Wirtualne festiwale filmowe oraz ich znaczenie w przestrzeni audiowizualnej

Trudna sytuacja pandemiczna, która wpłynęła na cały świat, mrożąc niemalże wszystkie sektory na rynku, uderzyła również w pion kultury.

W branży audiowizualnej doszło do poważnego kryzysu ze względu na przymus wstrzymania realizacji produkcji, odwoływania czy też przesuwania terminów premier, przeglądów, a także festiwali filmowych. Lockdown uniemożliwił przeprowadzenie festiwali w roku 2020 w sposób klasyczny, stacjonarny i zmusił organizatorów do przeniesienia imprez do sfery internetowej. Problem ten dotknął także Polski, gdzie powołany przez dyrektora PISF Radosława Śmigulskiego zespół zadaniowy do spraw kryzysu w branży kinematograficznej podjął strategiczną decyzję o organizacji festiwali online. Pierwszym takim wydarzeniem w Polsce była Wiosna Filmów, zrealizowana na przełomie maja i czerwca 2020 roku, za pośrednictwem platformy Moje eKino. Ta nietypowa forma stanowiła niepewny grunt dla twórców, niosąc za sobą ogromne ryzyko, między innymi utraty sporej części publiczności. Jak bowiem zachęcić widzów do uczestniczenia w festiwalowych wydarzeniach w przestrzeni własnego mieszkania? Czy e-festiwale mogą okazać się rozwiązaniem innowacyjnym i przyszłościowym, czy może stanowią jedynie wątpliwej jakości koło ratunkowe dla branży filmowej?

Z przeprowadzonej przeze mnie autorskiej ankiety złożonej z trzech pytań wynika, że miłośnicy kina zdecydowanie preferują doświadczać emocji festiwalowych stacjonarnie, aniżeli przez internet. Spośród 220 ankietowanych 60% wskazało, że chciałoby wziąć udział w festiwalu filmowym online. Jednocześnie 76% pytanych uznało taką opcję za znacząco gorszą od festiwalu stacjonarnego. Na takie wyniki składa się wiele czynników, które negatywnie wpływają na odbiór formy wirtualnej.

Spora część widzów nie ceni seansów przez internet głównie ze względu na brak charakterystycznej aury festiwalowej. Wirtualne sale kinowe nie przyciągają tłumów, jest to bowiem surowa forma jednostkowego kontaktu z ekranem. Samotny widz zostaje pozbawiony przestrzeni do dyskusji na temat obejrzanych materiałów „na gorąco” z przyjaciółmi, ale też z napotkanymi nieznajomymi. Wyjątkowy klimat corocznych imprez jest niezmiernie trudny do odtworzenia w izolacji, we własnych czterech ścianach.

Organizatorzy zostali więc postawieni w niełatwej sytuacji. Dostosowanie się do nowej rzeczywistości to poważne wyzwanie, wiążące się z ogromnymi ograniczeniami i przymusem rezygnacji z wielu kluczowych elementów festiwalowych. Funkcje, takie jak wyznaczanie nowych nurtów i trendów, proces performatywnego podtrzymywania i tworzenia branży filmowej czy wpływanie na impakt medialny są w dużym stopniu utrudnione przez brak bezpośrednich kontaktów międzyludzkich podczas imprez festiwalowych. Dziennikarze nie mają szansy tworzyć opinii obiegowych podczas wspólnych posiłków. Nie ma czerwonego dywanu, na którym, dzięki paparazzi, kreowany byłby szum medialny napędzający festiwal. Właściwie niemożliwe jest budowanie wspólnot, relacji i znajomości, a więc kumulowanie kapitału społecznego. Brak bankietów, które stanowią przestrzeń kontaktów oznacza także brak bazy dla negocjacji, oficjalnych i nieoficjalnych rozmów. Na takim przeformułowaniu struktury tracą również festiwalowe miasta, imprezy te mają bowiem znaczący impakt ekonomiczny. Ich uczestnicy zostawiają pieniądze w danym regionie, wydając je na taksówki, hotele i restauracje, co sprzyja regionalnej turystyce. Nagłe zniknięcie tak dużych wydarzeń kulturalnych powoduje przestój w corocznym przypływie środków.

Jednak festiwale na platformach mają także swoje dobre strony. Dostęp do projekcji w dogodnym dla widza czasie, możliwość wstrzymywania seansów wedle własnych potrzeb, brak tłumów, ścisku i długich kolejek – streaming okazuje się być dla wielu dużym udogodnieniem. Także organizatorzy mogą czerpać korzyści z takiej formy. Impreza może na przykład zyskać status krajowej, a nie wyłącznie regionalnej. W takim wypadku pojawia się również szansa pomnożenia zysków – znikają ograniczenia co do liczby widzów, nie trzeba martwić się pomieszczeniem publiczności w sali kinowej, można więc sprzedać znacznie więcej karnetów.

Jako iż wszystkie wydarzenia festiwalowe, od samych pokazów filmowych, przez warsztaty, panele dyskusyjne, po galę wręczenia nagród, mają miejsce na platformie, pojawia się możliwość zaangażowania gości z całego świata – znika problem transportu i zakwaterowania uczestników, spotkania odbywają się w formie wideokonferencji. Twórcy programu mogą także skorzystać z alternatywy transmisji na żywo, czyli wcześniej nagranych materiałów, co stanowi udogodnienie, na przykład w przypadku zagranicznych rozmówców z innych stref czasowych. Poza dużymi oszczędnościami, jakie przynosi rezygnacja ze stacjonarnej formy imprezy, jest to także opcja znacznie bardziej sprzyjająca środowisku. Dzięki prowadzeniu kampanii, między innymi za pośrednictwem mediów społecznościowych, nie ma potrzeby druku i produkcji materiałów promocyjnych, takich jak plakaty, ulotki, identyfikatory czy opaski dla karnetowiczów.

Dobry festiwal online powinien oferować zainteresowanym znacznie więcej niż tylko pokazy filmowe czy proste panele pytań i odpowiedzi prowadzone przez prelegentów. Wirtualne instalacje, dyskusje z twórcami za pośrednictwem czatu na żywo, warsztaty, dostępne dla szerszego grona odbiorców – to tylko część rozwiązań, po jakie mogą sięgnąć organizatorzy, by zachęcić uczestników do interaktywnego uczestnictwa w imprezie. To raj dla introwertyków, którzy mają okazję doświadczyć festiwalowych emocji, w zaciszu własnego mieszkania, nienarażeni na zapełnione sale i stres zadawania nurtujących pytań na forum.

Świat został sparaliżowany przez wybuch pandemii, a branża kinematograficzna stanęła w obliczu zatrważającego kryzysu. Niepokojąca sytuacja otworzyła wszystkim oczy na to, jak kruchy jest grunt, po którym stąpamy. Sprawnie i w błyskawicznym tempie udało się znaleźć rozwiązanie, które choć nie jest pozbawione wad, okazuje się dobrze działającym systemem, z którego owoców twórcy planują korzystać w przyszłości. Plusy, takie jak przede wszystkim rozszerzenie kręgu odbiorców, są kuszące dla organizatorów, którzy realizując festiwale w formie hybrydowej, mogą udostępniać kulturę wysoką nie tylko elitarnej części społeczeństwa, ale szerszej publiczności, właśnie za pośrednictwem platform internetowych.

Założyciel i dyrektor Festiwalu Filmowego Millennium Docs Against Gravity, Artur Liebhart, podsumował nowo zaistniałą sytuację słowami: „formuła hybrydowa zawsze pozostanie dla nas częścią kinową i częścią online’ową – nie wyobrażamy sobie festiwalu bez kina, które jest świątynią sztuki filmowej”. Film, będący żywym medium, potrafi dostosowywać się do nowych kanałów i sprawnie działa w formie streamingowej, nic jednak nie zastąpi uczuć, towarzyszących seansom na wielkim ekranie wśród innych kinomanów. Spragnieni wspólnotowości i przytłoczeni nadmiarem czasu spędzonego przed komputerem tęsknimy za żywym, emocjonującym doświadczeniem prawdziwego, tradycyjnego kina. Pozostaje więc zgodzić się z jakże trafnym spostrzeżeniem Tine Fisher, dyrektorki festiwalu filmów dokumentalnych CPH:DOX w Kopenhadze: „cyfrowe festiwale nie zastąpią stacjonarnych, podobnie jak platformy VOD nie zastąpiły kin”.

Oliwia Jaszczur-Nowicka
Korekta: Joanna Dołęga

Bibliografia:

  1. Bałaga, Marta. “SZEŚĆ DNI, SIEDEM NOCY.” Kino 6/2020: 60-61.
  2. Raczkowski, Tomasz. “WIRTUALNE SALE I GLOBALNE SIECI. PARTYCYPACJA W KULTURZE FILMOWEJ W KONTEKŚCIE PANDEMII.” Prace Etnograficzne 1/2020:
  3. Spór, Krzysztof. “KRYZYS W BRANŻY KINEMATOGRAFICZNEJ.” Kino 5/2020: 93-96.
  4. Śniegowska, Urszula. “TANIEC NA PLATFORMIE.” Kino 4/2021: 56-59.
  5. Sprawozdanie z 17. edycji festiwalu Millenium Docs Against Gravity  https://mdag.pl/18/pl/warszawa/news/17.MDAG-przyciagnal-ponad-166-000-widzow—absolutny-rekord-w-naszym, (dostęp: 04.05.2021).
Udostępnij przez: