Zjawa jest jednym z najważniejszych filmów roku. Nawet nie dlatego, że to obraz zdobywcy ostatniego Oscara, który miał w tym roku rozbić bank z nagrodami. Miliony widzów na całym świecie zastanawiały się czym zaskoczy nas kwartet: Inarritu, Lubezki, DiCaprio i Hardy. Według mnie otrzymaliśmy symfonię kinowego piękna, które przenosi nas w inny, mistyczny wymiar.

Ostatnimi czasy kino przedstawiające temat Holocaustu opanowała wtórność i stagnacja. Każdy kolejny film sakralizował i uwznioślał wydarzenia mające miejsce w obozach, a ludzi w nich przebywających dzielił na złych strażników i biednych, skazanych na zagładę więźniów. Wszystkie te konwenanse postanowił przełamać László Nemes – dokonał tego w swoim debiutanckim filmie, nominowanym do Oscara Synu Szawła.