Cząstki kobiety, czyli niewykorzystany potencjał intymności
Cząstki kobiety są kolejnym już filmem w karierze węgierskiego reżysera Kornela Mundruczó, lecz pierwszym, który zdobył tak duży rozgłos na arenie międzynarodowej. Ten sam twórca był również autorem głośnej teatralnej adaptacji scenariusza autorstwa Katy Wéber, co przyciągnęło przed ekrany między innymi fanów tego spektaklu. Główną bohaterką filmu jest grana przez Vannesę Kirby Martha, która podczas porodu domowego traci dziecko i która po tym wydarzeniu konfrontuje się z rzeczywistością wokół niej. Musi zmierzyć się ze zmianą relacji pomiędzy nią a jej partnerem, reakcją rodziny i z procesem sądowym, wytoczonym przeciwko położnej odbierającej poród. Od początku nie wiemy, czy śmierć dziecka była naturalna czy spowodowana zaniedbaniem w sztuce lekarskiej, dlatego właśnie spór o to staje się fabularnym fundamentem filmu.
Cząstki kobiety otwiera bardzo długa sekwencja porodu, która według mnie jest najlepszym elementem dzieła. Piękna, trwająca około pół godziny scena, została zrealizowana niemal bez cięć i mimo że nie pokazuje zbyt wiele szczegółów, sprawia wrażenie niezwykle intymnej. Cała uwaga skupiona jest na głównej bohaterce: jej uczuciach, bólu i relacji z partnerem, ojcem dziecka. Ów prolog jest bardzo autentyczny, przez co widz razem z Marthą odczuwa spektrum emocji. Warta uwagi jest cisza, która tylko momentami zastąpiona jest subtelną muzyką. To właśnie cisza buduje napięcie, jakby była zwiastunem nadchodzącej tragedii. Gdy pod koniec sekwencji na ekranie pojawia się tytułowa plansza, wydaje się jasne, że pełni ona rolę wyrazistej kompozycyjnej granicy pomiędzy tym, co było, a tym, co nastąpi w życiu postaci.
Dalsza część dzieła jest już zupełnie inna, mniej dynamiczna, sceny i sekwencje są względem siebie nierównomierne, czasem bardzo fragmentaryczne, przez co w narrację wkrada się chaos. W tej części filmu poznajemy historię Elizabeth, matki Marthy, oraz rozbudowuje się wątek Seana, partnera tytułowej protagonistki. Odkrywamy również szczegóły z ich życia, opinie lekarzy, prawników i innych ludzi na temat przeżytej tragedii. Niestety wraz z zakończeniem prologu rozmył się także intymny charakter filmu, który początkowo zdawał się być jego wielkim atutem. Skupiona na małej grupie bohaterów narracja pozostaje co prawda kameralna, lecz zanika delikatność, którą widzieliśmy na początku. Relacje między postaciami i ich ewolucja stają się momentami nielogiczne i, co najgorsze, nieuzasadnione fabularnie. Martha nie otrzymuje emocjonalnego wsparcia ze strony rodziny czy partnera, choć na początku zdawać by się mogło, że pozostają ze sobą w dobrym kontakcie. Z drugiej strony, problematyka i tragedia przedstawiona w filmie są tak odległe dla przeciętnego widza, że ciężko obiektywnie oceniać postępowania bohaterów. Historia momentami chwyta za serce, stawia ważne pytania, lecz nie jest wolna od błędów i nie do końca zrozumiałych zachowań postaci. Brakuje w niej też pogłębienia wątków drugoplanowych – rozczarowuje zwłaszcza sposób sportretowania siostry Marthy czy położnej.
Niewątpliwie największym atutem filmu jest gra aktorska. W szczególności zapada w pamięć zasłużenie nominowana do Oscara Vanessa Kirby. Jej niesamowita wrażliwość emanuje z ekranu, a postać Marthy wydaje się wręcz stworzona i napisana specjalnie dla Kirby. Jest w tej roli bardzo autentyczna i być może to rozwinięcie kariery, które przeniesie ją do grona tak znaczących, oscarowych aktorek jak Emma Stone, Frances McDormand czy Olivia Colman. Reszta obsady aktorskiej była dobrana perfekcyjnie: zarówno Shia LaBeouf w roli Seana, jak i Ellen Burstyn w roli Elizabeth zagrali bez żadnych potknięć, szkoda więc, że nie poświęcono im więcej czasu ekranowego.
Zdjęcia, mimo że niezbyt oryginalne, są estetycznie przemyślane, a kolorystyka perfekcyjnie odwzorowuje nastrój panujący na ekranie. W filmie cyklicznie pojawiają się motywy budowy mostu, wzrostu roślin czy kiełkowania nasion, przez co widz szybko może rozszyfrować szereg metafor, które odwzorowują stany psychiczne bohaterów. Jednakże symbolika ta, mimo swojej znaczącej roli w Cząstkach kobiety, podana jest w mało wyrafinowany i bardzo ostentacyjny sposób, co negatywnie wpływa na jej znaczenie i przekaz.
Cząstki kobiety, pomimo wielu wad, warto zobaczyć. Film przełamuje społeczne tabu na temat straty dziecka, pokazuje różne oblicza żałoby, a przede wszystkim wzrusza i uświadamia, poruszając tę strunę w naszym sercu, która z różnych względów mogła jeszcze nie zadrżeć.
Weronika Tutakowska
Korekta: Klaudia Dzierugo