Ostatnimi czasy kino przedstawiające temat Holocaustu opanowała wtórność i stagnacja. Każdy kolejny film sakralizował i uwznioślał wydarzenia mające miejsce w obozach, a ludzi w nich przebywających dzielił na złych strażników i biednych, skazanych na zagładę więźniów. Wszystkie te konwenanse postanowił przełamać László Nemes – dokonał tego w swoim debiutanckim filmie, nominowanym do Oscara Synu Szawła.