Najlepszy film o Batmanie
Nigdy niekończąca się krucjata
Bez cienia wątpliwości Batman należy do czołówki najbardziej znanych superbohaterów. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż Mroczny Rycerz jest liderem w tym „konkursie popularności”. Dzięki temu przygody zamaskowanego krzyżowca zostały dość szybko przeniesione z kart komiksu na inne media, gdzie największą estymą cieszą się liczne adaptacje audiowizualne. Ekranizacje kinowe zaczęły się już w latach 40-tych, później w latach 60-tych na ekranach telewizorów triumfy święcił kampowy serial Batman z Adamem Westem w roli głównej. Jednakże największy szał na tą postać nazwany później Batmanią zaczął się od Batmana Tima Burtona z 1989 roku.
Film ten był ogromnym sukcesem kasowym. Burton zdołał wskrzesić wśród masowej widowni wizję Batmana jako mrocznego mściciela. W 1992 roku na horyzoncie pojawił się sequel Powrót Batmana. Na fali popularności filmów Burtona, animatorzy pracujący dla Warner Bros. ‒ Bruce Timm oraz Eric Radomski ‒ dostali zielone światło na stworzenie serialu animowanego o przygodach mrocznego rycerza. Tak powstał Batman: The Animated Series, który debiutował w tym samym roku, co wspomniana kontynuacja Batmana.
Pierwszy sezon cieszył się dużym uznaniem zarówno wśród krytyków, jak i fanów. Kreskówka była uwielbiana między innymi za różnorodne i trudne tematy, poważne scenariusze, estetykę oraz grę aktorską. Warner Bros. zleciło głównemu producentowi serialu – Alanowi Burnettowi ‒ napisanie scenariusza do pełnometrażowej animacji. Po krótkim ośmiomiesięcznym okresie produkcyjnym (średni czas powstawania animacji kinowej to około dwa lata) w 1993 roku na ekranach kin pojawił się Batman: The Mask of The Phantasm, dziejący się w tym samym uniwersum co serial. Za reżyserię ponownie odpowiadał duet Timm i Radomski.
Batman/Bruce Wayne, Teraźniejszość/Przeszłość
W Gotham City zaczynają ginąć szefowie zorganizowanych grup przestępczych. Zabójcą jest tajemnicza zamaskowana postać – Phantasm (Stacy Keach). Winą za zbrodnie zostaje obarczony obrońca miasta ‒ Batman (Kevin Conroy). Najlepszy detektyw na świecie rozpoczyna śledztwo w celu ustalenia tożsamości mordercy oraz oczyszczenia swojego imienia. Pozostali przy życiu gangsterzy w obawie przed Batmanem wynajmują jego nemezis, Jokera (Mark Hamill), aby rozprawił się ostatecznie ze swoim wrogiem. W tym samym czasie sam Bruce Wayne musi zmierzyć się z powrotem starej znajomej, Andrei Beaumont (Dana Delany), która ponownie wywróci jego życie do góry nogami.
Fabuła podzielona jest na dwa wątki: teraźniejsze zmagania Batmana przeplatają się ze scenami z jego młodości. Retrospekcje ukazują pierwsze kroki Bruce’a Wayne’a w walce z przestępczością. Nie posiada wówczas jeszcze ostatecznej wersji kostiumu oraz sekretnej tożsamości. W międzyczasie poznaje Andreę, a także zaczyna zastanawiać się nad swoją przyszłością. Im historia posuwa się dalej, tym wyraźniej widać, jak oba wątki coraz bardziej rezonują. Demony z przeszłości powracają zarówno do Bruce’a, jak i Andrei.
Kinowa jakość
Nie można zarzucić Mask of the Phantasm niedopracowania. Film prezentuje pokaźną ilość wysokich walorów produkcyjnych; jest to dziedzictwo po macierzystym dziele uniwersum.
Batman: The Animated Series wyróżniał się na tle innych seriali animowanych poziomem realizacji oraz unikalną stylistyką. Zarówno kreskówka, jak i jej pełnometrażowy spin-off miały pełnoprawną, orkiestrową ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez Shirley Walker. Muzyka w samym filmie została wzbogacona o chóralne wokale, które współgrały z neogotycką architekturą Gotham.
Sam wygląd miasta był inspirowany stylem art déco. Nowatorskim rozwiązaniem przy procesie rysowania klatek animacyjnych było użycie czarnego papieru zamiast białego, a elementów tła, które były ciemne jak noc, nie kolorowano. Zabieg ten dobrze wpisywał się w mroczny klimat całej produkcji. Twórcy nazwali później tę stylistykę „Dark Déco”.
Aktorstwo na wysokim poziomie, niekojarzące się z ówczesną teatralnością głosów w kreskówkach, doprowadziło do stanu, gdzie wielu fanów do dziś, czytając komiksy, w dialogach postaci „słyszy” głosy Kevina Conroya czy Marka Hamilla.
Wszystkie te elementy zostały przeniesione do filmowej wersji. Sekwencja otwierająca prezentuje architekturę miasta, wykorzystując animację komputerową. Większy budżet pozwolił na ulepszenie sfery wizualnej, sceny akcji są bardziej dynamiczne i mają bogatszą choreografię w porównaniu do podobnych sekwencji prezentowanych w serialu. Film nie był produkcją telewizyjną, więc twórcy mogli umieścić w nim elementy dla starszego odbiorcy. Przykładowo: w trakcie starć bohaterowie (lekko) krwawią, a śmierci postaci były nie tylko wspominane, ale także pokazywane bezpośrednio.
„Nie liczyłem, na bycie szczęśliwym”
Mask of The Phantasm najbardziej i najlepiej ze wszystkich filmów o Batmanie zagłębia się w psychikę Bruce’a Wayne’a. Element ten często jest zaniedbywany w filmach aktorskich. Na przykład u Burtona Bruce Wayne nie jest postacią autonomiczną i brakuje jej wielowymiarowości. Nolan z kolei w swojej trylogii pierwotnie chciał skupić się na rozwoju protagonisty, co ostatecznie jednak zostało porzucone na rzecz historii antagonistów. W animacji zaś bardzo dużo czasu poświęcono głównemu bohaterowi i jego drodze ku zagładzie.
Wayne zaczyna kwestionować złożoną na grobie rodziców przysięgę, która mówiła o pomszczeniu ich śmierci poprzez wieczną krucjatę przeciwko złu. Poznawszy Andreę, szczerze się w niej zakochuje, co skutkuje rychłymi oświadczynami. Trauma po tragicznej śmierci rodziców zaczyna znikać. Bruce doskonale zdaje sobie sprawę, iż nie może połączyć życia mściciela z byciem dobrym mężem. Widzimy nawet, jak Wayne nad rodzinnym grobowcem błaga o pozwolenie porzucenia postanowienia z dzieciństwa, aby móc być w szczęśliwym związku z Andreą. Niestety po raz drugi spotyka go w życiu tragedia. Narzeczona bez ostrzeżenia znika, zostawiając list zrywający zaręczyny. Los Wayne’a zostaje ostatecznie przypieczętowany. Jakakolwiek szansa na szczęśliwe życie ginie, a niedługo potem po raz pierwszy przybiera on personę Batmana.
„Twój anioł śmierci czeka”
Scenarzyści na potrzeby swojej historii stworzyli zupełnie nową postać – tytułowego Phantasma, który odegrał rolę głównego antagonisty. Twórcy specjalnie uniknęli zapożyczenia kogoś z bogatej galerii wrogów Batmana. W tej fabule Phantasm działa na zasadzie kontrastu, jest jednocześnie podobny, ale i zupełnie inny od protagonisty. Obaj wykorzystują strach wobec swoich przeciwników, stając się czymś na kształt miejskiej legendy.
W międzyczasie z drugiego planu wyłania się znany wszystkim Joker. Nie ma on za wiele czasu ekranowego; nie oznacza to jednak, że jego wątek ma charakter wyłącznie drugorzędny. Klauni książę zbrodni zostaje umiejętnie wpleciony w fabułę, a jego obecność przypomina widzom o tym, jak rozbudowane jest uniwersum.
(Nie)zapomniany klasyk
W dniu premiery film nie był niestety szerzej dostrzeżony. Pierwotnie animacja miała trafić prosto na rynek wideo. Decyzja o przyjęciu dystrybucji kinowej została podjęta w końcowym stadium produkcji. Konsekwencją tego była między innymi bardzo skromna kampania marketingowa. Batman: The Mask of The Phantasm poległ w boxoffice. Porażka finansowa tej produkcji sprawiła, że później Warner Bros. bardzo długo nie produkowało kinowych filmów animowanych z postaciami ze stajni DC Comics. Od tamtej pory dystrybucja wszystkich animacji była zarezerwowana tylko i wyłącznie dla rynku wideo. Taki stan rzeczy przerwał dopiero Lego Batman: Film z 2017 roku, debiutując na ekranach kin.
Znajomość pierwowzoru serialowego nie jest konieczna przed zapoznaniem się z jego pełnometrażowym „kuzynem”, aczkolwiek wtedy na pewno bardziej doceni się atmosferę oraz zarysowanie obecnych i wówczas już nam znanych postaci i ich relacji (na czele z rywalizacją Jokera i Batmana).
Recepcja Batmana: The Mask of The Phantasm jest dość paradoksalna. Już pierwszego dnia film został doceniony przez krytykę i fanów. Stan ten utrzymuje się do dziś. Jednakże dla wielu osób spoza fandomu produkcja jest w ogóle nieznana; często jest też pomijana w zestawieniach filmów o Batmanie. Prawdopodobnie wynika to z niechęci przeciętnego widza do filmów animowanych oraz z powszechnego stereotypu, według którego animacja nie może być nośnikiem dojrzałych i wartościowych treści.
Produkcja ta jest jedyna w swoim rodzaju. Traktuje widza bardzo poważnie, przedstawiając historię o poświęceniu swojego dobra na rzecz ogółu. To wszystko zostało umiejętnie i koherentnie opowiedziane w zaledwie 75 minut. Naprawdę warto dać szansę tej iteracji Batmana i przekonać się, iż za rysunkami może kryć się więcej życia niż w „żywych ludziach”.
Kamil Sulak-Kozłowski
Korekta: Jakub Macierzanka