„Jestem tylko miłym gościem!”. Obiecująca. Młoda. Kobieta – recenzja
Róż, neony, kiczowata imprezowa muzyka, spora ilość alkoholu, zbliżenia na męskie miejsca intymne oraz jakże słodka zemsta – tak w paru prostych słowach można opisać Obiecującą. Młodą. Kobietę. (2020), reżyserski debiut Emerald Fennell. Kluczem do odpowiedzi na pytanie, dlaczego warto poświęcić uwagę akurat temu obrazowi, nie jest jednak to, jakie tematy on podejmuje i analizuje (choć to też warto mieć na względzie), lecz sposób, w jaki to robi – a jest to sposób wyjątkowy.
Film przedstawia historię trzydziestoletniej Cassandry, która w ramach zemsty za krzywdy, jakich doznała bliska jej osoba, postanawia przeciwstawić się toksycznej męskości, patriarchatowi i walczyć z niewłaściwym traktowaniem kobiet. Seans dzieła Fennell można porównać do jazdy kolejką, której trasę ktoś starannie zaplanował, dbając o przeróżne atrakcje. Mamy więc do czynienia z nagłymi, choć przewidywalnymi zwrotami akcji oraz głośną muzyką potęgującą przeżycia. Pasażer nie uświadczy wielu niespodzianek – film jest skonstruowany na podobieństwo wielu innych, choć zdarzają się pewne zaskakujące momenty. Można stwierdzić, że film poniekąd bawi się swoją koncepcją na wzór innego, równie udanego Na noże Riana Johnsona. Niemniej Obiecująca. Młoda. Kobieta. woli pozostać przy klasycznym sposobie narracji. Czy oznacza to, że podczas projekcji widz będzie się nudził? Absolutnie nie.
Wziąwszy na warsztat trudne do opracowania tematy – dyskryminację ze względu na płeć oraz wykorzystanie na tle seksualnym – reżyserka postawiła jednocześnie na lekkość w opowiadaniu historii. Zgrabnie udało jej się przedstawić poważne problemy w formie czarnej komedii, dzięki czemu w trakcie projekcji widz nie myśli wyłącznie o tym, jak okrutny i niesprawiedliwy jest świat. Jednocześnie po salwie śmiechu przychodzi głębsza refleksja. Owszem, bawi nas karykaturalność niektórych postaci, ale przede wszystkim dostrzegamy chemię między bohaterami, których nietrudno polubić. Od początku projekcji empatyzujemy z Cassandrą, rozumiemy także jej nienawiść, przez co życzymy antagonistom jak najgorzej.
Można powiedzieć, iż tak samo jak bohaterka ma dwie różne osobowości, które ujawniają się w określonych momentach, tak i film pokazuje swoje dwa oblicza. Z jednej strony zaprezentowany w nim świat ma swoją jasną stronę: ludzi wiodących szczęśliwe życie i bohaterkę rozwijającą miłosną relację, a z drugiej reżyserka nie rezygnuje z podjęcia kwestii seksualnego wykorzystania oraz przemilczania traumy. Co jednak istotne, film nie stara się pokazywać tych dwóch rzeczywistości w odmiennych barwach, lecz łączy je w jeden wymiar. Ów dualizm filmu odnosi się również w sferze wizualnej. Przedstawiony obraz pełen jest pastelowych i cukierkowych kolorów, przez co wydaje się bajkowy – wręcz zachęca do wejścia w swoje ramy. Sprawia to, że Obiecująca. Młoda. Kobieta. odbija nasz, realny świat w krzywym zwierciadle. Wysoki klucz oświetlenia oraz nierealna kolorystyka pozwalają wszelkim nadużyciom wybrzmieć ze zdwojoną siłą. Przemoc seksualna codziennie dotyka kobiet w różnych miejscach i niestety nie zawsze spotyka się z należytym potępieniem. Istnieje i jest skazą, którą film stara się wyeksponować i tym samym pokazać, że nie można pozostać obojętnym na krzywdę innych.
W centrum Obiecującej. Młodej. Kobiety. jest jednak ktoś, kto stara się przeciwstawić stereotypom oraz przedmiotowemu traktowaniu kobiet. Tą postacią jest Cassandra, brawurowo zagrana przez Carey Mulligan, która potrafi zarówno wzbudzać naszą sympatię, jak i przerażać swoimi bezwzględnymi metodami, stosowanymi dla osiągnięcia celu. Jej działania, choć momentami okrutne, stają się zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę doznaną przez nią krzywdę. Realizację kolejnych punktów jej planu zemsty ogląda się z wielką satysfakcją, a odkrywanie całości intrygi skutecznie utrzymuje ciekawość widza.
Czy jest to więc rewolucyjny film? Moim zdaniem nie. Pod względem swojej budowy oraz prowadzenia historii idzie on utartym, sprawdzonym szlakiem. Wyróżnić go za to można za poruszaną tematykę, która, choć ukazana wprost, bez żadnego kodowania, jest szczególnie ważna. Rolą, jaką ma spełnić ten film, jest wyśmianie pewnych niewłaściwych postaw oraz zachowań, które dla niektórych ludzi są czymś zwyczajnym oraz pokazać jak czuje się wówczas druga osoba. Może co poniektórym otworzy on oczy, lecz sam postrzegam go jako klasyczną opowieść o zemście z silną, niezależną bohaterką oraz rewelacyjnie dobranym, ubarwiającym całość soundtrackiem.
Miron Hałagida
Korekta: Joanna Dołęga