Prime Time – Drodzy Państwo z TV

Telewizja? Nie, chyba postoję. Drama? Wkrada się zainteresowanie. Drama w telewizji? Dziękuję, usiądę.

Jak widać, to wątpliwe dla mnie pod względem przyjemności medium ma rację bytu. Muszą mu jedynie towarzyszyć emocje i intensywne pulsowanie skroni. Reżyser Jakub Piątek współtworząc scenariusz z Łukaszem Czapskim zaaranżowali więc skrojone pod moje gusta show, które łapie za gardło z zamiarem wyrycia się w pamięci. Pytanie tylko, czy Prime Time (2021) ma dość siły, aby ten plan się udał?

Końcówka poprzedniego wieku. Nadzieje związane z wkroczeniem w kolejne millenium mieszają się ze strachem, co może ono przynieść. Czas dobrobytu? Zakończenie znanego nam świata? W takiej atmosferze 31 grudnia 1999 roku, Sebastian (Bartosz Bielenia), dzierżąc pistolet w dłoni, wchodzi do studia telewizyjnego i bierze zakładników: prezenterkę Mirę (Magdalena Popławska) i ochroniarza Grzegorza (Andrzej Kłak). Wątpliwe intencje zdesperowanego Sebastiana rezonują z niepewnością odbiorcy, który od początku zasypywany jest znakami zapytania.

Jeśli widz oczekuje od Prime Time klarownej konkluzji bądź odpowiedzi na toczącą się w tle intrygę i wyjaśnienia powodów pojawienia się pewnych postaci, może poczuć się oszukanym. Jednak niedopowiedzenia w tym przypadku skutecznie budują wiarygodny świat przedstawiony. Żaden bohater, wliczając w to policjantów i ekipę telewizyjną, nie zna lub nie informuje o powodach tego, dlaczego znalazł się w takim, a nie innym miejscu, zamiast celebrować Sylwestra z bliskimi. Większość akcji dzieje się w zamkniętej przestrzeni studia, którego ponura atmosfera spotęgowana jest surowymi pod względem barw kadrami. Swoistym oknem na świat zewnętrzny stają się fragmenty programów pokazujących odbywające się w tym samym czasie, pełne kolorów i radości koncerty oraz wywiady z ludźmi zapytanymi o ich oczekiwania względem XXI wieku.

Wyodrębnienie miejsca akcji działa też na gruncie prezentacji poszczególnych sekwencji. Studio telewizyjne przywołuje skojarzenie ze sceną teatralną, podczas gdy reżyserka może być rozumiana dosłownie bądź jako widownia. Dostrzeżenie tej zależności wpływa na potencjalną interpretację filmu, ale jest też na odbiorczą satysfakcję. Niemniej nie rodzi to negatywnych konotacji z teatrem telewizji, a raczej z jego ulepszoną wersją. Należy też wspomnieć o niemal całkowitym braku muzyki, co niekoniecznie musi zostać uznane za wadę. Wielu twórców filmowych zdaje się mieć niepotrzebne obawy co do ciszy, jakby po kilku sekundach musiała przerwać ją muzyka, bo w przeciwnym razie widz poczuje się znużony lub pozbawiony atrakcji. Jednak nie oznacza to, że kompozycje Teoniki Rożynek i kilka polskich szlagierów nie mają roli w tym filmie. Ich niska częstotliwość działa na korzyść, ponieważ tym bardziej wybrzmiewa nietypowa warstwa dźwiękowa. Kompozytorka, znana między innymi z muzyki do Wieży. Jasny dzień Jagody Szelc, po raz kolejny udowodniła, że zna się na budowaniu napięcia i wytwarzaniu „drgania” atmosfery – gdzie spokojniejsze momenty zaburzane są rzecz tych nerwowych.

Nie sposób myśleć o tym filmie w odseparowaniu od (w większości) spełniającej nadzieje obsady. Bartosz Bielenia ze swoim szaleństwem, ale i wrażliwością w oczach jest gwarantem wiarygodnych scenicznych emocji. Na szczególną pochwałę zasługuje jednak Magdalena Popławska. Przynajmniej od czasu jej występu w Ataku paniki (2017) Pawła Maślony można było się po wiele spodziewać i voilà – charyzma i umiejętności pozwalają aktorce wiarygodnie sportretować spektrum emocji swojej bohaterki.

Pierwsze minuty seansu nie nastrajały zbyt optymistycznie, w czym nie pomagały moje przypuszczenia odnośnie potencjalnych dróg, którymi może potoczyć się akcja filmu. Finalnie jednak Prime Time okazało się dziełem nie tylko stylowym, ale też przekonującym na płaszczyźnie fabularnej. Historią o tym, że „drodzy państwo” z TV chcieliby odbiorcom coś opowiedzieć, ale nie zawsze wiedzą co. Przewrotnie, to telewizyjne przedstawienie z punktu widzenia osoby na metaforycznej widowni, mimo wspomnianych uprzedzeń, okazało się show udanym.

Aleksander Boniewski
Korekta: Klaudia Dzierugo

Udostępnij przez: