Miłość jest ślepa? Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa oczami romantyczki

Pamiętam dzień, kilka dobrych lat temu, kiedy umówiłam się z moim ówczesnym chłopakiem na wieczór filmowy, a on włączył Pitbulla. Nowe porządki. Wyszłam wtedy z mieszkania, trzaskając drzwiami.

Tłumaczyłam mu później moją reakcję – nie lubię filmów, które zaczynają się od scen rozwalania sobie łbów i rzucania inwektywami. Nie przekonuje mnie taka perspektywa, choć – podobno – nasz świat właśnie tak wygląda. I wcale nie chodzi o to, że musi być zawsze kolorowo… ale na boga! Nie pozbawiajcie mnie nadziei na to, że nie ma ludzi złych, a tylko pogubieni.

Po latach, tym razem dobrowolnie, sama sięgnęłam po kilka tytułów Patryka Vegi. Powiedzenie, że do tego „dorosłam” brzmiałoby zbyt górnolotnie. Ba! Byłoby kłamstwem, bo powód był dużo bardziej prozaiczny. Poznałam człowieka, który pracuje w policji i twierdzi, że Vega w swoich opowieściach wcale tak bardzo nie mija się z prawdą. Postanowiłam zgłębić temat. Zapoznawszy się z paroma tytułami, będąc na fali i traktując filmy o policjantach i gangsterach jako mniej lub bardziej wiarygodne źródło wiedzy o tych grupach społecznych, zdecydowałam się sięgnąć również po głośny film z ubiegłego roku – Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa w reżyserii Macieja Kawulskiego. I to temu tytułowi postanowiłam poświęcić recenzję.

Wspominałam już, że za filmami z przemocą w tle nie przepadam. Muszę jednak przyznać, że ta historia, mimo, że krwawa, całkiem mi się spodobała. Tę zasługę przypisałabym między innymi zabiegom, które pozwalają z dystansem podchodzić do wydarzeń w filmie. Bezimienny główny Bohater, grany przez Marcina Kowalczyka, nie dba o chronologię w snutej przez siebie opowieści. Prowadzi ją w taki sposób, aby całość układała się w spójny ciąg przyczynowo-skutkowy, pomija jednak nieistotne elementy. Jednocześnie zwraca się on bezpośrednio do widza, dzięki czemu angażujemy się w historię. Bohater szybko zyskuje naszą sympatię, nie oceniamy więc jego wyborów i kibicujemy mu na ścieżce przestępczej kariery.

W poprawnej recenzji powinnam wspomnieć więcej o środkach wyrazu, pozwolę je sobie jednak z bezczelną ignorancją przemilczeć. Przejdę za to do wątku, który spodobał mi się najbardziej. W pewnym momencie życia Gangstera pojawia się kobieta – Magda, grana przez Natalię Szroeder. Skromna ogrodniczka okazuje się być nie tylko doskonałą kochanką, ale również świetnym materiałem na żonę. Poznają się w kasynie. On próbuje ją poderwać, ona pozornie niedostępna początkowo odrzuca zaloty. Bohater podejmuje jednak wyzwanie i decyduje się udowodnić, że darzy ją nie tylko żywym zainteresowaniem, ale i szacunkiem. To wystarcza, by chwilę później wylądowali w miłosnym uścisku w szczególnej scenerii – na podłodze ozdobionej skórą upolowanego zwierzęcia, przy palącym się ogniu w kominku.

Już sama ta scena wiele mówi o Magdzie i jej upodobaniach do mrocznych klimatów, z których sama nie zdaje sobie sprawy. Jednak nie bez powodu na partnera życiowego wybiera mężczyznę, który na pierwszy rzut oka wzbudza podejrzenia. Nie chcąc zdradzać zbyt wiele, streszczę, że para szybko decyduje się na ślub i spłodzenie potomka (na drzewo w ich ogrodzie również znalazło się miejsce). Śledzimy ich luksusowe życie – bogato urządzony dom, egzotyczne wakacje. Ich dobrostan nie umyka uwadze rodziców Gangstera, oni jednak, tak jak i Magda, nie zadają pytań. Dziewczyna zbója zdaje się spychać do nieświadomości wszelkie niepokojące sygnały.

Nigdy nie pyta męża, w jaki sposób zarabia na ich dostatnie życie. Milczy, gdy w jednym z pudeł w garażu, znajduje broń. Nie docieka, z jakiego powodu, na jego koszuli znajduje plamę krwi. Wydawać by się mogło, że niepokoi ją to mniej, niż gdyby był to ślad szminki czy kobiecy włos na marynarce – Nie chce wiedzieć i ja to rozumiem. On jest jej światem. Reszta nie ma znaczenia.

Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa nie jest po prostu filmem sensacyjnym. Jest też opowieścią o ślepej miłości i życiu we własnym, wyidealizowanym świecie, w którym nie ma miejsca na problemy – jest za to przestrzeń na uczucia. Magda, tak jak i ja, wolała żyć w rzeczywistości naiwnej, pełnej nadziei i wiary w to, że nawet, jeśli wydarza się coś złego, nawet jeśli napotyka się trudności – są one do przezwyciężenia. I choć wydawałoby się, że romantyczki takie jak my łatwo jest skrzywdzić – w ciężkich chwilach sięgamy do rezerwy naszej wewnętrznej siły i z wysoko uniesioną głową stawiamy czoła wszelkim przeciwnościom losu. Dzięki postaci Magdy twórca nie wyklucza żadnego odbiorcy. I choćby dlatego warto obejrzeć jego film.

Julia Kuciara

Udostępnij przez: