Lato ze sztuką. Wywiad z dyrektorem artystycznym On Art Festival!

W dzisiejszej rozmowie gościem Cineramy jest Leszek Wejcman, dyrektor artystyczny największego festiwalu plenerowego w Europie Środkowo-Wschodniej. On Art Festival to ponad dwa miesiące pokazów (03.07.2020 – 06.09.2020) w dziesięciu miastach Polski.

Leszek Wejcman – Dyrektor artystyczny festiwalu ON ART

Zacznijmy od samego wydarzenia. Co wyróżnia On Art Festival na tle innych festiwali filmowych, które odbywają się w Polsce w ostatnich latach?

Sama skuteczna organizacja festiwalu w czasach pandemii jest już jego sporym wyróżnikiem (śmiech). Przez obecną sytuację do końca nie byliśmy pewni, jaką przybierze ostatecznie formułę. On Art Festival jest z założenia festiwalem filmów o sztuce. W tym roku otrzymaliśmy kilkaset propozycji filmowych z całego świata. Wyselekcjonowaliśmy z nich około stu tytułów i je prezentujemy polskiej publiczności.

Obecnie odbywa się już 9. edycja festiwalu. Z każdym rokiem rośniemy i zwiększamy swoją zauważalność. Rok temu On Art Festival odbywał się w pięciu miastach, a teraz jest to już dziesięć lokalizacji. Pracy przy organizacji jest bardzo dużo. Na szczęście dzięki współpracy z instytucjami kultury, muzeami, galeriami i władzami miast nie musimy być obecni wszędzie. Wszystkim tym partnerom proponujemy filmy do wyświetlenia dla publiczności. Co ważne oferujemy darmowy wstęp na pokazy dla widzów. Chcemy być dostępni dla wszystkich, powszechni i zarażać pasją do sztuki ludzi dookoła.

Oprócz instytucji kultury jesteśmy obecni również w kinach letnich – na leżakach, pod gołym niebem. Często nasze filmy krótkometrażowe pokazywane są przed głównym pokazem filmu spoza festiwalu. Jest to oczywiście próba dotarcia do szerokiej publiczności, która nie jest oswojona z taką tematyką. Liczymy, że przemycenie kilku szortów pokazujących różne odsłony malarstwa, tańca czy kina, będzie dla nich ciekawym i nowym doświadczeniem.

Jak dużym wyzwaniem w porównaniu do tradycyjnej formuły festiwalu filmowego (kilka/kilkanaście dni w jednej lokalizacji) jest organizacja wydarzenia w dziesięciu miastach Polski na przestrzeni dwóch miesięcy?

Nie wiem, czy jest to trudniejsze organizacyjnie. Myśleliśmy, czy nieco nie zmienić w tym roku formuły i nie dodać podczas jednego z weekendów również stacjonarnego wydarzenia np. w Warszawie. Wcale nie okazało się to jednak łatwiejsze. W tym momencie jesteśmy bardziej dystrybutorami filmów do współpracujących z nami instytucji kultury niż fizycznymi organizatorami każdego pokazu. Dzięki temu jest możliwy tak szeroki zakres naszego działania. To stanowi źródło naszego sukcesu. W przypadku wydarzenia “na miejscu” trzeba wynająć kino, ludzi do obsługi, zadbać o system biletowania. Nasza formuła jest inna, ale w związku z powyższym nie uważam, aby była trudniejsza w realizacji.

Z ilu osób składa się zespół organizujący tegoroczną edycję festiwalu?

W tej chwili przy wydarzeniu pracuje osiem osób. My głównie koordynujemy pozyskiwanie filmów, obsługę mediów społecznościowych i pozostałe kwestie organizacyjne. Główny ciężar organizacji festiwalu przypada na Fundację Rozwoju Kinematografii. Jest to fundacja, której jednym z działań jest także organizacja kin letnich, stąd też pomysł na połączeniu obu tych aktywności. Współpracujemy również z firmą Wyświetl Film, która zajmuje się technicznym przygotowaniem projekcji na dużych ekranach. Powiedziałbym, że jest to łańcuch ludzi dobrej woli, zainteresowanych kinem, który umożliwia tak szerokie dotarcie do publiczności, pod strzechy, mówiąc po staropolsku (śmiech).

Od kiedy Pan jest zaangażowany w organizację festiwalu?

Ja pracuję przy wydarzeniu od czterech lat i jestem głównym organizatorem międzynarodowego festiwalu. Wcześniej funkcjonował pod nazwą Sztuka i kino, a pokazy odbywały się głównie w Warszawie. Od tego momentu bardzo się rozwinęliśmy, również pod kątem interesujących lokalizacji, do których zapraszamy na seanse. Tylko w stolicy są to m.in. Łazienki Królewskie, Królikarnia, Muzeum Narodowe czy Zamek Królewski. Mówimy więc o czterech przepięknych miejscach, które są naszymi partnerami.

Lokalizacje naprawdę robią wrażenie. W jaki sposób odbiór kina podczas seansu w takich miejscach różni się od klasycznego pokazu na sali kinowej?

Myślę, że na pewno doznania są inne. Kto z nas nie kocha leżaczka, otwartej przestrzeni i takiej wspólnoty, która tworzy się z ludźmi współoglądającymi. Poza tym temat sztuki bardzo dobrze wpisuje się w te miejsce. Wszędzie w tych prestiżowych lokalizacjach puszczamy filmy krótkie. Bardziej w celu zainteresowania tematem ludzi, którzy niekoniecznie znaleźli się tam konkretnie dla naszego festiwalu, a dzięki temu być może skuszą się na seans dłuższy już w którejś z galerii sztuki czy muzeum, gdzie wyświetlamy filmy pełnometrażowe.

Czyli zapewniacie treści zarówno dla pasjonatów sztuki, jak i osób, które szukają oryginalnej rozrywki na letni wieczór w dużej metropolii?

Dokładnie tak jest. W związku z tym na etapie selekcji stawiamy sobie pytanie: „Kim jest nasza publiczność?” przez co nie jest ona łatwa. Bierzemy pod uwagę ludzi z różnymi zainteresowaniami i nastawieniem – zarówno koneserów sztuki, jak i osoby bez backgroundu i wiedzy.

Dodatkową kwestią jest fakt, że kategoria „film o sztuce” jest bardzo szeroka. Co to do końca znaczy? Przecież film jest sztuką samą w sobie. Sam staram się przemycać do konkursu filmy, które są dziwne, nietypowe, inne. Warunkiem jest jednak obecność tego elementu sztuki, choćby w postaci bohatera, który jest z tym światem związany zawodowo, będąc aktorem czy kompozytorem. Z żalem musimy odrzucać filmy, gdzie nie ma odniesienia do tematu, które nie nawiązują do sztuk wizualnych czy konceptualnych.

Czy międzynarodowość festiwalu w repertuarze przekłada się na międzynarodową widownię?

Jest to głównie polska publiczność. Pojawia się dosyć duża diaspora wschodnia, osób z Ukrainy, Białorusi czy Rosji. W naszym repertuarze znajdują się liczne tytuły z tamtych rejonów. My też nie zapraszamy twórców ze względu na specyfikę kin letnich. Ktoś przyjechałby z Izraela czy Argentyny na swój film, a pokaz by się nie odbył z powodu deszczu. Zwykle wszystko idzie zgodnie z planem, ale jednak jest to czynnik niezależny od nas.

Skoro już mówimy o czynnikach niezależnych od organizatorów – jak pandemia przełożyła się na organizację i ostateczną formułę festiwalu?

Była spora niepewność co do formy. Na pewno nie zakładaliśmy formuły online. Na szczęście tak się złożyło, że wraz ze zbliżającymi się wakacjami rząd zezwolił na organizację pokazów na świeżym powietrzu przy zachowaniu konkretnych restrykcji. Bardzo się z tego cieszymy, bo jest to bezpieczna formuła pozwalająca na miłe spędzenie czasu na świeżym powietrzu. Mieliśmy trochę szczęścia (śmiech).

Festiwal ma w tym roku swoją dziewiątą edycję. Jak rozwinął się na przestrzeni tych lat?

Ten rozwój jest przede wszystkim zasługą Fundacji Rozwoju Kinematografii czy mojej skromnej osoby, gdyż zaproponowałem wprowadzenie do programu konkursu międzynarodowego. Powiedziałbym, że przy robieniu czegoś na dużą skalę rozwój wynika często z efektu kuli śnieżnej. Nie rozpychamy się łokciami na scenie festiwalowej, po prostu robimy swoje. Z roku na rok instytucje, które z nami współpracowały, zostają na kolejne edycje i zapraszają kolejne. Liczymy, że w przyszłym roku będzie to jeszcze więcej miast. Myślimy o dalszym rozwoju, być może również w postaci stacjonarnego eventu lub pozyskania strategicznego partnera. Cieszy nas fakt, że formuła festiwalu się sprawdza.

Partnerzy to cel przyszłościowy, a jak w tym momencie wygląda współpraca z patronami medialnymi. Czy wspierają festiwal głównie mniejsze media, docierające do konkretnych grup zainteresowanych tematyką wydarzenia, jak na przykład Cinerama, czy są to również media o zasięgu ogólnopolskim?

Nie uważam się za eksperta od mediów, niemniej widzę w internecie bardzo demokratyczną przestrzeń. Czy to jest medium ogólnopolskie, czy mniejsza redakcja jak Państwa, to nie ma znaczenia. Oczywiście mamy większych patronów, jak TVP Kultura, TVP3 Warszawa czy Polskie Radio, ale na bieżąco rozmawiam z każdym dziennikarzem zainteresowanym festiwalem niezależnie od wielkości danego medium. Bardzo się cieszymy na współpracę z redakcjami takimi jak Cinerama, bo widzimy w tym wartość. My też nie jesteśmy bardzo dużą organizacją, tylko pasjonatami, którzy rozkręcają swoje pomysły i projekty. To jest właśnie najfajniejsze, że oddolnie łączymy twórców z publicznością.

Czy można wesprzeć jeszcze organizację tegorocznej edycji w roli wolontariusza?

Serdecznie zapraszamy, ale już bardziej w kontekście przyszłego roku. Teraz mamy już bardzo wielu wolontariuszy, którzy zgłosili się do pomocy. Na pewno dużym wsparciem będzie aktywność na facebooku, zapraszanie znajomych i osobiste pojawienie się na pokazach.

W takim razie w ramach zwieńczenia tego wywiadu, jakie tytuły Pan wskazałby jako szczególnie interesujące do obejrzenia w tym roku?

Mi trochę nie wypada wyszczególniać konkretnych tytułów ze względu na trwający konkurs. Zwróciłbym jednak uwagę na filmy polskie. Mając ogląd kilku tysięcy filmów obejrzanych do selekcji festiwalowej, uważam że wychodzą nam bardzo dobre obrazy o sztuce. Mamy bardzo wyedukowanych twórców. Zachęcałbym też do skuszenia się na pokazy długometrażowe.

Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić czytelników na pokazy trwające do 6 września, które odbywają się w Gdańsku, Sopocie, Warszawie, Krakowie, Łodzi, Bydgoszczy, Katowicach, Toruniu, Kielcach i we Wrocławiu. Więcej informacji w tym program pokazów znajdziecie na stronie internetowej oraz na profilu facebookowym. Dziękuję za rozmowę dyrektorowi artystycznemu festiwalu Leszkowi Wejcmanowi.

Dziękuję również redakcji Cineramy. Gorące pozdrowienia z Warszawy dla Trójmiasta. Do zobaczenia na festiwalu!

 

Wywiad przeprowadził: Mateusz Białas

Korekta: Łukasz Byczkowski

Udostępnij przez: