Nieposłuszne [Recenzje Magii Kina]

Nieposłuszne (2017), reż. Sebastián Lelio

Nieposłuszne to jeden z trzech filmów Sebastiana Lelio, które powstały na przestrzeni ostatnich dwóch lat i drugi po Fantastycznej kobiecie, który przebił się do szerszej świadomości kinowych odbiorców. Obraz ten ukazuje jeden z przełomowych momentów w życiu głównej bohaterki imieniem Ronit (Rachel Weisz). Na co dzień mieszka ona samotnie w Nowym Jorku i zawodowo zajmuje się fotografią. Wraca jednak ona do brytyjskiej społeczności żydów, z której się wywodzi, by wziąć udział w ceremoniale pogrzebowym jej ojca – rabina. Jest to oczywiście okazja do zderzenia się ze sobą dwóch różnych systemów wartości – liberalnego, współczesnego, laickiego, oraz ortodoksyjnie religijnego i fundamentalnie konserwatywnego. Cały ten kontrast znajduje swój punkt wspólny w fakcie, że w Ronit ta sentymentalna podróż budzi dawne uczucie (dzięki plakatowi i polskiemu tłumaczeniu tytułu wiemy już, że jest to uczucie homoseksualne).

Obserwacja dwóch różnych podejść do rzeczywistości, zupełnie innych systemów wartości, najczęściej jest bardzo wartościowym zjawiskiem. Jest to stwierdzenie wyjątkowo personalne i subiektywne, ale film bardzo zyskuje na swojej egzotyce. Wiele widziałem już filmów, w których rolę świata konserwatywnych wartości obejmowała, dobrze nam znana z życia społecznego w Polsce, społeczność katolicka. Fakt, że we współczesnej Polsce nie często ma się styczność z ortodoksyjnymi społecznościami żydowskimi sprawia, że ich zwyczaje nie są dla nas tak oczywiste i zakodowane w podświadomości. Można pomyśleć, że to drobny szczegół, ale pozwala to spojrzeć na obraz bardziej z zewnątrz, z większym dystansem. Przynajmniej z perspektywy polskiego widza – w hebrajskim odpowiedniku magazynu Cinerama, ta recenzja potoczyłaby się inaczej.

Nie mam na myśli faktu, że w hebrajskim magazynie Cinerama reżyser zostałby za ten film odsądzony od czci i wiary. Kolejnym bardzo ważnym atutem tego filmu jest fakt, że nie obiera on żadnej ze stron. Chociaż da się wyczuć, że scenarzystom znacznie bliżej jest do liberalnego pojmowania miłości, to jednak żaden z religijnych ortodoksów nie staje się w tym filmie czarnym charakterem. Z biegiem fabuły jesteśmy w stanie zrozumieć motywy każdego z głównych bohaterów, a nawet współczuć im – nawet jeśli nie podzielamy ich systemu wartości. Wszystko to dzięki temu, z jaką pieczołowitością Lelio buduje osobowości postaci, oraz umieszcza je w szerszym kontekście.

Co do zasady film ten zbiera całkiem pozytywne recenzje od krytyków. Są jednak wyjątki – w mniej pochlebnych recenzjach przewija się zarzut, jakoby chilijski reżyser (wraz z Rebeccą Lenkiewicz, która współtworzyła scenariusz) nie potrafił zbudować mającej swój początek i koniec akcji, która zachowałaby jakąś dynamikę i nie pozwalała się oderwać. Z zarzutem takim tylko częściowo się zgadzam. Lelio rzeczywiście odpuszcza sobie budowanie akcji, jednak robi to na rzecz budowania szerszej narracji, tworzenia psychologicznych portretów. Dzięki temu obraz ten mimo wszystko od początku do końca pozostawia w widzu uczucie zainteresowania losami bohaterów.

W zainteresowaniu się nimi z pewnością pomaga nie tylko głęboki scenariusz, ale też aktorskie kreacje. Allesandro Nivola w swojej roli tworzy genialny obraz człowieka na pozór mającego swoje życie pod kontrolą, jednak w rzeczywistości będącego w totalnej rozsypce. Miłosny duet zagrany przez Rachel Weisz i Rachel McAdams także wypada świetnie – dwie kobiety pochodzące teoretycznie z dwóch różnych światów, jednak w rzeczywistości bardzo sobie bliskie. Mógłbym rozpływać się tutaj nad ich dojrzałą i subtelną urodą, ale nie o to chodzi. Przede wszystkim zagrały bardzo dobre role w bardzo dobrym filmie.

OCENA: 8,5/10

/K

Co bardziej złośliwi twierdzą, że centralna oś akcji tego filmu – homoseksualny romans w ortodoksyjnej społeczności żydowskiej – to niezwykle trafny opis tanich tendencji nowoczesnego kina obyczajowego.  Reżyser nie pomaga sobie w odrzucaniu takich zarzutów, umieszczając w swojej produkcji takie klisze jak choćby scena dramatycznych rozterek pod prysznicem. Na szczęście, Lelio to na tyle utalentowany twórca, że finalnie udaje mu się uciec z prostego zaszufladkowania.

Ostatnio recenzowaliśmy Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach? i pomiędzy nim a Nieposłusznymi znaleźć można kilka podobieństw. Akcja obu produkcji umieszczona jest na londyńskich przedmieściach, obie opowiadają o potrzebie miłości i jej akceptacji, obie są adaptacjami literatury. W tym ostatnim aspekcie kryje się jednak również spora różnica. Film Mitchella rozwijał treść krótkiego opowiadania Gaimana, zaś produkcja Lelio próbuje skrócić książkę Naomi Alderman do formy filmowej i momentami widać tego konsekwencje. Tak jak rzeczywiście portrety psychologiczne pojedynczych bohaterów zostały w Nieposłusznych nakreślone bardzo sprawnie, a przy tym naturalnie, tak dynamika uczuć trójki głównych postaci troszeczkę kuleje. W filmie jedynie zdawkowo napomknięte jest, że małżeństwo (Nivola; McAdams) i protagonistka (Weisz) w przeszłości byli świetnymi przyjaciółmi, a kwestia ta ma duże znaczenie w rozwoju fabuły, w szczególności ostatniego aktu. Ma się przez to wrażenie, że pewna cześć treści została w trakcie adaptacji brutalnie wycięta, na czym cierpi logiczna przyczynowo-skutkowość emocjonalnych zachowań tria.

Skoro już zacząłem narzekać to pociągnę i dalej. Zarzuty mniej przychylnych krytyków, o których wspomniał Kamil, są dla mnie w dużej mierze uzasadnione. Scenarzyści, skupiając się głównie na emocjach, zapomnieli troszeczkę o konstrukcji tempa rozwoju akcji. Nieposłuszne jest bardzo jednostajne. Momenty przełomowe nie są praktycznie w ogóle akcentowane i wydają się dziać ot tak. Gdy zaś dochodzi do próby dramatyzacji zwrotem akcji, to jest on niezwykle przewidywalny i nie wprowadza widza w jakikolwiek nowy stan emocjonalny.

Na szczęście Chilijczykowi trafili się aktorzy, którym charakterystyki postaci wystarczają do przykucia widza do ekranu. Panie McAdams i Weisz należą do aktorek, za którymi na bieżąco nie za bardzo przepadam, jednak przy Nieposłusznych nie mogą im zarzucić absolutnie nic, bo spełniają swoje role przekonująco i intrygująco. Objawieniem jest dla mnie jednak Alessandro Nivola. Zagrana przez niego postać wydaje się być jednym wielkim, wewnętrznym konfliktem. W każdej scenie, w której się pojawia czuć rozdarcie zarówno to personalne, emocjonalne, jak i społeczno-symboliczne, korelujące z wymową całego filmu. Chwała przy tym Lelio za to, że w najbardziej konfliktowych momentach filmu decyduje się on pójść subtelną drogą i kieruje się inteligencją emocjonalną lub rozwiniętą symboliką a nie tanią sensacją. Wiele razy w trakcie seansu zdarzało mi się pomyśleć, że gdybym miał przed sobą polskie kino to tu wpadłby alkoholizm, a tu zaczęłaby się przemoc domowa. Na szczęście w Nieposłusznych zwyczajnie tego nie ma.

I tak jak przy Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach? łatwe plusy wlatywały za nisko-średnią klasę społeczną, tak w obrazie Lelio wpadają za setting judaistyczny. Za każdym razem rozpływałem się słysząc tradycyjne, religijne pieśni i pełny zainteresowania przyglądałem się nieznanym mi fenomenom. Sam aspekt kulturowy seansu interesował mnie nieraz bardziej niż ten stricte filmowy. Nieposłuszne to film satysfakcjonujący, ale gdybyśmy byli obytą religijnie, hebrajską Cineramą, byłby on dla mnie z pewnością zdecydowanie mniej atrakcyjny.

OCENA: 7/10

/R

Rafał Skwarek, Kamil Kucharski

Udostępnij przez: