Coffy [inspiracje Tarantino] Czarna seksbomba. Blaxploitation.
Kino eksploatacji w swojej historii może pochwalić się wieloma ciekawymi nurtami. Jednym z nich jest Blaxploitation – niedoceniany i często zapominany nurt afrocentrycznych filmów klasy B. Powstały na bazie grindhouse’ów i działań polityczno-społecznych w sferze praw obywatelskich w latach 60-tych w USA, produkcje z zazwyczaj niskim budżetem.. Cechowały się pokazywaniem miejskiej i często młodej afroamerykańskiej ludności. Przestępcze podziemia (najczęściej portret stanowił Harlem), wypełnione były po brzegi czarnoskórymi postaciami, które w końcu doczekały się swojej rewolucji w kinie, zajmując pierwszoplanowe role. Nie były to jednak filmy do końca zachowawcze. Często podejmowały tematy, które ze wszystkich sił miały przyciągnąć czarną, młodą publiczność. Seks, przemoc i szeroko pojęta zbrodnia, której towarzyszyły na zmianę soulowe i funkowe przeboje, stanowiły główne zainteresowania reżyserów. W latach 70-tych, czyli w rozkwicie Blaxploitation, powstało około 200 takich produkcji w wielu gatunkach. Raz na jakiś czas zdarzały się prawdziwe perełki. Jednym z najlepszych ówczesnych reżyserów był Jack Hill – nazwany niegdyś przez Quentina Tarantino „Howardem Hawksem kina eksploatacji” – stworzył trzy prawdziwe perły: Foxy Brown, Switchblade Sisters, oraz Coffy. To właśnie ten ostatni pragnę omówić w poniższym tekście. Coffy, czyli obraz kobiecej zemsty w brudnym świecie prostytucji, który moim zdaniem można nazwać prawdziwym seksualnym (ale i nie tylko) ładunkiem wybuchowym kina Blaxploitation.
Nastrojowa wendeta z seksapilem
Coffy (Grana przez Pamelę Grier) jest „zwyczajną” pielęgniarką z Los Angeles. Jej młodsza siostra popada w złe towarzystwo i zatruwa się pewnego razu heroiną, przez co trafia w bardzo ciężkim stanie do szpitala. Coffy zaczyna dywagować ze swoim znajomym policjantem na temat tego, jak sobie poradzić z dealerami w Los Angeles. Oboje przyznają, że są bezradni wobec tego problemu. Jednak kolejne tragiczne zdarzenia determinują Coffy do działania. Decyduje się pomścić swoją siostrę i zamordować Bossa, odpowiedzialnego za handel narkotykami. Od tej pory będzie musiała się rozprawić z każdym dealerem, gangsterem i alfonsem, który stanie jej na drodze.
Film Jacka Hilla już od pierwszy minut zapowiada nam konkretne kino Blaxploitation. Dostajemy czarny, brudny, wydaje się wręcz, że pozbawiony nadziei, świat dealerów, alfonsów, gangsterów i prostytutek. Historia jest opowiadana bardzo ciekawie. Cechuje się wyrafinowanym dystansem, gdzie odpowiednio wyważony czarny humor i genialny funkowy soundtrack Roya Ayersa tworzy wspaniały, niezapomniany klimat. Pierwszorzędną siłą napędową jest oczywiście główna bohaterka – kipiąca seksapilem i żądzą zemsty Coffy. Pomimo iż jej postać zanurzona jest w kryminalnym świecie, stanowi ona swego rodzaju kontrast do innych negatywnych postaci. W końcu w świecie Blaxploitation rzadko kiedy bywa podział na „złego” i „dobrego”, a znacznie częściej doświadczymy tutaj konfliktu pomiędzy „złem” a „mniejszym złem”. W ten schemat idealnie wpisuje się Coffy, która uświadamia sobie w pełni zło świata, w którym żyje, dopiero po osobistych tragediach, jaką jest między innymi przedawkowanie narkotyków przez jej młodszą siostrę. Jej działania są wyraźnie zdeterminowane, a tragedie jakie przeżywa powodują współczucie, oraz determinację, także u widza, decydującego się jej kibicować. Wzbudzanie sympatii do tak mocno zanurzonej w gangsterskim świecie anty-bohaterki jest głównie zasługą niezwykle charyzmatycznej Pameli Grier. To właśnie głównie z myślą o niej Jack Hill przygotowywał ów film. 24-letnia wówczas Panna Grier rewelacyjnie wcieliła się w role pozornie zwykłej dziewczyny, która napędzana przez żądze osobistej wendety zmienia się w bezwzględną kryminalistkę i za pomocą seksapilu i naładowanego shotguna pokonuje każdego gangstera, który staje jej na drodze. Stylowe afro, umięśnienie, pełne, kobiece kształty – to wszystko składało się na seksapil, którym Hill uwielbiał epatować. Ma to między innymi swoje uzasadnienie w intrydze historii, polegającej na wspinaniu się po szczeblach prostytucji, w celu zabicia narkotykowego Bossa, za pomocą podstępnego wykorzystywania swoich wdzięków. Ciekawie prowadzona historia jest w perfekcyjny sposób dopełniana przez seksowne (zarówno soulowe jak i funkowe) utwory Roya Ayersa. Soundtrack w jego wykonaniu oprócz fantastycznego podsycania klimatu czarnego kryminału w świecie Afroamerykańskich dzielnic Los Angeles, stanowi niekiedy także subtelny komentarz do postaci Coffy, w pewnym sensie próbując się nią opiekować. Delikatnie śpiewany tekst: ♫ Coffy, baby… Sweet as a chocolate bar ♫ w scenie, gdzie główna bohaterka siedzi w swoim pustym mieszkaniu, próbując otrząsnąć się z wcześniej zaistniałych, tragicznych wydarzeń, jakie ją spotkały, jest chyba najlepszym tego przykładem. Oczywiście styl muzyki odpowiada panującym wówczas trendom i nierzadko nasuwa skojarzenia z takimi zespołami jak Earth Wind & Fire, czy Kool and The Gang.
Film Jacka Hilla, jako czarna seks-bomba
Powstały w 1973 roku obraz Jacka Hilla można potraktować jako neo-noir z Blaxploitation. Mamy tu bowiem do czynienia z czarnym kryminałem, gdzie podupadłe, brudne dzielnice i bary, w których przesiadują czarnoskórzy bohaterowie, kontrastują z zamożnymi willami gangsterów i alfonsów. Stanowi to bardzo wyraziste tło z pazurem, które idealnie oddaje swoisty klimat nurtu. Główna bohaterka reprezentuje postać Femme fatale, która używa swojego seksapilu i pełnego wachlarzu wymyślonych przez nią trików do manipulowania mężczyznami, spotykanymi na swojej drodze. W jednej chwili potrafi sprawiać wrażenie uległej prostytutki, tylko po to, żeby nagle chwycić kamień, nóż, czy w końcu shotgun i z wypisaną na twarzy bezwzględnością wykończyć swoich wrogów. Seks w Coffy jest więc najczęściej pretekstem do eskalacji motywów zemsty. Jack Hill w bardzo sprawny sposób operuje napięciem. Uwielbia rozciągać niektóre sceny w intrygującym niepokoju, po to aby zaraz wybuchły niespodziewaną sceną akcji. Cała historia jest dodatkowo doprawiona pikantnym, czarnym humorem. Ponadto, film Jacka Hilla jest dla mnie bombą także z innego powodu. Film z budżetem 500 000 $ odniósł dość duży sukces jak na tamte czasy, zarabiając całościowo aż 2 000 000 $. Poza tym w 1981 roku powstał remake pod tytułem Lovely but Deadly, jednak zastąpienie aktorów całkowicie białą obsadą odebrało swoisty klimat i film nie powtórzył sukcesu poprzednika. Co więcej Coffy wręcz natychmiastowo doprowadził do powstania kolejnych produkcji z udziałem Pam Grier, takich jak np. Foxy Brown, czy ‘Sheba baby’. Czarnoskóra widownia bardzo chętnie uczęszczała na kolejne filmy z jej udziałem, a według jednej z miejskich legend, podczas niektórych seansów ludzie potrafili wstawać ze swoich foteli i krzyczeć na całe kino żeby Pam dołożyła swoim przeciwnikom. Do opisu postaci kreowanych przez Pamelę Grier, idealnie pasuje hasło reklamowe jej kolejnego filmu – Foxy Brown – które brzmi:
She’s brown sugar and spice, but if you don’t treat her nice, she’ll put you on ice!
Taki typ silnej bohaterki, wykorzystującej swoje kobiece atrybuty i seks w walce ze złem, zainspirował większość późniejszego kina akcji opowiadającego o niezależnych damskich postaciach. Kto wie, czy bez kreacji Pameli Grier, powstałyby takie tytuły jak Elektra, Kobieta Kot, czy w końcu Kill Bill, opowiadający historię krwawej zemsty Panny Młodej. Jeśłi chodzi o krytyków film co prawda zebrał mieszane opinie, lecz to nie przeszkodziło mu w osiągnięciu sukcesu. Pozytywne recenzje otrzymał między innymi od Rogera Eberta, który powiedział, że ów film posiada niezwykle wiarygodną protagonistkę, z piękną twarzą, idealnie wpasowującą się w nurt Blaxploitation.
Podobieństwa z Tarantino i bycie cool
Wpływ Blaxploitation widać w znacznej części filmografii Tarantino. Przedstawianie gangsterskiego świata w klimatach taniego, czarnego kryminału ma miejsce chociażby w Pulp Fiction. Dla przykładu postać tajemniczego alfonsa Marsellusa Wallace’a (granego przez Vinga Rhamesa) przywodzi na myśl portrety anty-bohaterów czarnych filmów z lat 70-tych. Jednak to właśnie tej pięknej twarzy, o której mówił Roger Ebert, a także nurtowi, który reprezentowała, oddał pełen hołd w 1997 roku Quentin Tarantino. Jego Jackie Brown czerpie garściami z kina Blaxploitation. Sam tytuł zaczerpnięty jest od kolejnego filmu z Pamelą Grier, czyli wcześniej wspomnianego Foxy Brown (nawet użyta w nim czcionka jest uderzająco podobna). Jednak to właśnie Coffy stanowi jego główne źródło inspiracji. Postać Jackie Brown bardzo przypomina Coffy i choć ich sposoby zarabiania na życie diametralnie się różnią, to z charakteru są dość podobne. Obie bohaterki potrafią być niewinne, ale też i bezwzględne, jeśli wymaga tego sytuacja. Obie mają dobrego przyjaciela (podatnego na ich wdzięki, lecz z nieodwzajemnionym uczuciem), któremu zwierzają się ze swoich przeżyć, lęków i problemów. U Tarantino jest to postać Maxa Cherry’ego (w tej roli Robert Forster), a u Hilla znajomy policjant (grany przez Williama Elliotta). Co więcej Tarantino ma zamiłowanie do kreowania zdeterminowanych, niezależnych postaci. Pamela Grier w Jackie Brown, podobnie jak w Coffy, gra dziewczynę, próbującą wyrwać się mężczyznom, którzy trzymają ją w ryzach i uzyskać tym samym niezależność, między innymi po to, aby dopełnić zaprzysiężonej zemsty na gangsterach. Dodatkowo obaj Panowie uwielbiają wykorzystywać w swoich filmach soulowe i funkowe piosenki. To właśnie dzięki czarnoskórym filmom z lat 70-tych sławę zyskały takie gwiazdy muzyki jak Isaac Hayes, czy Roy Ayers. Ich nastrojowe, często seksowne utwory stanowiły nieodłączny element filmów Blaxploitation i z miejsca stały się kultowymi przebojami. Tarantino w swoich filmach wykorzystał kilka utworów w tym klimacie. Niektóre piosenki ze ścieżki dźwiękowej Wściekłych psów, czy Pulp Fiction, takie jak np. Jungle Boogie (Kool & The Gang), Hooked on a feeling (Blue Swede) mogą nasuwać skojarzenia z Blaxploitation. Ponownie widać to jednak najbardziej w Jackie Brown, gdzie większość soundtracku wypełniona jest czarnymi klimatami. Strawberry letter 23 (Brothers Johnson), Across 110th street (Bobby Womack) to utwory zaczerpnięte bezpośrednio z tego nurtu. Oczywiście Coffy też ma tu swój udział. Tarantino do swojego filmu-hołdu zaczerpnął takie utwory jak Aragon, czy Brawling Broads (Genialny Roy Ayers odpowiada za całą ścieżkę dźwiękową) bezpośrednio z obrazu Jacka Hilla.
Idealnym słowem, stanowiącym swego rodzaju pomost pomiędzy kinem Tarantino, a Blaxploitation jest słowo Cool. W obu przypadkach bohaterowie reprezentują najczęściej tzw. luzacki styl życia. Wypowiadane przez nich dźwięczne dialogi, stanowią hybrydę ulicznego slangu i elokwencji. Idealnie wpasowują się w atmosferę scen, gdzie w chwilach wielkiego stresu, postaci decydują się zachować spokój (przynajmniej do kulminacyjnego momentu). Owa nonszalancja jest charakterystyczna dla bycia cool, zarówno u Hilla, jak i u Tarantino. To właśnie filmy Blaxploitation najczęściej wyznaczały trendy dla twórcy Jackie Brown. Styl bycia cool został określony przez maniery szykownych, czarnoskórych twardzieli i seksowne, silne dziewczyny. To oni starali się ze wszystkich sił zachować niezależność i nikomu się nie kłaniać. Cechy tych bohaterów współgrają w ciekawy sposób z osobowościami ich twórców – Hilla i Tarantino –, którzy byli tacy w rzeczywistości. Ich filmy stanowią bowiem swego rodzaju bunt przeciwko znanym konwencjom Hollywoodzkim. Są to historie o brutalnych, niezależnych postaciach z przewrotnymi dialogami nabuzowanymi ciętym, czarnym humorem, stanowiące porywającą zabawę kinem. Przerysowania są tutaj na porządku dziennym, a mimo to historia trzyma się wystarczająco logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego.
Filmy Blaxploitation są więc bardzo ciekawymi, i niestety często niedocenianymi pozycjami lawirującymi po rubieżach Hollywood lat 70-tych. Obrazy takie jak Coffy są prawdziwymi perłami tego nurtu. Sam Quentin Tarantino podkreśla, że jest to jego ulubiony film Blaxploitation, i co więcej stawia go swojej top 20 wszech czasów. Jego bunt przeciwko hollywoodzkim konwencjom odniósł co prawda zdecydowanie większy sukces, lecz śmiem wątpić, czy udałoby mu się to ponownie bez wcześniejszej twórczości Jacka Hilla i filmów takich jak ten. Filmów, które w niezwykle rozrywkowy i klimatyczny sposób opowiadają historie przestępczych światów, gdzie na pierwszy plan wysuwają się czarnoskóre postaci. Szykowne stroje, funkowa muzyka, porywczość opowiadanych historii, to wszystko składa się na niezwykle klimatyczny portret subkulturowy. Jedną z największych gwiazd tego kina jest bez najmniejszych wątpliwości Pamela Grier, która wykreowała fascynującą osobowość między innymi w filmach Jacka Hilla. Co prawda można ją określać mianem Czarnej Seks-bomby lat 70-tych, jednak według mnie termin ten pasuje bardziej do samego filmu – Coffy – który stanowi czarny kryminał Blaxploitation, ostro przyprawiony seksem, który co rusz wybucha gęstym, luzackim klimatem, czarnym humorem i brutalnymi scenami akcji. Tytułowa eksplozja rozpędziła także karierę Pameli Grier po 1973 roku, a także w dużej części damskie kino akcji, dla których dzieło Jacka Hilla było jednym z prekursorów. Coffy stanowi zatem niekwestionowaną Czarną Seks-Bombę.
Paweł Mozolewski