Podczas lektury gazet i oglądania telewizji mam ostatnio poczucie wszechogarniającego wpływu polityki i konfliktu światopoglądowego. Wybierając się do kina, mam ochotę odpocząć od tego zgiełku. Nienawistna ósemka – film reżysera, który był dla mnie zawsze bogiem, nie pozwala mi na chwilę wytchnienia, zaskakująco próbuje opowiedzieć o dzisiejszej Ameryce. Czy postmodernistyczny pastisz pasuje do takich historii? Czy nie doprowadziło to do wtórności najnowszej produkcji Quentina Tarantino?