“Piękny Sergiusz”: niezgrabna, ale inspirująca zapowiedź francuskiej Nowej Fali

„Wszystkiego, co trzeba wiedzieć o reżyserowaniu, można się nauczyć w ciągu czterech godzin” – stwierdził Claude Chabrol po ukończeniu zdjęć do swojego debiutanckiego filmu. Z pewnością zrobił, co mógł, aby Piękny Sergiusz (Le beau Serge) nosił wszelkie znamiona filmu profesjonalnego: mimo to obraz urzeka formalną nieporadnością.

W lutym 1959 roku na ekranach francuskich kin pojawił się debiutancki film Chabrola – Piękny Sergiusz. Kosztował trzydzieści pięć milionów franków, czyli prawie sześć razy mniej niż przeciętny francuski film fabularny w tamtym okresie. Zrecenzowany przychylnie jeszcze przed premierą przez kolegów reżysera – krytyków z czasopisma Cahiers du Cinéma (Zeszyty Filmowe) – odniósł sukces, zachęcając innych miłośników kina do rozpoczęcia własnej kariery reżyserskiej. Chabrol, Truffaut, Godard, Rivette i Resnais uformowali w ten sposób „francuską Nową Falę”: przekształcając „kinofilię” w reżyserską praktykę, z krytyków stali się twórcami filmowymi (a więc obiektami krytyki – najczęściej własnej). Choć Piękny Sergiusz nie zapisał się w historii jako dzieło reprezentacyjne dla tego nurtu (zapewne z powodu swojej zbyt zachowawczej formy), stał się inspiracją kilku późniejszych filmowych fabuł.

 

Czarne na białym i białe na czarnym

Bohater filmu – François (Jean-Claude Brialy) – jest, jak na główną postać, bardzo zagadkowy. Z niewyjaśnionych powodów (do końca pozostaną one tylko domysłem) po dwunastu latach nieobecności odwiedza swoje rodzinne miasteczko – Sardent. Spotyka tam dawnego przyjaciela, tytułowego Serge’a (Gérard Blain), i z niepokojem odnotowuje jego moralny upadek: Serge jest gburowatym alkoholikiem, któremu nie zależy na stałej pracy, chociaż ma na utrzymaniu ciężarną żonę. Przejęty François wypytuje mieszkańców miasteczka o niedawną przeszłość przyjaciela i obecną sytuację życiową, odwiedza go w domu, rozmawia z jego żoną. Zdaje się, że chce mu pomóc; z ich dwójki to François jest przecież tym, któremu się udało – poznał świat i mógł zdobyć wyższe wykształcenie. Jego motywacja jest jednak niestabilna, rozmyta. Z jednej strony wypytuje, szuka rozwiązań, z drugiej – trudno oprzeć się wrażeniu, że bardziej od naprawiania świata interesuje go siedemnastoletnia szwagierka Serge’a, z którą angażuje się w seksualną relację. W jednej ze scen reżyser wyraźnie zresztą ujawnia zakłamanie François: wiedząc, że za chwilę odwiedzi go miejscowy ksiądz, bohater w pośpiechu zakłada okulary i układa się na łóżku w takiej pozycji, jakby przed chwilą czytał książkę. Gdy deklaruje chęć „świecenia przykładem” wobec zdegenerowanej gawiedzi, brzmi pretensjonalnie. Tymczasem gawiedź – z Sergem na czele – nie potrzebuje zbawcy, o czym François przekonuje się na własnej skórze: zostaje pobity przez przyjaciela. Jeśli zepsuty, pijany Serge bije zakłamanego, zdeprawowanego François, po czyjej stronie ma opowiedzieć się widz? Trudny wybór. W istocie bohaterowie wzajemnie się w sobie przeglądają: żaden z nich nie ma moralnej przewagi. Chabrol zaznaczył to nawet w warstwie wizualnej filmu: w pierwszej części François zawsze kontrastuje jasnym ubraniem z ciemno odzianym Sergem. Na koniec, gdy François brnąc przez śnieg, z bohaterskim poświęceniem przyprowadza pijanego przyjaciela do rodzącej żony, obaj ubrani są na czarno.

 

Piękny Sergiusz (1958), reż. Claude Chabrol

Formalna nieporadność

Piękny Sergiusz opowiadany jest w sposób przejrzysty – widz nie musi więc podejmować wysiłku intelektualnego, aby zrozumieć przebieg zdarzeń. Może co najwyżej uśmiechnąć się na widok topornego montażu, dzięki któremu nawet niewprawne oko dostrzeże w obrębie jednej sceny ujęcia z różnych nagrań. Równie nieporadnie wypadają próby opowiadania samym montażem, rodem z przedwojennej rosyjskiej awangardy: scena, w której François brnie przez śnieg, aby odnaleźć przyjaciela, przeplatana jest z udręczoną twarzą rodzącej żony Serge’a (dla wzmocnienia efektu przejście montażowe następuje w momencie, gdy François upada w śnieg). Chabrolowi nie udało się niestety – jak nieco później Godardowi w jego debiutanckim Do utraty tchu (1959) przekuć braków warsztatowych i sprzętowych w zalety. W Pięknym Sergiuszu śmieszą również kwestie, które bohaterowie wypowiadają sami do siebie, tłumacząc przy okazji przebieg akcji (pijany Serge, który teatralnie zatacza się wśród cmentarnych nagrobków, wygłasza monolog na temat swojego zmarnowanego życia i ewentualnej pomocy ze strony François). Czyżby reżyser bał się, że jego film nie jest dostatecznie zrozumiały, więc trzeba pewne rzeczy wyjaśnić słownie? Czy nie ufał filmowemu medium?

 

Kadr ze Struktury kryształu (1966), reż. Krzysztof Zanussi

Inspiracje

Zestawienie „mieszczucha”, „bywalca”, „wykształciucha” z zaściankowym „wieśniakiem” zainspirowało innych twórców filmowych: w 1966 roku przedstawiciel czechosłowackiej Nowej Fali – Ivan Passer – częściowo powielił tematykę debiutanckiego obrazu Chabrola w swoim Intymnym oświetleniu. Najlepszym przykładem inspiracji jest jednak nakręcona dziesięć lat później przez Krzysztofa Zanussiego Struktura kryształu (1969). Bohaterowie Struktury… – Marek (przyjezdny z dużego miasta) i Jan (mieszkaniec wsi) toczą światopoglądową walkę. Podobnie jak w obrazie Chabrola, wizualnym znakiem konfliktu są ubrania postaci – białe u Marka, czarne u Jana. Różnica między polskim a francuskim filmem polega jednak na tym, że Zanussi – wprawdzie nie wprost, ale jednak – wskazuje zwycięzcę sporu: Jana. Motyw powrotu człowieka „światowego” do małej rodzinnej miejscowości nieustannie zresztą cieszy się zainteresowaniem filmowców: całkiem niedawno Argentyńczycy Gastón Duprat i Mariano Cohn wykorzystali go w swoim nagrodzonym m.in. na MFF w Wenecji obrazie Honorowy obywatel (2016). Wrogość mieszkańców wobec niewygodnego przybysza-burzyciela porządku (podobna do wrogości mieszkańców francuskiego Sardent) jest w nim komicznie wyolbrzymiona. Znów jednak, wyraźniej niż u Zanussiego, wskazany zostaje moralny zwycięzca starcia: tym razem jest nim przyjezdny. Na tym tle siłą obrazu Chabrola pozostaje jego niejednoznaczność.

 

Piękny Sergiusz (1958), reż. Claude Chabrol

Dlaczego Sergiusz jest piękny?

W jednej z ostatnich scen filmu François rozmawia z żoną przyjaciela. Choć wcześniej nie darzyli się z Yvonne sympatią, teraz przepraszają się wzajemnie. Jest coś co ich łączy: miłość do Serge’a. Oboje znali go jeszcze zanim wpadł w depresję (bo tak trzeba to nazwać) i alkoholizm. François niewątpliwie podziwia go za żywiołowość, szczerość i bezkompromisowość – cechy, których jemu samemu brakuje. Przegląda się w nim jak w lustrze i niespodziewanie zamiast jego wad – widzi własne. Le beau Serge jest piękny także jako film. Pomysł fabularny do dziś ciekawi i inspiruje, choć jego realizacja w wykonaniu Chabrola jest nieco nieudolna. Nadał jednak swojemu filmowi wyraźny autorski (a więc zgodny z postulatami środowiska Cahiers du Cinéma) rys: umieścił akcję w miasteczku, w którym spędził dzieciństwo, zdjęcia zaplanował na porę roku, która kojarzyła mu się z latami beztroski: zimę. Wystąpił także w jednej ze scen jako mieszkaniec Sardent i dawny znajomy François. Trzeba pamiętać, że Piękny Sergiusz to hołd złożony kinu przez kinofila-amatora, efekt szczerej radości tworzenia, a przy okazji wstęp do jednego z najważniejszych zjawisk w historii światowej kinematografii, czyli francuskiej Nowej Fali. W tym również – poza treścią – kryje się jego wartość.

Piękny Sergiusz, tytuł oryginalny: Le beau Serge, rok produkcji: 1958, kraj produkcji: Francja, reżyseria: Claude Chabrol, scenariusz: Claude Chabrol, zdjęcia: Henri Decaë, montaż: Jacques Gaillard, występują: Jean-Claude Brialy, Gérard Blain, Bernadette Lafont, Michele Méritz, Jeanne Pérez

Udostępnij przez: