Obcowanie z nieznanym – O horrorze Lovecraftowskim w uniwersum “Obcego”
U ZARANIA KOSMICZNEGO HORRORU
”Najstarszą i najsilniejszą emocją ludzkości jest strach, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym.”[1] – takimi słowami zaczyna się esej autorstwa Howarda Phillipsa Lovecrafta, zatytułowany Nadprzyrodzona groza w literaturze i słowa te można z powodzeniem uznać za element definicji horroru w najczystszej postaci. Choć od napisania tych słów minęło ponad 90 lat, w trakcie których gatunek powieści i filmów grozy nieustannie ewoluował (w dzisiejszych czasach często porzucając niegdyś nieodłączne motywy nadprzyrodzone), zaś sam Pustelnik z Providence wychowywał się na horrorach gotyckich o standardach znacznie odbiegających od współczesnych, cytat ten niewątpliwie zawiera w sobie ponadczasową prawdę o naturze człowieka – atawistyczny lęk przed nieznanym nie tyle nie dał się wyprzeć przez tysiąclecia cywilizacji i kultury, co wręcz pogłębił się w nich pod symbolicznymi postaciami duchów, demonów, smoków, kosmitów i innych, coraz bardziej wymyślnych potworów i dziwadeł, będących zarówno sumami wszystkich strachów społeczeństwa, jak i metodami interpretacji wszelkich niewyjaśnionych zjawisk.
Z siły tego lęku doskonale zdawał sobie sprawę Lovecraft – pisarz równie wybitny, co kontrowersyjny. Urodzony w upadającej rodzinie purytańskich arystokratów, wychowany w racjonalistycznym duchu Oświecenia i ostatecznie wykształcony w gwałtownie rozwijających się naukach pierwszej połowy XX wieku, był człowiekiem pełnym sprzeczności –materialistą o poglądach konserwatywnych, rasistą dumnym i zarazem świadomym rzeczywistej marności człowieka wobec liczącego miliardy lat wszechświata. Mieszanka tych skrajnie odmiennych poglądów – łączących się w skrajnie sceptyczną filozofię kosmicyzmu – wyraźnie odbija się na całym jego pisarskim dorobku, z gatunku określanego niegdyś mianem weird fiction lub grozy niesamowitej, a dziś nazywanego horrorem kosmicznym lub po prostu lovecraftowskim.
Choć akcja powieści i opowiadań Pustelnika z Providence niejednokrotnie miała miejsce w ruinach gotyckich zamczysk i miejsc kultu, Lovecraftowi nie zależało na wtórnym straszeniu czytelników banalnymi zjawami czy nawet zbrodniami pozorowanymi na zjawiska nadprzyrodzone – gotycka otoczka wynikała jedynie z młodzieńczych fascynacji pisarza starą literaturą tego typu, on sam zaś wraz z biegiem lat coraz bardziej odchodził od tych klimatów. Ostatecznie dla Lovecrafta liczyło się poczucie, że „(…) w osobliwy i złośliwy sposób zostały zawieszone bądź pogwałcone ustalone prawa Natury, stanowiące naszą jedyną ostoję w obliczu szturmów chaosu i demonów z niezgłębionej przestrzeni.”[2] W horrorze kosmicznym nie było mowy o duchach pokutujących za grzechy czy namiętnych, romantycznych bohaterach – wszystko to w myśli Lovecrafta było zaledwie wyrazem ludzkiej próżności i naiwności próbującej przysłonić prawdziwą grozę, jaką stanowi dla człowieka sam wszechświat. Kiedy świecka nauka wyparła z myśli człowieka Zachodu strach przed bogami, duchami i diabłami, miejsce ich miały zająć monstra będące niczym innym, jak właśnie symbolami kosmosu w pełni swego pozaludzkiego wymiaru, przeczącymi dotychczasowym dogmatom o wyjątkowości gatunku homo sapiens.
Taka nowoczesna wizja horroru – choć za życia samego Pustelnika z Providence zdecydowanie niszowa – trwale odcisnęła swe piętno na współczesnej kulturze popularnej, inspirując kolejne pokolenia twórców książek, filmów i gier komputerowych. Warto tu jednak zwrócić uwagę na pewną ironię losu – choć stosunkowo łatwo jest wskazać mniej lub bardziej jawne motywy rodem z prozy Lovecrafta (począwszy od księgi Necronomicon opisującej zakazane rytuały i bluźnierczą prawdę o wszechświecie, poprzez wszelkiej maści pozawymiarowe, bezkształtne monstra z mackami aż po samą wizję decydującego wpływu obcych ras na historię Ziemi), próżno szukać bezpośrednich adaptacji jego utworów wybijających się ponad kino klasy B. Wynika to najprawdopodobniej z braku zrozumienia filozofii kryjącej się za horrorem lovecraftowskim przez adaptatorów – łatwiej jest bowiem zrealizować kolejny, banalny monster movie niż podjąć trud przeniesienia na ekran ponurej, wręcz mizantropijnej wizji świata, w której konfrontacja z potwornością nie jest tylko walką rycerza ze smokiem w nowym wydaniu, lecz raczej doświadczeniem z pogranicza mistyki i sennego koszmaru, w większości przypadków kończącym się śmiercią bądź obłędem nieszczęsnego śmiertelnika.
Za jedno z nielicznych dzieł, które z powodzeniem i rozmachem adaptują ideę kosmicznego horroru, można uznać film Obcy. Ósmy pasażer Nostromo w reżyserii Ridleya Scotta. Chociaż obraz ten nie jest bezpośrednio oparty o żaden z utworów Lovecrafta, jak mało który stwarza wspomniane wrażenie zaburzenia naturalnego porządku świata przez subtelne, lecz efektowne pojawienie się elementu nieznanego. W dalszej części tekstu przeanalizuję kolejne motywy z filmu Scotta jednoznacznie wskazujące na inspirację filozofią Lovecrafta, skupiając się na trzech głównych założeniach jego prozy – unowocześnionej formule horroru gotyckiego, lęku przed nieznanym i marności człowieczeństwa. Aby dodatkowo podkreślić ich znaczenie w pierwszym Obcym, na zakończenie krótko zrecenzuję jego liczne kontynuacje – zarówno te zupełnie różniące się od pierwowzoru, jak i te próbujące nieudolnie go naśladować.
ZANIM OBCY STAŁ SIĘ KSENOMORFEM
Choć na pierwszy rzut oka powieść gotycka i fantastyka naukowa wydają się być gatunkami całkowicie odrębnymi, twórcom pierwszego Obcego udało się nadać stosunkowo prostej historii niesamowity nastrój poprzez dopracowaną, konsekwentnie stylizowaną scenografię, odbiegającą od dotychczas przyjętych standardów kina science fiction. Jak inaczej można określić pojawiający się w ekspozycji statek Nostromo, którego kształt – rozległa struktura z rozbudowanymi wieżami i strzelistymi iglicami – bardziej przywodzi na myśl dryfującą w próżni, średniowieczną katedrę niż tradycyjny kosmodrom? Niecodzienne wrażenie potęguje ukazanie wnętrza frachtowca – mimo przeważającej elektroniki opustoszałe, klaustrofobiczne korytarze, ostatecznie prowadzące do komór hibernacyjnych uśpionej załogi, budzącej się z niewiarygodnie długiego snu niemal wzorem wampirów z Draculi Brama Stokera.
Atmosfera gotyckiego horroru staje się jeszcze bardziej wyraźna po narodzinach tytułowego monstrum, gdy bohaterowie są zmuszeni przemieszczać się po coraz mroczniejszych zakamarkach statku kosmicznego. Dwie z pięciu konfrontacji bohaterów z potworem mają miejsce w rozległej ładowni, która przez skapującą ze sklepienia wodę i zwisające łańcuchy z miejsca kojarzy się ze stereotypowym, zamkowym lochem. Sam Obcy przez cały czas wykorzystuje sieć szybów wentylacyjnych niczym tajemne przejścia, by pojawiać się, atakować i znikać niczym upiór, zaś w pamiętnym finale owy niesławny wytwór wyobraźni Hansa Rudolfa Gigera – dzięki swym biomechanicznym kształtom – niemal perfekcyjnie kamufluje się na tle ścian i przewodów kapsuły ratunkowej, przez krótką chwilę stanowiąc jej integralną część niczym katedralny gargulec.
Znaczący element grozy – zarówno gotyckiej, jak i lovecraftowskiej – stanowi również wrak obcego statku, będący zarówno źródłem całego koszmaru, jak i największą z tajemnic. Monumentalna struktura z jednej strony skrywa sekrety wzorem zamkowych ruin z powieści gotyckich, z drugiej zaś przeraża swą stylistyką, do której trudno znaleźć bardziej adekwatne określenie niż „obca” – bliżej jej bowiem do skamieniałych wnętrzności zwierzęcia o obrzydliwych, wręcz zbereźnych kształtach niż znanych nam układów elektronicznych. Choć sam Lovecraft otwarcie gardził erotyzmem, styl graficzny Gigera – łączący technologię z żywymi tkankami i motywami erotycznymi – zaskakująco skutecznie wywołuje wrażenie obcości i niepokoju, wywołane tak przewrotną grą na podświadomości widza. Poczucie lęku dodatkowo wzmaga brak jakichkolwiek wyjaśnień co do genezy samego statku, jak i kryjącej się na nim potworności. Co za rasa mogła stworzyć tak dziwaczną strukturę i powołać do życia tytułowe wynaturzenie? Dlaczego jedyny załogant statku zginął? Czemu służyły tysiące jaj Obcego w ładowni? Kto nadał ostrzeżenie, mylnie wzięte przez załogę Nostromo za sygnał SOS? Tak silne poczucie niewiedzy w połączeniu z atmosferą obcości i narastającym napięciem daje widzom do zrozumienia, jak tajemniczy, niepojęty i przerażający może być sam kosmos.
Tak jak wspomniałem w pierwszej części tekstu, symbolem takiej wizji wszechświata w lovecraftowskim horrorze jest potwór. A tytułowy Obcy stanowi nie tylko mistrzowską kompilację głęboko zakodowanych w ludzkiej psychice fobii (od strachu przed pająkami, pasożytami i wężami po liczne elementy wskazujące na seksualną perwersję), lecz także filmowy odpowiednik monstrum z opowiadań Lovecrafta. Ociekający śliną i lepkim śluzem stwór jest hybrydą totalną, łączącą cechy nie tyle człowieka i różnych zwierząt, co w ogóle istoty żywej z rozkładającym się trupem i maszyną. W rezultacie stanowi szczytowe osiągnięcie ewolucji w mrocznej wizji Gigera, będące zarazem odpowiednikiem lovecraftowskiego Przedwiecznego – monstrum potrafiącego przetrwać w każdych warunkach, i dla którego wszystkie inne formy życia są jedynie ofiarami (nie licząc oszczędzanego przy każdej okazji kota – zwierzęcia wręcz ubóstwianego przez Lovecrafta!). Tak potworną naturę doskonale streszczają pełne mizantropijnego zachwytu słowa jednego z bohaterów filmu, które równie dobrze mógłby napisać sam Pustelnik z Providence: „Organizm doskonały, którego morfologicznej perfekcji dorównuje jedynie jego wrogość. (…) Urodzony zwycięzca… nietknięty świadomością, wyrzutami sumienia czy złudzeniami moralności.”[3] Obcy nie jest tylko kolejnym, demonicznym straszydłem, lecz raczej nieznaną nauce formą życia, kierującą się najbardziej podstawowymi potrzebami, takimi jak odżywianie się czy rozmnażanie – potworność wynika tu ze sposobów ich załatwiania, odmiennych od przyjętych przez nas i zarazem bardzo naturalistycznych. Jednak najbardziej imponujący wydaje się pierwotny pomysł na zakończenie, w którym potwór z ukrycia zabija ocalałą Ripley i naśladując jej głos nadaje przez radio wezwanie o pomoc, wabiąc następne ofiary. Taki finał nie tyle uczyniłby Obcego zaskakującym do samego końca, co odpowiadałaby w większości pesymistycznym zakończeniom powieści Lovecrafta, w których człowiek na ogół ponosił dotkliwą klęskę w starciu ze znacznie potężniejszym bytem.
Jednak i bez tak niecodziennego finału twórcom udało się zachować charakterystyczną dla kosmicznego horroru mizantropię, przejawiającą się w przekreśleniu znaczenia ludzkiego podmiotu. Załogę Nostromo nie stanowią herosi zwalczający potwory, a zwyczajni ludzie, którzy mimo pewnej prostoty charakterów sprawiają wrażenie psychologicznie wiarygodnych. Zaskakująco pasuje do horroru fakt, iż od samego początku główną motywacją bohaterów do wszelkich działań jest strach – wpierw przed utratą zysków (gdy korporacyjny protokół wymaga od załogi Nostromo zbadanie tajemniczego sygnału pod groźbą anulowania zapłaty), a później przed utratą życia, gdy tylko pierwszy załogant zostaje zainfekowany przez obcą formę życia. Co więcej, już od początku filmu widać znaczącą wyższość statku nad jego własną załogą – nadzorująca go sztuczna inteligencja (nazywana przez bohaterów „Matką”) w znacznym stopniu działa samodzielnie, zaś kierując się regulaminem zbacza z kursu i wybudza zahibernowaną załogę, by ta wbrew swej woli zbadała źródło nieznanego sygnału. Sytuację bohaterów dodatkowo pogarsza fakt, iż jeden z nich okazuje się być w istocie zamaskowanym androidem – robotem o strukturze parodiującej żywą tkankę w chyba najbardziej obrzydliwy sposób – gotowym uśmiercić resztę załogi, byleby tylko sprowadzić Obcego do zainteresowanej nim korporacji. W tak przedstawionych realiach liczą się jedynie odgórnie narzucone programy, technologia i żądza zysków, zaś ludzka wola i życie nie mają już najmniejszego znaczenia.
Inną, zdecydowanie najbardziej ludzką cechą wszystkich bohaterów „Obcego” jest ich słabość wobec tytułowego monstrum – człowiek pozostaje bowiem silny tylko na własnym, dobrze znanym terytorium, zaś wkraczając w sferę Innego staje się słaby i mizerny niczym mrówka wobec ulewy (a co może być na dłuższą metę straszniejsze od samego braku kontroli nad sytuacją?). Nawet mimo happy endu próżno szukać w filmie Scotta heroicznych wyczynów czy aktów poświęcenia, które przyniosłyby cokolwiek więcej niż śmierć śmiałka w żałosnym krzyku przerażenia. Ludzie są bezradni już wobec małego, pająkowatego pasożyta, którego naturalne mechanizmy obronne praktycznie uniemożliwiają uratowanie jego ofiary. Największą jednak grozę budzi konfrontacja z samym Obcym – symbolicznym Innym i ucieleśnieniem Nieznanego, potworem teoretycznie nie mającym prawa istnieć, a zatem podważającym dotychczasowy światopogląd bohaterów. De facto każde spotkanie z nim nie tyle kończy się ofiarami w ludziach, co praktycznym brakiem oporu ze strony zaatakowanych nieszczęśników, zazwyczaj sparaliżowanych z najczystszej zgrozy. Nawet protagonistce w finale filmu udaje się przeżyć tylko i wyłącznie dlatego, gdyż jak najdłużej unikała kontaktu wzrokowego z potworem, dodatkowo dodając sobie otuchy nerwowym nuceniem dziecięcej kołysanki – jakby już sam widok kosmicznego wynaturzenia był zgubny dla ludzkiej psychiki, zaś jedynym sposobem na przetrwanie było oparcie się o coś nie tyle dziecinnego, co równie nieracjonalnego, co sam Obcy.
OSWOJENIE BESTII
Sytuacja prezentuje się zupełnie inaczej w kontynuacji zatytułowanej w Polsce jako Obcy. Decydujące starcie. Chociaż film Jamesa Camerona zalicza się do klasyki horroru science fiction (zaś dla fanów uniwersum Obcego stanowi wraz z oryginałem dzieło fundamentalne), trudno tu mówić o opisanej przedtem grozie niesamowitej. Ikoniczny wydaje się być sam fakt nadania tytułowemu potworowi naukowej nazwy ksenomorf (dosłownie „obcy kształt” lub „obcokształtny”). Podobnie jak w Księdze Rodzaju Adam okazywał swoją władzę nad Stworzeniem poprzez nazywanie każdego zwierzęcia, tak i tu Obcy uległ swoistemu oswojeniu poprzez racjonalizację. Przestał być już Obcym – symbolicznym Innym i ucieleśnieniem Nieznanego – a stał się zaledwie kolejnym gatunkiem kosmity określanego fachowym mianem insektoid[4] (owadzim stworem żyjącym w koloniach, których centrum stanowi królowa-matka roju). Podobnej przemianie uległa reszta filmowego stylu – mimo umiejętnej dramaturgii i budowania napięcia praktycznie nie ma mowy o wcześniejszej tajemniczości czy grozie wynikającej z poczucia własnej marności. Jak bowiem można się bać czegoś, co da się rozstrzelać serią z karabinu?
Choć po sukcesie filmu Camerona trzykrotnie próbowano wrócić do pierwotnej formy horroru stawiającego nastrój ponad akcję, każda z tych prób skończyła się artystyczną klęską. Pierwsza taka próba – Obcy 3 w reżyserii Davida Finchera – padła nie tyle ofiarą zawyżonych oczekiwań widzów po sukcesie efektownego filmu Camerona, co chaotycznej produkcji wynikającej z rozbieżnych pomysłów realizacji i kurczącego się budżetu, wymuszającego na twórcach połączenie kompletnie niepasujących do siebie materiałów. W rezultacie fani Obcego otrzymali film niewybijający się ponad przeciętność. To z kolei na długi czas przekonało Hollywood do naśladowania bardziej przystępnego i zyskownego stylu Camerona – w rezultacie zarówno Obcy. Przebudzenie, jak i obie części Obcy kontra Predator praktycznie zrywają z kosmicznym horrorem na rzecz rozrywkowego kina akcji.
Ostatecznie za największe rozczarowania uchodzą ostatnie dwa filmy z uniwersum Obcego – paradoksalnie będące dziełami samego Ridleya Scotta, który wyreżyserował pamiętny oryginał. Oczekiwania były ogromne – od początku zapewniano o powrocie do korzeni zarówno pod względem tematycznym (kosmiczny horror), jak i technologicznym (dopracowana scenografia i efekty praktyczne zamiast komputerowych), ponadto hype train dodatkowo podkręcały zapowiedzi Prometeusza, wykonane w stylu mrożącego krew w żyłach zwiastuna oryginalnego filmu. Niestety, ambitny zamysł twórców zrealizowano zaledwie połowicznie. Niezaprzeczalnie oprawa audiowizualna z powodzeniem naśladuje nastrój oryginału, zaś fabuła bazuje na ciekawych pomysłach i refleksjach – w tym na idei genezy ludzkości i wszelkiego życia na Ziemi jako zaledwie efektu ubocznego działań znacznie starszej, kosmicznej rasy Inżynierów (motyw nie tyle popularny we współczesnej paranauce, co zaczerpnięty z klasycznej powieści Lovecrafta W górach szaleństwa, która pośrednio zainspirowała m.in. Coś Johna Carpentera – produkcję również uznawaną za wyjątkowo udany kosmiczny horror), do której miał należeć także pamiętny wrak napotkany przez załogę Nostromo. Jednakże historia traci swój potencjał przez niedopracowany scenariusz, zabijający cały jej potencjał licznymi niedociągnięciami i pozbawioną oryginalności, wręcz kiczowatą realizacją. Klęskę Prometeusza dodatkowo pogłębia jego kontynuacja – Obcy. Przymierze – która nie tyle powtarza błędy poprzedniego filmu, co ostatecznie daje do zrozumienia, iż twórcy nie potrafili nawet zdecydować się w kwestii tematu filmu. Zamiast z powodzeniem skupić się na fabule o jednolitej tematyce, rozwinięto i połączono wątki oryginalnego Obcego, wspomnianych przedtem Inżynierów i kolejnych problemów z androidami –z pewnością każdy z nich stanowiłby materiał na świetną historię, gdyby nie próbowano ich streścić w zaledwie dwóch filmach w tak chaotyczny sposób. Wszystko to, w połączeniu z niemal amatorskim wykonaniem nakłada się na dwa obrazy filmowe, stanowiące wręcz wzorowe przykłady zmarnowanego potencjału – zarówno na wybitne horrory, jak i dobre filmy w ogóle.
Póki co jedynie Obcy. Ósmy pasażer Nostromo tak wiernie spełnia opisane w eseju Lovecrafta postulaty grozy niesamowitej. Poprzez silną stylizację przenosi nastrój gotyckiego horroru w realia odległej przyszłości, zaś dzięki umiejętnie poprowadzonej narracji i dopracowanym efektom specjalnym – imponującym nawet dziś, po prawie czterech dekadach od premiery – wciąż potrafi wzbudzać wyjątkowe uczucie niepokoju, niewynikające z przestraszenia samym widokiem krwi czy głośnym piskiem potwora, a z dogłębnego wrażenia obcowania z Nieznanym.
Marcin Stasiak
Korekta: Joanna Dołęga
BIBLIOGRAFIA
- P. Lovecraft, Nadnaturalna groza w literaturze, [w:] Przyszła na Sarnath Zagłada. Opowieści niesamowite i fantastyczne, Włodzimierz Wieczorek, Poznań 2016.
Alien (1979) Quotes, b.d., m.imdb.com/title/tt0078748/quotes (27.11.2018).
Insectoid, b.d., en.m.wikipedia.org/wiki/Insectoid (27.11.2018).
[1] H. P. Lovecraft, Nadnaturalna groza w literaturze, [w:] Przyszła na Sarnath Zagłada. Opowieści niesamowite i fantastyczne, Włodzimierz Wieczorek, Poznań 2016, str. 494
[2] Ibid., str. 497
[3] Cyt. za: Alien (1979) Quotes, m.imdb.com/title/tt0078748/quotes (27.11.2018), tłumaczenie własne.
[4] Termin podaję za: en.m.wikipedia.org/wiki/Insectoid (27.11.2018).