z odległego wszechświata. Nie oznacza to, że nigdy takiego komunikatu nie odebraliśmy – przykładem jest sygnał WOW! z 1977 roku czy inne, nanosekundowe sygnały radiowe, które odbierają nasze satelity. Mimo to wciąż nie wiemy, czy wszystkie otrzymane komunikaty nie są jedynie błędami aparatury lub odgłosami zjawisk naturalnych z odległych części uniwersum, nieznanych człowiekowi.

            Jednakże filmowe wieści bardzo różnią się od tych, które mają miejsce w  rzeczywistości. Ta różnica podyktowana jest możliwościami kina i wyobraźnią reżyserów odnośnie do tego, co przyszłość może nam przynieść. Właśnie jedna z takich wizji została ukazana w Milczącej gwieździe – odnaleziona na pustyni Gobi szpula z tajemniczą wiadomością sprawia, że międzynarodowy komitet postanawia wysłać misję badawczą na Wenus, skąd pochodzi enigmatyczna notatka.

 

Misja dla dobra całej ludzkości

            Milcząca gwiazda swoją światową premierę miała w 1960 roku, a powstawała od 1959 roku. Została stworzona na kanwie powieści Stanisława Lema pt. Astronauci, a oryginalnym językiem filmu jest niemiecki. Ekranizację kręcono zarówno na ziemiach polskich, jak i w NRD, a aktorzy i ich postacie stanowią wielonarodowy zespół. Mamy do czynienia z bohaterami pochodzenia niemieckiego, polskiego, radzieckiego, ale także chińskiego, japońskiego, hinduskiego czy amerykańskiego. Na ekranie gości nawet postać czarnoskóra, co patrząc na datę i miejsce powstania, jest niecodziennym zjawiskiem. Trzeba również dodać, że akcja filmu rozgrywa się na ziemiach zależnych od Związku Radzieckiego, który jest kojarzony raczej z próbami ujednolicenia społeczeństwa niż doprowadzenia do jego pluralizmu.

          To, co także wyróżnia film, jest sama fabuła. Według przedstawionej historii, Związek Radziecki wygrywa wyścig zbrojeń i jako pierwszy stawia na księżycu nie tylko człowieka, a całą bazę. Co więcej, kraj ten jest w posiadaniu jedynej rakiety zdolnej do podróży międzyplanetarnej. Mimo to filmowy ZSRR skłonny jest do udostępnienia swojej technologii na arenie międzynarodowej w imię wyższego dobra i odnalezienia inteligentnego życia w kosmosie. Dodatkowo, w pewnej scenie dziennikarz pyta Arseniewa, głównodowodzącego całego przedsięwzięcia, dlaczego w misję nie poleci w pełni radziecka załoga, na co ten odpowiada: „Lądowanie na Wenus nie może być sprawą tylko jednego narodu. My jesteśmy internacjonalistami”. To także dowodzi, że kreowany przez Milczącą Gwiazdę obraz Związku Radzieckiego jest zgoła inny od tego rzeczywistego. Trudno jest dokładnie określić, czy była to celowa próba ocieplenia wizerunku, czy może reżyserowie widzieli przyszłość spod znaku sierpa i młota jako coś wielonarodowego.

Podróż w nieznane

            Interesujące jest zestawienie wydarzeń na odległej planecie, którą prawdopodobnie zniszczyła wojna atomowa, ze słowami doktor Sumiko Ogimura, japońskiego pochodzenia lekarki astronomicznej – przed wylotem wspomina między innymi o swojej matce i jej śmierci w nuklearnym ataku na Hiroszimę. Ta sama bohaterka, tym razem na Wenus, zaznacza, że krajobraz na powierzchni planety przypomina jej ten z 6 sierpnia 1945 roku. Postać Sumiko, w mojej ocenie, stanowi pewnego rodzaju echo przeszłości, które bez oskarżeń przypomina, do czego zdolny jest człowiek. Jej słowa przed wylotem: „Ten wiek nie rozpoczął się dla nas dobrze. Staramy się teraz to wszystko naprawić”, zestawione z postapokaliptyczną wizją gwiazdy mogą stanowić przestrogę dla ludzi, by nie popełniać ponownie tych samych błędów.

            „Wiedza wymaga od nas ofiar, ale żadna ofiara, która służyła szczęściu ludzkości nie jest daremna” – oświadcza jeden z kosmonautów, profesor Hawling, po powrocie na Ziemię. Te słowa stoją w zdecydowanej opozycji do stanowiska doktor Sumiko. Hawling próbuje uzasadnić, dlaczego wielkim wynalazkom i odkryciom towarzyszą ludzkie, często śmiertelnej wagi, błędy. Nie rozgrzesza winnych, ale wskazuje, że ofiary zawsze będą – najważniejsze, aby nie zapomnieć o nich i o ich znaczeniu dla rozwoju ludzkości.

Kino Sci-Fi ponad pół wieku temu

            Trzeba się liczyć z tym, że Milczącą Gwiazdę ograniczały możliwości technologiczne lat 60. ubiegłego wieku. Efekty zawarte w filmie daleko odbiegają od tych znanych z dzisiejszych ekranów. A jednak powierzchnia Wenus, podróż Kosmokratorem (rakietą międzyplanetarną) czy lot między skupiskiem meteorytów mają charakter prawdziwie futurystyczny. Zwłaszcza postapokaliptyczny wygląd Wenus i realistyczne (na ile było to możliwe) przedstawienie warunków atmosferycznych planety stanowią obraz przyciągający uwagę. Dzisiaj taki krajobraz otrzymalibyśmy za pomocą greenscreenu i technologii komputerowej – wówczas był to efekt wielogodzinnej pracy scenografów.

            Sama gra aktorska natomiast, w mojej ocenie, nie jest już tak dobra jak przedstawione efekty specjalne i oprawa artystyczna. Na przekór roli, jaką przypisałam doktor Sumiko, jej postać jest zagrana w niezwykle płytki sposób. Yôko Tani, odpowiedzialna za tę kreację, sprawia, że jej bohaterka wydaje się jednowymiarowa, mimo że jest ona kluczowa dla historii. Sama Sumiko stanowi ogniwo łączące poszczególne osoby, dowiadujemy się nawet o prawdopodobnym romansie z Arseniewem, głównodowodzącym misji. Wbrew znaczeniu tej postaci, większość scen z jej udziałem jest bez wyrazu i nie wzbudza większego zainteresowania.

            Wciąż jednak Milcząca Gwiazdę warto obejrzeć. Pomijając nienajlepszą grę aktorską, jest to fascynująca opowieść o pewnego rodzaju odysei kosmicznej, w którą zostały wplecione idee ważne dla ówczesnego świata. Nawet z perspektywy XXI wieku, można zachwycić się efektami specjalnymi, pamiętając oczywiście o czasie ich powstania. Dzieło Kurta Maetziga, stworzone na pograniczu kultur i w szczególnym okresie historyczno-społecznym, na długo pozostaje w pamięci widza.

Patrycja Stępień

Korekta: Klaudia Dzierugo

Udostępnij przez: