Cinerama - Jestem Mordercą

Jestem mordercą – moralny niepokój w kinie gatunku

Tematyka kryminalna i policyjna stały się nośnym trendem współczesnej polskiej kinematografii. Po zeszłorocznym Czerwonym Pająku (reż. Marcin Koszałka) i mającej swą premierę w październiku „Prostej historii o morderstwie” (reż. Arkadiusz Jakubik), mamy do czynienia z kolejnym interesującym ujęciem sprawdzonych gatunkowych schematów.

W swoim najnowszym filmie reżyser Maciej Pieprzyca już po raz drugi rozlicza się z historią seryjnego mordercy, znanego jako Wampir z Zagłębia. W 1998 roku zrealizował film dokumentalny ukazujący skomplikowany przebieg procesu śledczego w sprawie Zdzisława Marchwickiego. Podważa w nim słuszność skazania go na karę śmierci za morderstwo 14 kobiet i próbę zabójstwa kilku kolejnych. Tym razem inspirując się wydarzeniami z lat 70-tych, reżyser sięga po środki kina fabularnego, które nadają tej opowieści nowy, wielowymiarowy charakter.

Historia Wampira z Zagłębia wstrząsnęła społeczeństwem Polski tamtych czasów. Ponadto, ogólnokrajowej rangi nadała sprawie śmierć bratanicy ówczesnego pierwszego sekretarza, Edwarda Gierka, która była jedną z ofiar mordercy. Wiele poszlak wskazywało na winę Zdzisława Marchwickiego, jednak w ostateczności żadna ze zbrodni nie została mu w pełni udowodniona. Do dzisiaj wiele osób podważa rzetelność prowadzonego w tej sprawie śledztwa i opinii sądowej, uważając, że karę śmierci za makabryczne zbrodnie poniósł niewinny mężczyzna.

Konwencja gatunkowa na polskim gruncie

Punktem wyjścia do podjęcia ponownej dyskusji na temat sprawy Wampira jest narracja fabularna, czerpiąca z poetyki kina gatunkowego. Konwencja kryminału, czy thrillera policyjnego, jest dla widza niewątpliwie atrakcyjna. Historia stróża prawa o wybitnej intuicji zmagającego się z nieuchwytnym przestępcą, przewrotność akcji i skrupulatnie dozowane sceny przemocy, to przeważnie cechy gwarantujące zainteresowanie widzów. Jednak Maciej Pieprzyca wykracza poza przewidywalność gatunkową. Osią swojego filmu ustanawia bowiem psychologiczny dramat jednostki w konfrontacji z własnymi słabościami.

Podrzędny funkcjonariusz Janusz Jasiński zostaje mianowany szefem grupy dochodzeniowej mającej schwytać Wampira. Mimo niespodziewanej nobilitacji i możliwości szybkiego awansu, bohater ma spore wątpliwości wobec powierzonego mu zadania. Świadomość własnej niekompetencji, braku doświadczenia, ale również trudności dotychczasowego śledztwa budzą jego początkowy sceptycyzm. Ambicja bierze jednak górę i Jasiński, skuszony prestiżowym charakterem sprawy, otwiera się na możliwości, jakie za sobą niesie.

Początkowo, świeżo awansowany Jasiński z niebywałą gorliwością prowadzi dochodzenie w celu poznania prawdy. Wykorzystuje niekonwencjonalne jak na owe czasy metody pracy, jak chociażby analizę komputerową. Po obejściu problemów instytucjonalnych PRL-owskiej milicji i licznych nieścisłościach w zeznaniach świadków, Jasiński natrafia na trop Wiesława Kalickiego. Mimo braku jednoznacznie świadczących przeciw niemu dowodów, policja aresztuje podejrzanego, szybko uznając go za faktycznego Wampira. Głównego bohatera zalewają głosy publicznego uznania, wdzięczności, ale też szereg dobrodziejstw materialnych i systemowych udogodnień. Na tym etapie niewielu już interesuje rzetelność śledztwa i dowodów. Społeczeństwo odetchnęło z ulgą sycąc się iluzją bezpieczeństwa, władza potwierdziła swój niepodważalny autorytet, a Jasiński zyskał sławę i pieniądze. Dlatego też, gdy na jaw wychodzą fakty niezgodne z powszechnie zaakceptowaną wersją wydarzeń, machina policyjna zaczyna manipulować rzeczywistością w obronie własnej wiarygodności.

Cinerama - Jestem MordercąUwikłanie

Janusz Jasiński z pełnego idealizmu bohatera poszukującego prawdy, staje się postacią moralnie ambiwalentną, zaplątaną w absurdy komunistycznego aparatu prawnego. Mirosław Haniszewski poprowadził tę rolę znakomicie. Intrygującym zabiegiem reżyserskim było obsadzenie w roli głównej mało rozpoznawalnego dotychczas aktora, co kontrastuje z szeregiem imponujących gwiazd, występujących w rolach drugoplanowych. Nawet przy nich Haniszewski wypada nadzwyczajnie, nie ustępując im sugestywnością. W subtelnych gestach oddał przemianę milicjanta, podkreślając proces jego postępującego uwikłania. Gra Haniszewskiego, niezwykle wiarygodna, umotywowana jest wnikliwą obserwacją psychologiczną. Samo dochodzenie stanowi tutaj punkt wyjścia dla dramatu rozgrywającego się wewnątrz postaci w relacji do opresyjnej rzeczywistości.

Jako skromny funkcjonariusz, niespodziewanie awansujący Jasiński za wszelką cenę chce spełnić pokładane w nim oczekiwania. Obsesja, w którą zmienia się początkowy zapał do pracy, stanowi flirt z konwencją gatunku, której przykładem może być „Zodiak” Davida Finchera, opowiadający o częściowo analogicznej sprawie z amerykańskiego podwórka. Bohater „Jestem mordercą” podporządkowuje całe swoje życie odnalezieniu sprawcy zabójstw, zaniedbując rodzinę, lekceważąc rady życzliwych mu przyjaciół i coraz częściej sięgając po alkohol. Gdy starania te zostają w końcu docenione, a laury spływają na niego ze wszelkich możliwych stron, jako jeden z nielicznych zdaje sobie sprawę, że prowadzone przez niego śledztwo nie jest jeszcze zakończone. Wobec splendoru jakim został obdarzony, wątpliwości są mu nie na rękę. Zdaje sobie sprawę, że raz wypłynąwszy na fali PRL-owskiej propagandy sukcesu, potrzebującej publicznego bohatera, nie może się już wycofać.

W tej sytuacji na szczególną uwagę zasługuje jego osobliwa relacja z aresztowanym – ambiwalentna i pełna sprzeczności. Kalicki, osadzony w areszcie z powodu niekoniecznie popełnionych zbrodni, jest całkowicie wyalienowany jako naczelny wróg publiczny, przeciwko któremu komunistyczny system wytacza swoją najcięższą artylerię. Stanowi zatem w pewnym sensie negatywne alter-ego Jasińskiego, stojącego po drugiej stronie barykady, lecz równie bezwolnego wobec wprawionych już w ruch mechanizmów. Wrażenie to potęguje więź która powstaje między nimi; milicjant spędza godziny rozmawiając z oskarżonym, próbując wydobyć z niego informacje mogące potwierdzić lub obalić tezę o jego winie, ale także starając się zrozumieć psychikę Kalickiego i wniknąć w głąb motywów jego postępowania. Trzeba tu wspomnieć o popisie aktorskim Arkadiusza Jakubika, który z ogromną dozą sugestywności odegrał bezradność Kalickiego w obliczu postępującego śledztwa. Poczucie nierzeczywistości, apatia i rezygnacja przeplatana momentami szaleństwa, stanowią niezwykle różnorodną gamę emocji i tym samym wyjątkowe wyzwanie dla aktora, któremu sprostał on w doskonałym stylu.

Jestem Mordercą – opresyjność systemu

Historia Jasińskiego przypomina kuszenie przez diabła. Tylko, że w tym wypadku jego rolę przyjmuje polska rzeczywistość czasów PRL-u, która niewątpliwie jest pełnoprawnym bohaterem filmu Pieprzycy. System jest czynnikiem deprawującym jednostkę, wplątując ją w meandry własnej przebiegłości. Wszystkie te właściwości ukierunkowują widza „Jestem mordercą” na kino moralnego niepokoju, z którego Pieprzyca wydobywa to co najcenniejsze, by wzbogacić gatunkową konwencję współczesnego kina kryminalnego. Wspólnym mianownikiem jest nie tylko zgodność czasowa, ale przede wszystkim etyczna ambiwalencja w ukazaniu bohaterów. Warto zaznaczyć, choć Pieprzyca nie rości sobie pretensji do ukazania systemu komunistycznego w całej swej zawiłości, że oddaje Polskę lat 70-ych w sposób wielce sugestywny i przekonujący, czyniąc z niej wieloaspektowe tło opowiadanej przez siebie historii.

Maciej Pieprzyca ciekawie balansuje pomiędzy kryminałem, satyrą, thrillerem, a dramatem psychologicznym. Dorzuca do tej mieszanki również szczyptę humoru, która umiejętnie oczyszcza film z ewentualnej jednoznaczności. Podobną rolę spełnia również muzyka, która, odchodząc od tradycyjne ilustracyjnej funkcji, w jazzujących fragmentach wychodzi na pierwszy plan. Urozmaica tym samym wydźwięk filmu i przywołuje skojarzenia z jego amerykańskimi pierwowzorami.

Pieprzyca portretuje bohatera, którego pierwotne czyste intencje uginają się pod pokusą zawodowego awansu i społecznego sukcesu. Umieszczając go w czasach PRL-u, oddaje hołd twórcom kina moralnego niepokoju, podkreślając aktualność ich twórczości. Mimo, a może właśnie dzięki temu, „Jestem mordercą” ma charakter uniwersalny. Poza licznymi polskimi kontekstami, jest to przede wszystkim opowieść o wewnętrznym konflikcie jednostki. Film z jednej strony nawiązuje do kina gatunkowego, ale prócz tego czerpie wiele z twórczości wybitnych polskich reżyserów. Ta uniwersalność mogła sprawić, że, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom różnych grup widzów (nastawionych zarówno rozrywkowo jak i intelektualnie), film Pieprzycy doczekał się Srebrnych Lwów na tegorocznym festiwalu w Gdyni.

Dominika Koliszewska

Udostępnij przez: