Steve Carell – człowiek o stu twarzach
Kim jest Steve Carell? Zapewne większości z nas kojarzy się ze śmiesznym, nieco zwariowanym, czasem nieśmiałym, ale miłym facetem. Nic dziwnego, bo właśnie w takie postacie najczęściej wciela się ten aktor. Jednak, jak się okazuje, Steve Carell niejedną ma twarz i jego kolejne role coraz częściej odbiegają od znanego nam wizerunku.
Od prawnika do komika
Lecz jak w ogóle zaczęła się jego przygoda z aktorstwem? Może niektórych z was to zaskoczy, ale Carell kiedyś poważnie zastanawiał się nad karierą prawniczą. Aż do pewnego dnia, kiedy to wypełniał podanie na studia i zadał sobie pytanie: „Dlaczego chcę być prawnikiem?”. Jednak żadna z odpowiedzi, które wymyślił, go nie usatysfakcjonowała. Rodzice doradzili mu w końcu (tu ciekawostka: Carell od strony ojca ma korzenie włoskie i niemieckie, a od strony matki polskie, możemy więc założyć, że w pewnym sensie jest naszym rodakiem), by robił to, co mu sprawia radość. Okazało się, że jest to granie, któremu oddawał się wówczas w czasie wolnym w grupie teatralnej i improwizacyjnej. Po uzyskaniu dyplomu z historii wyjechał do Chicago i tam wstąpił do trupy komediowej The Second City.
Jakże owocny okazał się ten wyjazd! I to nie tylko w aspekcie zawodowym, ale również prywatnym. W The Second City aktor poznał swoją przyszłą żonę, Nancy Walls. Obecnie są już ponad 20 lat po ślubie. Inną ważną osobą, z którą wtedy zawarł znajomość, był Stephen Colbert. Stworzył z nim wspaniały duet w takich programach, jak: The Dana Carvey Show, Saturday Night Live i w The Daily Show – parodii programów informacyjnych, w której Carell był prezenterem. Było to z pewnością bardzo pomocne przy pracy nad rolą Evana Baxtera w filmie Bruce Wszechmogący, gdzie także gra prezentera telewizyjnego. To z tego filmu pochodzi, znana chyba wszystkim fanom komedii, scena z seplenieniem Evana. Ta postać tak bardzo zwróciła na siebie uwagę widzów, że parę lat później zrobiono film właśnie o niej, pod tytułem Evan Wszechmogący. I tak od premiery Bruce’a, kariera Carella zaczęła się rozkręcać.
Uwaga: szaleniec!
Bohaterów, w których wciela się Steve Carell, można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza to osoby dość ekscentryczne, wręcz dziwne, które żyją we własnym świecie i czasem trudno je zrozumieć. Za przykład mogą służyć kreacje z filmów: Legenda telewizji (gdzie znowu gra prezentera, ale tym razem pogody), Kolacja dla palantów (tutaj można powiedzieć, iż dostał prawie że tytułową rolę, bo gra właśnie palanta) oraz Dorwać Smarta (gdzie z całą pewnością jest tytułowym bohaterem). Jednak najważniejszą postacią z tej kategorii jest główny bohater serialu Biuro – Michael Scott. Serial nakręcony w formie mock-dokumentu (czyli dokumentu parodiowego, gdzie postacie często patrzą w kamerę lub komentują jakieś zdarzenia, by widz wierzył w realność przekazu tak naprawdę fikcyjnego) opowiada o pracownikach jednej z filii firmy Dunder Mifflin sprzedającej papier. Czytając opis, możemy nie czuć się bardzo zachęceni. A jednak widz, który nie spodziewa się po nim zbyt wiele, może być mile zaskoczony już po obejrzeniu jednego odcinka. Spotkało to właśnie mnie i najwyraźniej wiele osób na całym świecie, bo Biuro, którego brytyjski pierwowzór doczekał się tylko dwóch sezonów, w Stanach Zjednoczonych nie schodził z telewizji aż przez dziewięć lat! Steve Carell wcielił się tu w postać Michaela Scotta – dziwacznego kierownika, który chcąc przypodobać się swoim pracownikom i pokazać im, że praca może być zabawą, często robi szalone i nieodpowiedzialne rzeczy. Jego podwładni mają w stosunku do niego mieszane uczucia, ponieważ często wprowadza ich w zażenowanie swoimi niewybrednymi żartami, ale kiedy dochodzi do krytycznych sytuacji – są lojalni i pomagają szefowi w problemach. Podobne odczucia mają widzowie. Obserwując kolejne zwariowane pomysły Michaela, razem z pracownikami wstydzą się za niego, ale jednocześnie wzbudza ich sympatię, a nawet współczucie, kiedy uświadamiają sobie, że bohater robi to wszystko z powodu swojej samotności i potrzeby posiadania przyjaciół. Postać Michaela Scotta jest chyba największym sukcesem w dorobku Steve’a Carella, który otrzymał za nią między innymi Złoty Glob dla najlepszego aktora w serialu komediowym, Kryształową Statuetkę, nagrodę Teen Choice i wiele innych.
Sympatyczny Steve
Do kolejnego rodzaju filmowych wcieleń Carella należy typ mężczyzny nieśmiałego, który nie najlepiej radzi sobie w życiu, a zwłaszcza w relacjach damsko-męskich. Takim bohaterem jest na przykład Andy Stitzer z filmu 40-letni prawiczek. Film, którego tytuł mówi chyba sam za siebie, opowiada o sprzedawcy sklepu elektronicznego, który jest bardzo sympatyczny, ale tak nieśmiały, że wstydzi się nawet porozmawiać z jakąś ładną dziewczyną, a co dopiero marzyć o czymś więcej. Pomysłodawcą takiej fabuły był sam Carell, któremu Judd Apatow, zachwycony jego grą w Legendzie telewizji, zaproponował współpracę przy swojej kolejnej produkcji, którą był właśnie 40-letni prawiczek. W swoich następnych filmach aktor wciela się w postacie bardzo podobne do Andy’ego. W Kocha, lubi, szanuje jest to Cal Weaver, ojciec trójki dzieci, którego żona, znudzona ich małżeństwem, żąda rozwodu. Bohater, który wierzył, że wziął ślub z miłością swojego życia, teraz musi odnaleźć się w nowej sytuacji, w czym pomaga mu nałogowy podrywacz Jacob (grany przez Ryana Goslinga). Cal powoli odzyskuje wiarę w siebie, ale też zaczyna w końcu rozumieć, co jest w życiu naprawdę ważne, a jest to… nie powiem Wam, bo na pewno i tak się domyślacie, o co chodzi, a jak nie, to obejrzyjcie sobie ten film, bo warto. Z kolei w Ja cię kocham, a ty z nim, Carell gra Dana Burnsa, wdowca z trójką dzieci (znowu), który pewnego razu zakochuje się w Marie, kobiecie poznanej w księgarni. Ma jednak pecha, ponieważ okazuje się, że jest ona dziewczyną jego brata. Pech to zresztą nieodłączny element kreacji bohaterów z omawianej grupy wcieleń Carella. Ale chyba z tego powodu stają się oni tak bliscy nam, zwyczajnym ludziom, którym w życiu też nie zawsze się powodzi. I dają nadzieję, że mimo piętrzących się przed nami przeszkód, możemy, tak jak oni, osiągnąć to, o czym marzymy.
Przy okazji komediowych ról Steve’a Carella, warto również wspomnieć o filmach animowanych, w których użyczał swego głosu. W Skoku przez płot była to wiewiórka Hammy. W Horton słyszy Ktosia jego głosem przemawiał burmistrz Ktosiowa, Ned – jeden z głównych bohaterów. Jednak najmłodszym widzom Steve Carell jest znany głównie z roli Gru w filmach Jak ukraść Księżyc i Minionki rozrabiają. Jego bohater jest złodziejem, który, by zostać najlepszym w swym fachu, postanawia dokonać niemożliwego i ukraść księżyc. Aby to zrobić, potrzebuje pomocy trzech adoptowanych przez siebie małych dziewczynek. Dzięki nim jednak powoli przechodzi przemianę i zamiast złoczyńcą, postanawia stać się przykładnym ojcem. Oczywiście dzieci oglądające te filmy prawie wcale nie zwracają uwagi na postać Gru (zresztą niektórzy dorośli też nie), a głównie koncentrują się na jego pomocnikach – małych, żółtych stworkach Minionkach, które są tak sympatyczne i zabawne, że nie sposób ich nie lubić. I chociaż Minionki odwróciły uwagę od głównego bohatera, to nie da się zaprzeczyć, że aktor wykreował w tych filmach postać, którą wspomina się zawsze z uśmiechem na twarzy.
A teraz na poważnie
Steve Carell świetnie sprawdza się w komediach każdego rodzaju, jednak ostatnio aktor postanowił najwyraźniej trochę zmienić swój wizerunek i wybiera sobie dość poważne, a czasem wręcz negatywne role. W filmie Najlepsze najgorsze wakacje gra Trenta, chłopaka matki głównego bohatera. Jest on mężczyzną skrajnie różniącym się od Andy’ego Stitzera. Nie szanuje swojej partnerki, którą zdradza, a jej syna przy każdej nadarzającej się okazji poniża. Pozuje na samca alfa, któremu nikt nie może się sprzeciwić, który chce wzbudzać powszechny respekt. Choć Steve Carell wciela się tu w postać zupełnie niepasującą do jego wcześniejszych ról, to jednak taka zmiana nie rozczarowuje, a zamiast tego wzbudza podziw. Pokazuje, że potrafi zagrać nie tylko głupkowatych nieudaczników, ale z równym powodzeniem może stanąć przed nami jako silny i dość niebezpieczny mężczyzna. Nie każdy aktor jest do tego zdolny. Rok później zaskoczył wszystkich wcielając się w filmie Foxcatcher w Johna du Ponta – multimilionera, który finansuje sportowców. Już sama jego twarz budzi niepokój, a kiedy pozna się go bliżej, to wcale nie jest lepiej. Du Pont jest osobą chorą psychicznie, co pogarsza jeszcze jego trudna relacja z matką. Ma niezdrowe ambicje stworzenia najlepszej drużyny zapaśniczej na świecie, uważa, że wszystko można kupić, dlatego czuje się wszechwładny. Jest to postać nieco straszna, czasem nieludzka, a mimo to Carell przedstawił ją bardzo realistycznie. Z tego powodu został nawet za nią nominowany do Oscara.
Do poważniejszych ról aktora należą również: Frank Ginsberg z Małej miss, bo chociaż jest tutaj pokazany jako sympatyczny wujek, to jednak historia tej postaci nie jest zbyt wesoła, oraz Steven Goldstein we Freeheld, gdzie walczy o prawa homoseksualistów. W tym roku miała miejsce polska premiera kolejnego filmu z Carellem – Big Short i choć to zwłaszcza jego postać wprowadza humor do tej historii o bankowości i kryzysie gospodarczym, to mimo wszystko – ze swoimi wybuchami złości na niesprawiedliwy system, który uderza w ludzi najbardziej bezbronnych i traumą po samobójczej śmierci brata – jest to jedno z poważniejszych wcieleń Carella. Aczkolwiek śmieszy mnie już sam widok tego aktora w blond włosach.
Jak widzimy, Steve Carell jest w stanie zagrać prawie wszystko, dlatego aż nie mogę się doczekać, czym jeszcze nas zaskoczy w kolejnych produkcjach. Może kiedyś wystąpi w filmie kostiumowym? Albo w typowym filmie akcji (nie parodii, jak na przykład Dorwać Smarta) lub horrorze? Cokolwiek to będzie, już psychicznie się na to przygotowuję.
Miłorad Szczery