Music – najlepsze (nie)musicalowe otwarcie 2021?

Jako małe dziecko lubiłam uczestniczyć w roratach. Właściwie nawet bardziej od magicznego nabożeństwa w mroku poranka, przy blasku lampionów, cieszyły mnie kakao i świeżo upieczona drożdżówka na plebani. Siadaliśmy wszyscy razem, z kubkami w ręku, i przy dźwiękach gitary nuciliśmy kolędy. Nasz ksiądz powtarzał, że zaśpiewana z radością piosenka jest najpiękniejszym wyrazem miłości – i to wspomnienie wróciło do mnie po seansie Music.

W stronę nieszablonowości

Music – produkcja, w której aktorzy tańczą i śpiewają, niebędąca przy tym musicalem. Dzieło zgłębiające problematykę ludzi po przejściach, ale niekoniecznie film psychologiczny. Music, które nie jest tylko o muzyce. Brakuje mi słów, by opisać to, co przeżyłam podczas seansu. Z początku sceptycznie zakładałam, że Music okaże się kolejnym dziełem poruszającym trudy wychowania osoby z zaburzeniami (w tym przypadku dziecka z autyzmem). Nic nie zapowiadało „fali uderzeniowej”. Tak nieszablonowy film o wielokrotnie już poruszanej tematyce nie był czymś prostym do osiągnięcia, a mimo to rezultat okazał się olśniewający.

Zbiór rzeczy niecodziennych

Zacznijmy od reżyserki. Za Music odpowiedzialna jest Sia, znana dotychczas ze świata muzyki. Nawet jeśli ktoś z was nie kojarzy image’u tej wokalistki (ogromne, platynowe lub platynowo-czarne peruki zasłaniające twarz), to już trudno było nie usłyszeć jej najsłynniejszych przebojów – choćby Chandelier, Elastic Heart czy Cheap Thrills – granych po wielokroć przez największe stacje radiowe. Wymienione utwory cieszyły się popularnością także dzięki wyjątkowym teledyskom, w których wystąpiła młoda, bardzo ekspresyjna tancerka, Maddie Ziegler.
Sama Sia w świecie showbiznesu jest kimś interesującym – przez długi okres nie prezentowała twarzy swoim fanom, przez co otaczała ją mgiełka tajemniczości, natomiast po staniu się piosenkarką wielkiego formatu zasłynęła między innymi z pytania swoich fanów o zarobki, aby na tej podstawie ustalać ceny biletów na swoje koncerty. Teraz jej nieszablonowe portfolio wzbogaca filmowy debiut.
Wcześniejsze wspomnienie o bohaterce teledysków piosenkarki nie było przypadkowe – słynąca z niezwykłego talentu tanecznego Ziegler stała się popularna dzięki współpracy z Sią. Mimo, iż była ona twarzą niezliczonych koncertów i wideoklipów, powierzenie jej głównej roli w Music było ryzykowne. Wybór castingowy okazał się jednak strzałem w dziesiątkę. Ziegler zagrała tytułową rolę Music, znaną także pod imieniem Millie, dziecko ze spektrum autyzmu, o wyjątkowych potrzebach. Każdy dzień dziewczyna przeżywa tak samo, w wyuczonej rutynie i pod czujnym okiem babci. Kiedy jednak starsza kobieta umiera, brzemię spada na siostrę Music, Zu (Kate Hudson), która także nie radzi sobie ze światem, mimo sprawności umysłowej i fizycznej. Tak zaczyna się przepiękna lekcja o potrzebach, słuchaniu, a przede wszystkim – o miłości.

Zderzenie nieporozumień

Uważam, co także powoli klaruje się w ocenach przyznawanych tej produkcji, że Music nie będzie miało wielkiego grona fanów. Film w swojej formie, bez dokładnej analizy, wydaje się banalną, wręcz infantylną produkcją, pełną jaskrawych kolorów i dziwnych kostiumów. Sceny fabularne przeplatane są tu czymś, co można by zamknąć w szufladzie z bardzo dziwnymi teledyskami. Warto jednak się zastanowić, dlaczego taki kształt przybrała całość.
Pseudonim głównej postaci jest nieprzypadkowy – muzyka dla Music znaczy coś więcej niż tylko linię melodyczną i słowa. Każda osoba z autyzmem inaczej reaguje na bodźce. Dla bohaterki szczególne znaczenie mają dźwięki. Jej słuch jest na tyle czuły, że jest w stanie usłyszeć szept z sąsiednich mieszkań. Przy tak rozwiniętym zmyśle słuchu oczywistym jest, że muzyka ma silne oddziaływanie na dziewczynę. Idąc dalej tym tropem, możliwie, że cały jej obraz świata jest w jakiś sposób powiązany z dźwiękiem. A jeśli tak, to każdy z muzycznych przerywników jest próbą odzwierciedlenia sposobu myślenia bohaterki, co wiąże się z chęcią zrozumienia jej perspektywy i postrzegania otoczenia. Takie spojrzenie na konstrukcję filmu tłumaczy także przejaskrawienie i nieprzystępność, które od razu zwracają naszą uwagę.
Pomimo bogatej oprawy muzycznej, film Sii trudno nazwać musicalem. Nawet jeśli piosenek nie możemy traktować jako subiektywnej wizji Music, można je wpisać w losy Zu i Ebo (Leslie Odom Jr.) i w ich niewypowiedziane obawy, niepewność, ich wewnętrzne głosy, te niespokojne, których czasem człowiek nie jest w stanie wymówić na głos. W przeciwieństwie jednak do modelowego musicalu, w Music przerywniki muzyczne nie stanowią spójnej całości, wydają się oderwane od wcześniejszych sekcji fabularnych. Co więcej, po usunięciu tychże fragmentów, film mógłby wydać się kompletny. Biorąc jednak pod uwagę teorię o sposobie postrzegania świata przez Music, muzyka w filmie nabiera innej głębi, niż w musicalu – każdy przerywnik odnosi się do historii głównej bohaterki, ukazanej bezpośrednio jej oczami.

Wyjątkowa forma

W rezultacie oglądamy film o wielokrotnie podejmowanej tematyce i który na pierwszy rzut oka może wydać się dziełem schematycznym, tyle że utrzymanym w osobliwej quasi-musicalowej formie. Jednakże będę bronić tej produkcji. Fabuła nie jest oczywista, trzeba poświęcić chwilę, aby ją zrozumieć, przyswoić jej strukturę, odkryć ukrytą pod tą warstwą perłę. Historia Music i Zu, dwóch zagubionych kobiet, ich trudu zrozumienia siebie nawzajem, poznania swoich potrzeb i słabości, jest na swój sposób wzruszająca. Wątki poboczne tej produkcji – nauczyciela boksu, którego była żona wychodzi za jego brata; chłopaka adoptowanego przez azjatycką rodzinę, który zostaje zmuszony do trenowania sztuk walki– stanowią kalejdoskop marzeń, pracy nad sobą i gonieniem za szczęściem. To wszystko składa się na niekoniecznie film łatwy, ale z pewnością warty uwagi.
Rozpoczęłam ten tekst wspomnieniem z mojej przeszłości. Dlaczego ten film mi o tym przypomniał? Przez swoje zakończenie. Zu przygotowuje się do zaśpiewania piosenki, skomponowanej przed laty przez ich matkę. Zanim jednak zdąży dokończyć pierwszy wers, Music zaczyna śpiewać. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że ta bohaterka zna jedynie wyuczone słowa. Każdy nowy wyraz stanowi dla niej ogromny trud, jednak mimo to, śpiewa swojej siostrze o miłości. Pokazuje na jedyny, możliwy dla niej sposób, jak bardzo ją kocha. Ten wspólnie zaśpiewany fragment to wzruszające podsumowanie fabuły i podkreślenie mocy, jaką ma miłość. W tym przypadku miłość Music do Zu.

 

Patrycja Stępień
Korekta: Anna Felskowska

Udostępnij przez: