Mustang- Pewnego lata na gorącym wschodzie
„Dokąd idziesz? – Do Stambułu” – tak na pytanie zadane przez zaprzyjaźnionego kierowcę, Yasina, odpowiada Lale, jedna z pięciu bohaterek filmu. Stambuł to metropolia, ziemia obiecana, ba! inna planeta i inne życie – zwłaszcza w porównaniu z prowincjonalnym miasteczkiem, w którym mieszka.
Lale i jej cztery siostry rozpoczęły wakacje, bawiąc się z kolegami na plaży. To naganne, rażąco wręcz nieodpowiednie zachowanie nie pozostaje niezauważone. Czujna sąsiadka z chustą na głowie – mimo nieznośnego upału – i w długiej po kostki sukni, odwiedza rodzinę dziewcząt. O incydencie opowiada babci, która razem z wujem sprawuje nad dziewczynkami opiekę. Od tej pory dom sióstr zamienia się w więzienie i szkołę dla przyszłych żon w jednym – pod okiem krewnych uczą się szyć, gotować i sprzątać. Wkrótce też rozpoczynają się polowania na potencjalnych mężów.
Turcja to nie tylko Stambuł, Ankara, piękne plaże i perypetie sułtanki Hürrem. To przede wszystkim ogromny kraj, gdzie Zachód ściera się ze Wschodem, nowoczesność z tradycją, świeckość z islamem, a metropolia z prowincją. Deniz Gamze Ergüven subtelnie i z klasą pokazuje jeden z najbardziej palących problemów tego kraju – aranżowane małżeństwa nastolatek. Celna i cenna dla filmu jest aluzja do wypowiedzi ówczesnego wicepremiera, Bülenta Arınça, który swojego czasu napomniał kobiety (gwoli ścisłości, w innych kwestiach także i mężczyzn), że nie powinny się głośno śmiać, winny wiedzieć, co przez Koran zakazane i płonąć skromnie rumieńcem. Przy akompaniamencie jego słów rozgrywa się jedna z kluczowych scen filmu. W ten sposób Ergüven dyskretnie przemyciła sugestię, do czego może doprowadzić przyzwolenie władz, co więcej – wkroczyła na grząski grunt aktualnej polityki rządu tego świeckiego przecież kraju.
Historia każdej z dziewcząt jest inna, bo charakter każdej z nich jest inny. Najstarsza, znajduje szczęście bez buntu, drugiej na ten bunt nie stać. Trzecia nie potrafi ani żyć w takim świecie, ani z tym światem walczyć. Dwie najmłodsze dla wolności ryzykują życiem, wykazując się odwagą graniczącą z brawurą.
Sporo w filmie nawiązań do filmu Sofii Coppoli Przekleństwa niewinności. Żeby wymienić tylko kilka – stadion, jako miejsce ulotnej radości i wolności, które szybko okazują się mieć niespodziewanie przykre konsekwencje. Samochód, który jest jedyną drogą ku wolności (z tym, że wolność Lale i Nur jest zupełnie inna niż wolność bohaterki Coppoli, Lux) Podobnie jak u amerykańskiej twórczyni, poznajemy historię z jednego punktu widzenia – jednak tym razem od wewnątrz. Nie podglądamy już bohaterek razem z chłopcami z sąsiedztwa, ale śledzimy historię z punktu widzenia Lale – czasem fragmentarycznie, nie zawsze w pełni świadomi wszystkich przyczyn i skutków, uczuciowo, naturalnie. Bohaterowie nigdy nie są izolowani od otoczenia, w którym się obracają, wręcz przeciwnie, to otoczenie w dużej mierze ich określa. Reżyserka zadbała też o możliwie największą naturalność produkcji – niewiele tu ujęć „pozowanych”, celowego doboru kolorów, zawiłych zabiegów montażowych czy generalnie po radziecku pojmowanej filmowości, co moim osobistym zdaniem nie jest największą zaletą ani tej produkcji, ani większości filmów ambitnego współczesnego kina, ale w tym przypadku nadaje obrazowi lekkości i autentyczności. Idealnie „zagrało” słońce, które nieustannie otacza bohaterki, w końcu to gorące tureckie lato. Promienie są jasne, ale bynajmniej nie ciepłe ani wesołe. Są zimne, tak jak zimna jest atmosfera miasteczka. Atutem filmu jest też muzyka Warrena Ellisa płynnie uzupełniająca obraz już od pierwszych jego scen, kiedy zwraca uwagę surowym brzmieniem podczas beztroskiej zabawy dziewcząt na plaży – jak zwiastun rychłej katastrofy.
Oczywiście to jest kino społecznie zaangażowane. Nie może być inaczej, skoro podejmuje problem traktowany w Turcji bardzo poważnie i wciąż aktualny. Reżyserka stanęła przed naprawdę trudnym zadaniem, z którego wyszła z tarczą. Udało jej się skomponować obraz wzruszający, ale nie przytłaczający, lekki, ale nie błahy, spokojny, ale nie rozwlekły. Akcja wciąga, gra aktorska – szczególnie młodziutkiej Güneş Şensoy w roli Lale – stoi na naprawdę światowym poziomie. Według mnie, nieco za mało tu szeroko pojętej filmowości, ale niewątpliwie reżyserka w swoim debiucie stworzyła świetną warsztatowo produkcję, interesującą i zapadającą w pamięć.
Dominika Fleszar