Ederly – Kafka po polsku
Reżyser Ederly, Piotr Dumała, z zawodu jest grafikiem, animatorem oraz konserwatorem rzeźb. Jego najnowszy film uzupełnia tę listę kompetencji o zawodowe inspiracje – jest nią twórczość dwóch wielkich pisarzy: Franza Kafki oraz Brunona Schulza. Co do pierwszego z nich – należy wspomnieć, że w 1991 roku miał premierę stworzony przez Dumałę i wyprodukowany przez Studio Semafor krótkometrażowy film animowany pod tytułem Franz Kafka, który przedstawiał kilka epizodów z życia austriackiego pisarza. Niektóre motywy z tejże animacji pojawiły się w Ederly. W warstwie wizualnej zaś Franz Kafka był przedsmakiem tego, co dwadzieścia pięć lat później reżyser postanowił pokazać na ekranie – tym razem za pomocą kamery i rzeczywistych plenerów: czarno-biały rysunek dziewiętnastowiecznej Pragi zmienił się w filmie w czarno-białe zdjęcia nocne i klaustrofobiczną przestrzeń wyludnionego miasteczka.
Tytułowe Ederly to zawieszona w czasie i przestrzeni miejscowość rodem z sennego koszmaru. Główny bohater, Słow (Mariusz Bonaszewski) pojawia się tam w konkretnym celu: na zlecenie miejscowego księdza ma zająć się konserwacją kościelnej rzeźby. Jednak każda osoba, którą spotyka na swojej drodze, rozpoznaje w nim kogoś innego: syna, brata, kochanka, lokatora, pomocnika. Skonsternowany Słow przyjmuje nadawane mu role, ostatecznie egzystując jakby w dwóch wymiarach: u księdza, jako lokator i pomocnik, u miejscowej rodziny – jako odnaleziony po latach syn. Czas rządzi się tu własnymi prawami – w każdym miejscu płynie inaczej, a przeszłości, o której opowiadają mieszkańcy, nie można w tym czasie racjonalnie umieścić. Płynna tożsamość bohatera oraz przenikanie się przestrzeni czasowych to elementy przywodzące na myśl prozę Schulza lub – na gruncie filmowym – nakręcone na jej podstawie Sanatorium pod Klepsydrą Wojciecha Hasa. Bohater Sanatorium, podobnie jak w Ederly, niepostrzeżenie przechodzi z jednego wymiaru w inny, zgadzając się na narzucone przez otoczenie role.
W filmie Dumały więcej jest jednak Kafki (z którego zresztą sam Schulz czerpał garściami). Oprócz groteskowych sytuacji i atmosfery snu pojawiają się tu znane z Procesu wątki: romans ze służącą, która niespodziewanie dla bohatera okazuje mu swoje względy, nieustanne poczucie zagrożenia, a przede wszystkim: oskarżenie, przesłuchanie i domniemana wina.
Reżyser w żadnym razie nie wpada jednak w poważny, filozoficzny ton dzieł literackich: Ederly to gatunkowa hybryda – trochę w nim z dreszczowca, nieco więcej z komedii, a nawet z kryminału. Właśnie z tego powodu – a także ze względu na charakterystyczny klimat – dzieło Dumały zasługuje na uwagę. Jednak teatralność inscenizacji (mimo dobrego aktorstwa), niezbyt błyskotliwe dialogi oraz zakończenie, w którym reżyser niespodziewanie porzuca niesamowitą atmosferę tajemniczego miasteczka na rzecz realizmu współczesnej metropolii, każe sklasyfikować Ederly jako interesujący eksperyment. I nic więcej.
Anna Felskowska