Cicha noc [RECENZJA] Wcale nie taka “Cicha noc”
Cicha noc to wbrew temu, co mógłby wskazywać tytuł, bardzo głośny pełnometrażowy debiut Piotra Domalewskiego. Film dopracowany i świetnie zagrany. Jurorzy tegorocznego festiwalu w Gdyni uznali go za najlepszy w konkursie, a wcielający się w postać głównego bohatera Dawid Ogrodnik zgarnął Złotego Lwa za pierwszoplanową rolę męską, pokonując między innymi Jakuba Gierszała, który w “Najlepszym” wzniósł się na wyżyny swoich aktorskich umiejętności.
Jest to komediodramat, którego akcja „rozgrywa się w wigilię świąt Bożego Narodzenia w rodzinnej miejscowości głównego bohatera – Adama. Charakterystyczny klimat polskiej wigilii jest widoczny w niemal każdym aspekcie tego filmu. Domalewski znakomicie posługuje się popkulturowymi stereotypami. Tak jak w każdym polskim domu, tak i również tutaj święta nie mogą obejść się bez oglądania Kevina, “wody święconej” i frywolnych żartów wujka, które balansują na granicy dobrego smaku. Jest to oczywiście generalizowanie, jednak nie można zaprzeczyć, że wiele tych elementów jest głęboko zakorzenione w naszej polskiej świadomości. “Cicha noc” oferuje znacznie więcej fantastycznie wychwyconych z codzienności zachowań, charakterystycznych dla nerwowej atmosfery gorączkowych przygotowań do wigilii, ale wymienianie tego wszystkiego mija się z celem, najlepiej przekonać się podczas oglądania.
Adam zamierza wyrwać się z polskiej rzeczywistości i wraz z ciężarną żoną osiedlić na stałe w Holandii. Chce założyć tam firmę, jednak potrzebuje do tego pieniędzy, które może zdobyć sprzedając stary dom dziadka. Postanawia więc wrócić na wigilię do domu i przekonać rodzinę do swojego planu, co, jak można się domyślić, nie jest zadaniem łatwym. W filmie mamy do czynienia z całą gamą postaci i niemal każda z nich ma swoje pięć minut. Poznajemy ich stopniowo, towarzysząc bohaterowi granemu przez Dawida Ogrodnika, od którego kamera nie odrywa się nawet na moment. Sam protagonista jest postacią jakich w dzisiejszych czasach jest wiele, wyemigrował za granicę w celach zarobkowych. Adam chce jednak wyrwać się ze schematu emigranta, w który wpisywał się jego ojciec. Głowa rodziny, w którą wciela się znakomity Arkadiusz Jakubik, jest zmęczonym życiem człowiekiem, który zmaga się ze swoją przeszłością i próbuje wytrwać w alkoholowej abstynencji, mimo pokusy, jaką jest rodzinne świętowanie. Między głównym bohaterem a jego bratem już od początku zarysowany jest konflikt, co więcej – Paweł (Tomasz Ziętek) wyraźnie skrywa przed Adamem jakąś tajemnicę. Agnieszka Suchora w roli matki Adama również spisała się wspaniale: udało jej się pokazać, jak ważna dla jej bohaterki jest dobra atmosfera w rodzinie oraz dobro dzieci. Długo by można wymieniać, na jak wysokim poziomie zaprezentowali się pozostali aktorzy. W filmie prawie każda postać ma swoje za uszami lub zmaga się z jakimś osobistym problemem. Wielu bohaterów jest oczywiście przerysowanych, jak na przykład ciotka i wujek Adama, jednak dzięki temu fantastycznie wpisują się w klimat świata przedstawionego. Fabuła jest nieskomplikowana, wykorzystano ją głównie jako otoczkę dla dialogów, które są tak sprawnie skomponowane, a zarazem swobodnie zagrane, że widz ma wrażenie, jakby oglądał genialną aktorską improwizację. Każda postać ma w sobie jakąś charakterystyczną cechę, którą widzowie będą mogli odnajdywać wśród własnych bliskich. Wydaje się jednak, że twórcom udało się znaleźć idealną równowagę i gdyby kogokolwiek tam zabrakło, to dzieło mogłoby na tym tylko stracić. Nie można przyczepić się także do młodszej części obsady, każde z nich odegrało swoją rolę wzorowo.
Praca kamery również bardzo dobrze wpisuje się w klimat filmu. Wiele ujęć jest kręconych z ręki, część z nich – jako obraz z kamery cyfrowej Adama. Przesadzone zbliżenia na twarz i nagrywanie dosłownie wszystkiego i wszystkich przez małą siostrę bohatera sprawiają, że możemy spojrzeć na wydarzenia z perspektywy dziecka, które nie jest świadome rodzinnych napięć. Sceny te pozwalają na chwilę odpoczynku, między dialogami Adama z poszczególnymi członkami rodziny. Większość scen jest nakręconych w domu lub jego okolicy. Operator Piotr Sobociński bardzo umiejętnie posługuje się światłem zastanym, które w scenach domowych jest jednocześnie częścią scenografii. Postprodukcja jest bardzo ograniczona, ale to tylko potęguje poczucie uczestnictwa w rodzinnej uroczystości. Ruch i umiejscowienie aktorów w kadrze, mimo tak ogromnej ich ilości, są bardzo dobrze przemyślane i godne podziwu. W żadnym ujęciu nie ma przedmiotu, który byłby zbędny. Elementy scenografii świetnie wpisują się w specyfikę domu na polskiej wsi. Ściany nie są puste, widzimy na nich albo zdjęcia rodzinne, albo krzyż lub zdjęcia papieża i świętych. Dzięki temu świat przedstawiony bardzo zyskuje na wiarygodności.
Trzeba wspomnieć, że zwiastuny filmu mogą łatwo wprowadzić widza w błąd. W “Cichej nocy” obecne są, zarówno alkohol, jak i przemoc, jednak nie w takich ilościach, w jakich mogłoby się wydawać po trailerach. Porównanie tego filmu do dzieł Smarzowskiego nie jest bezpodstawne, ale jednak trochę przesadzone.
Jedną z niewielu rzeczy, które można by zarzucić temu filmowi, jest brak wyraźnego rozwoju którejkolwiek postaci. Jednak można to usprawiedliwić poprzez nieco groteskową konwencję. Mamy do czynienia z tragikomizmem i wieloma absurdalnymi sytuacjami. Wzniosłe wydarzenia przeplatają się tutaj z pijackimi wybrykami seniora rodu. Pojawiają się momenty, w których nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać, a główny bohater na końcu filmu de facto wraca do punktu wyjścia.
“Cicha noc” jest dziełem przedstawiającym nas Polaków w bardzo ludzki sposób i trzyma widza w napięciu niemal do samego końca seansu. Reżyser przedstawia w nim pewne społeczne problemy, które dotykają bardzo wielu z nas, bo kto w dzisiejszych czasach nie ma krewnego na emigracji? W tym filmie wszystko jest dopięte na ostatni guzik, Domalewski udowadnia, że jest znakomitym obserwatorem potrafiącym fantastycznie przenieść swoje spostrzeżenia na ekran. Motyw przewodni podsumowuje w swoim monologu pod koniec filmu Arkadiusz Jakubik, a jego wypowiedź przywodzi na myśl piosenki o emigracji śpiewane przez Czesława Mozila. Warto wybrać się na „Cichą noc” choćby po to, aby przekonać się, czy debiut Domalewskiego rzeczywiście jest – jak twierdzą krytycy – najlepszym polskim filmem tego roku. Młody reżyser stawia sobie poprzeczkę niezwykle wysoko i z niecierpliwością będę czekał na kolejne jego filmy. Jeżeli będą co najmniej tak dobre jak “Cicha noc”, to nie mam powodów do obaw o kondycję polskiego kina.
Oskar Wadowski