Andrzej Wajda – reżyser, artysta i człowiek (z)… wieczności
IN MEMORIAM
A przez wieczność będą jemu oto pomniki stawiać z marmuru, żelaza, brązu, jakoż on to pozłocił kinematografię polską i światową. Dawał przykład, edukował, uczył jak się uczyć. Kochał polską kulturę i sztukę. Kochał swój kraj i ojczysty język. Honorowego Oscara w 2000 roku przyjął słowami: „Ladies and Gentelmen! Będę mówił po polsku, bo chcę powiedzieć, to, co myślę, a myślę zawsze po polsku”.
Andrzej Wajda urodził się w Suwałkach 6 marca 1926 roku. Po zakończeniu wojny młody Wajda wybrał się na drugi koniec Polski, do „magicznego” Krakowa, aby tam studiować malarstwo na sławetnej krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W trakcie studiów zainspirowało Wajdę kino, więc rozpoczął naukę w Łodzi na kierunku: reżyseria. Niespełniony artysta plastyk wpadł na zaiste prosty pomysł: zamienić pędzel na obiektyw i „malować kamerą”. Tak właśnie robił. Malował. Ileż scen z filmów Wajdy przewija się w mojej pamięci niczym celuloidowa taśma na szpuli: barowe znicze, śmierć Maćka na śmietniku, Ela Czyżewska w transowym tańcu ze śmiercią, Agnieszka (Krystyna Janda) pokonująca pewnym krokiem korytarze siedziby Telewizji Polskiej, rozmowy Agnieszki z zastraszanym dziennikarzem Winklem (Marian Opania) czy pełne napięcia spotkanie Winkla z Kapitanem Wirskim (Andrzej Seweryn) i moje bociany kołujące nad Soplicowem. Wajda był znakomitym pejzażystą kina. Oprócz tego potrafił pracować ze swoimi aktorami i sprawiać, że w jego filmach przekraczali granice własnego talentu.
Druga miłość – literatura piękna – zainspirowała Wajdę do przełożenia na język filmowy tego, co wydawało się być nieprzekładalne. A gdzież w kinie znalazłoby się miejsce dla Wyspiańskiego, Reymonta, Żeromskiego, intymnego Iwaszkiewicza czy tuza polskiej poezji – Adama Mickiewicza? Tymczasem Wesele (1972), Ziemia obiecana (1974), Popioły (1965), Brzezina (1970), Panny z Wilka (1979) i wreszcie Pan Tadeusz (1998) udowodniły, że Andrzej Wajda nigdy nie obawiał się połączenia wielkiej literatury z kinem. Reżyser wyczuwał tą cieniutką linię łączącą jakże odmienne dziedziny sztuki i umiejętnie wplatał poetycką nutę w kreowany obraz.
Miewał wzloty i upadki. Filmy słabsze i prawdziwe „petardy” (odwołam się tu do ekspresyjnej funkcji potocyzmu). Znakomity Popiół i diament (1958) – wysmakowany wizualnie, symboliczny, obrazoburczy, bolesny, a ponadto szczery film o czasach i w czasach, kiedy demokracja i wolność były tylko marzeniem, a może snem..? Później dwa wielkie filmy, które musiały powstać: genialny prolog do opowieści o historii Polski epoki komunizmu w postaci Człowieka z marmuru (1976) i słabszy, ale niemniej ważny epilog Człowiek z żelaza (1981).
Nie mogę w tym krótkim i ubogim wspomnieniu pominąć filmu Wszystko na sprzedaż (1968). Z dwóch powodów: nieocenionej Elżbiety Czyżewskiej i samego reżysera, który tylko raz pozwolił widzom dotknąć swojego prywatnego świata. Wszystko na sprzedaż (1968) odebrałam jako jedyny intymny film Andrzeja Wajdy. W trakcie seansu poczułam, że reżyser jednych z najważniejszych polskich filmów odkrywa przed widzem drobną cząstkę siebie. Szkoda, że mogłam poczuć to tylko raz.
Co nam zostawił Andrzej Wajda? Mam nadzieję, że nie tylko takty „studniówkowego” poloneza napisanego do Pana Tadeusza (1998) specjalnie przez Wojciecha Kilara. Obaj panowie przeszli do historii w rozumieniu fizykalnym, ale nie mam cienia wątpliwości, że dorobek artystyczny Wojciecha Kilara oraz zmarłego kilka dni temu Andrzeja Wajdy przetrwa setki lat.
Redakcja CINERAMY żegna Andrzeja Wajdę słowami klasyka:
„(…) ni lat niezliczony szereg, ni czas lecący w wieczności otchłanie.
Nie wszystek umrę, wiele ze mnie tu zostanie…”
Horacy – Oda III, 30 (Exegi monumentum aere perennius)
Marta Grabowska