Bojaźń, drżenie i mistyczna ułuda – o filmie Terry’ego Gilliama Las Vegas Parano
1. Coś negatywnie numinotyczne
Raoul Duke otrzymuje propozycję, by napisać reportaż o wyścigu motocykli (który odbywa się w Las Vegas) i wyrusza w drogę. Kiedy opuszcza lokal, w którym siedział ze swoim przyjacielem i wsiada do samochodu, za jego plecami pojawia się anioł z mieczem ognistym – wyrazisty symbol wygnania z raju i wkroczenia w ziemski, grzeszny świat. Choć postać anioła jednoznacznie symbolizuje strażnika Edenu, stojącego na granicy pomiędzy przestrzenią świętą i grzeszną, to jednak w filmie Terry’ego Gilliama, w którym pojawia się ta scena i ta postać, jawi się ona jako symbol niejednoznaczny i budzący niejaką konfuzję. Każe bowiem, w podróży bohaterów do Las Vegas dostrzec symboliczną wędrówkę po świecie ziemskim, grzesznym i rzeczywistym. Tym świecie, w którym wszyscy żyjemy. Sugeruje też istnienie w filmie opozycyjnego podziału na sacrum i profanum. Podpowiada, że powinniśmy poszukiwać w nim wątków metafizycznych. Nie jest to jedyna podpowiedź, kierująca naszą uwagę w tę stronę. Taką samą podpowiedzią był już tytuł filmu: Fear and Loathing in Las Vegas.