Zoologia – studium samotności
Wykluczenie, inność i samotność są częstymi tematami historii filmowych, a outsider, szykanowany przez otoczenie, to wdzięczny główny bohater każdego opowiadania. Kino, tak jak i inne formy sztuki lubi pokazywać, że hejt, gnębienie i przemoc wobec jednostki osamotnionej są czynnościami łatwymi i chętnie uprawianymi, zwłaszcza, gdy popełniać je w grupie. Nie jest trudno kogoś wykluczyć, a powodów do tego są setki: wystarczy nieśmiałość, pochodzenie, wygląd, choroba, orientacja seksualna. Problem ten jest aktualny przede wszystkim dzisiaj, gdy tak wiele mówi się o dyskryminacji i uprzedzeniach. Filmy w tej kwestii lubują się zwłaszcza w bohaterach młodych (choć nie tylko), którzy początkowo wyśmiewani przez otoczenie, poprzez stopniową akceptację siebie, często z pomocą niespodziewanego sprzymierzeńca, udowadniają, że wcale nie są gorsi od pozostałych i potrafią wiele osiągnąć. Ostatnie sceny kończące się tryumfalnym zdobyciem ukochanego bądź ukochanej albo otrzymaniem pucharu w szkolnym konkursie wlewają w serca widzów pokrzepienie i nadzieję, że pomimo wątpliwości w swoje zdolności i ciągłego porównywania się z innymi, sami również są w stanie osiągnąć to, czego pragną, a niesprzyjające okoliczności nie są w stanie im przeszkodzić, jeśli tylko uwierzą w siebie. Częstymi bohaterami takich filmów są także geniusze, którzy wyśmiewani przez zazdrośników ostatecznie kończą jako wielcy naukowcy z wybitnymi osiągnięciami.
Jednak geniuszami bywają nieliczni, historie filmowe to jedno, a życie, jak to zazwyczaj bywa, wygląda inaczej. Wydaje się, że pognębianie prowadzące do zupełnej samotności i wyizolowania się ofiary, która nie jest w stanie nawet szukać pomocy są wystarczająco strasznymi skutkami wspomnianych zachowań. Szykanowania bywają jednak na tyle okrutne, że ofiara załamuje się kompletnie, co doprowadzić może ostatecznie do autoagresji, w tym także samobójstwa. Gazety od czasu do czasu szokują nagłówkami o nastolatkach, które, nie wytrzymując presji otoczenia, postanowiły targnąć się na swoje życie, ale przecież podobne sytuacje spotykają także dorosłych.
Na co dzień docinków, niewybrednych komentarzy i okrutnych żartów ze swojej osoby doświadcza główna bohaterka filmu Iwana Twierdowskiego Zoologia, który polscy widzowie oglądać mogli na ostatnim, dziesiątym festiwalu „Sputnik”. Kim ona jest? To Natasza, grana przez Natalię Pawlenkową, która za swoją rolę otrzymała nagrodę za najlepszą kobiecą rolę na festiwalu „Kinotawr” w Soczi. Pracuje w ZOO w niewielkim rosyjskim miasteczku, w którym mieszka z matką, zagorzałą chrześcijanką. Jej koleżanki z pracy bez przerwy się z niej wyśmiewają i dokuczają jej, co ta znosi z anielską cierpliwością. Jedynymi jej przyjaciółmi pozostają zwierzęta z zooparku, którymi się zajmuje. Wydaje się, że tylko chwile spędzane z nimi przynoszą jej momenty spokoju i przynajmniej tymczasowej radości. Samotna, podstarzała panna, cicha, szara myszka wydaje się idealnym obiektem kpin. Natasza niczym się nie wyodrębnia, jest po prostu niepewna siebie. Wkrótce okazuje się jednak, że ma w sobie ona coś wyjątkowego, co wyróżnia ją od pozostałych z jej otoczenia i co także ją napawa zdziwieniem i strachem.
Głównej bohaterce wyrasta bowiem ogon. Takie przypadki w medycynie zdarzają się i traktowane są jako dowód ewolucji człowieka, a w niektórych miejscach świata ludzie, którym się to przytrafiło traktowani są jako wcielenie bóstwa. Nataszy towarzyszą jednak strach i uczucie wstydu. Oto bowiem znajduje się kolejny powód, dla którego znajomi gotowi byliby ją wyśmiać i upokorzyć. Kobieta nikomu z otoczenia nie mówi o tym, co jej się przytrafiło, jej matka natomiast wkrótce zaczyna opowiadać o plotkach krążących po okolicy, jakoby pojawiła się tam kobieta-szatan, posiadaczka ogona, a kto wie, może także kopyt i diablich rogów. Zaniepokojona Natasza ze swoją „anomalią” fizyczną postanawia udać się do chirurga, który zleca jej rentgen. Przeprowadza go młody lekarz o imieniu Piotr, który zdaje się nie zwracać najmniejszej uwagi na ów „problem” i który traktuje Nastię z sympatią i wyrozumiałością. W zaskoczonej kobiecie, która nawet od matki słyszy jedynie ciągłe skargi i lamentowania, a która zostaje potraktowana jak zwykły, pełnowartościowy człowiek, budzi się uczucie do Pieti, któremu, jak się wydaje, ona również nie pozostaje obojętna. Wciąż są w niej jednak wątpliwości – czy uczucie lekarza na pewno jest szczere? Człowiekowi, którego tak często spotykają przykrości i upokorzenia bardzo ciężko jest uwierzyć w to, że ktoś może potraktować go po ludzku, pojawiają się lęk i podejrzliwość. Widać, że udręczonej bohaterce trudno jest uwierzyć, że ktoś może chcieć wyciągnąć do niej pomocną dłoń. Jednocześnie akceptacja ze strony lekarza jest dla niej zupełnie nowym, nieznanym dotąd uczuciem, którym Natasza zachłystuje się i które sprawia, że w końcu zaczyna postrzegać ona siebie inaczej i może zwyczajnie się uśmiechnąć, nie wstydząc się tego.
Gdy jakiś czas później u chirurga okazuje się, że zdjęcie rentgenowskie zrobione przez Pietię jest niewyraźne i konieczne jest powtórzenie badania, Natasza od razu chętnie spieszy do pracowni szpitalnej, aby móc ponownie zobaczyć lekarza. Dogania go w ostatniej chwili i nieskładnie zaczyna tłumaczyć, że potrzebne jest ponowne badanie. W jej głosie słyszalna jest nadzieja. Mężczyzna godzi się na zostanie po godzinach i powtórzenie rentgenu, na co kobieta reaguje uśmiechem i widoczną radością. Po powtórnym badaniu Natasza w ramach wdzięczności wręcza Pieti butelkę wina. Skąd wiedziała, że akurat tego dnia znowu uda jej się odwiedzić lekarza, skoro dopiero u chirurga dowiedziała się, że zdjęcie jest niewyraźne? Może i tak planowała zajść do mężczyzny, chcąc ponownie spotkać kogoś, kto okazał jej sympatię, pokazał, że jest normalnym człowiekiem. Może butelka wina znalazła się u niej przypadkiem, a może planowała wypić ją w samotności, próbując zapomnieć o swoich problemach. Prawdopodobną jednak wydaje się pierwsza opcja – Natasza gorąco pragnąć ponownie doświadczyć uczucia akceptacji, które przecież powinno każdemu człowiekowi towarzyszyć na co dzień. Gotowa jest na wiele, by móc ponownie spotkać się z mężczyzną. Początkowo Piotr odmawia prezentu, twierdząc, że jest Rosjaninem niepijącym, ale ostatecznie wino ląduje w jego rękach i razem z Nataszą udają się na plażę, gdzie na chłodnym wietrze urządzają sobie piknik. Zaraz potem Pietia prowadzi kobietę na swój ukryty wśród zarośli „plac zabaw”, czyli stare wyłożone metalowym pokryciem zbocze, z którego zjeżdża w blaszanej misie. Widząc napięcie, w jakim wciąż znajduje się Natasza proponuje jej wspólny zjazd, po prostu, dla zabawy, by mogła się rozluźnić, przez chwilę poczuć lepiej. Zaskoczona i zlękniona początkowo kobieta szybko z pomocą lekarza odkrywa, że chwilowe zapomnienie o otaczającej ją szarej rzeczywistości i przygnębiającym życiu jest możliwe. Krzyczy wniebogłosy zjeżdżając po metalowym zboczu i na moment czuje w sobie po prostu czystą radość, a także zaufanie, czego nie doświadczyła do tej pory. To dla niej nowe uczucia, którymi jest zachwycona i które pozwalają jej, być może po raz pierwszy w życiu, na nadzieję, że także ona może być szczęśliwa. Pozwolenie sobie na taką myśl jest ważnym krokiem w stopniowej akceptacji samej siebie, którego dokonuje Nastia. Gdy następnie para udaje się do jej domu, ta po takiej dawce adrenaliny, a także spożytego alkoholu czuje się już dużo pewniej, nie wstydzi się własnej nieśmiałości, własnego ciała – ogon, który na początku wydawał się karą, staje się jej integralną częścią. Nie boi się go pokazywać, bawić się nim. Pietia otwiera ją, a ona może być wreszcie sobą, nie będąc ocenianą.
Natasza zmienia się, nie wstydzi się swojego ciała: postanawia zmienić fryzurę, a także styl, zaczyna ubierać się tak, jak się jej podoba. Ogon nie wydaje się już przekleństwem
i powodem do skrępowania, chociaż wciąż ukrywa go przed otoczeniem.
Kolejne zdjęcie rentgenowskie również jest niewyraźne i okazuje się, że trzeba je powtórzyć. Zasadnym wydaje się pytanie, czy Natasza specjalnie nie poruszyła się podczas zabiegu, aby rentgen trzeba było powtórzyć, bojąc się wciąż wtedy, że nie uda jej się ponownie zobaczyć ukochanego lekarza. Czy zabieg u chirurga jest z resztą wciąż potrzebny, skoro wydaje się, że kobieta przyzwyczaiła się do swojego ogona?
Nowe oblicze Nataszy zostaje naturalnie zauważone w pracy, a ponieważ kobieta czuje się już dużo pewniejsza siebie, po raz pierwszy podczas spotkania z szefową nie boi się wygłosić swojego zdania. Po raz kolejny zostaje wyśmiana przez koleżanki, a oburzona pracodawczyni ruga ją nie tylko za nieodpowiedni stosunek do przełożonych, ale także strój. Kobieta jednak zmieniła się – komentarze współpracowniczek nie dotykają jej tak, jak wcześniej. Ma teraz przecież swojego Pietię, osobę, która akceptują ją taką, jaka jest i która sprawia, że Natasza wreszcie dostrzega swoją wartość i nie musi przejmować się tym, co myśli o niej otoczenie.
Niestety, otoczenie owo nie daje o sobie łatwo zapomnieć. Podczas tańców, na które kobieta udaje się z lekarzem, ponownie odsuwa od siebie smutki codziennego życia – podryguje wesoło w rytm muzyki, nie zauważając momentu, w którym ukryty ogon wypada spod ubrania. Wywołuje to natychmiastowy popłoch pośród pozostałych uczestników zabawy. Scena ta w okrutny sposób przypomina, że pomimo akceptacji ze strony Pieti, kobieta wciąż budzi powszechne oburzenie i strach, jest odrzucona przez społeczeństwo, które na coś innego i obcego reaguje przerażeniem i agresją. Ma ona jednak swojego ukochanego – czy warto zatem przejmować się tymi, którzy nic o niej nie wiedzą? Tymi, którzy odrzucają ją z lęku i niewiedzy?
Wkrótce Natasza zostaje zwolniona z pracy, a jej matka trafia do szpitala. Nastia wciąż jednak ma swoją miłość, która teraz pozostaje dla niej niemal wszystkim i której trzyma się kurczowo. Wciąż żyje w niej jednak odrobina zwątpienia – czemu takie szczęście miałoby spotkać właśnie ją? Świadczy o tym scena u wróżbitki, u której kobieta stara się pokonać swoje lęki. Nastii trudno uwierzyć w szczerość uczucia Piotra, nie tylko z powodu nieśmiałości i kompleksów, ale także dlatego, że nikt do tej pory nie okazał jej tyle dobroci i sympatii. Pomimo więc rozwijającej się przyjaźni wciąż pozostaje w niej cień zwątpienia.
Wkrótce następuje kulminacyjna historia opowieści – Natasza postanawia zabrać swojego ukochanego nocą do ZOO, aby pokazać mu uroki tego miejsca, gdy nikogo nie ma w pobliżu i poznać go z jej jedynymi przyjaciółmi – zwierzętami, zamieszkującymi park. Jest to dowodem zaufania, jakim darzy ona mężczyznę, wydaje się, że udało mu się przekonać ją, że z jego strony nie grozi jej żadna krzywda. Razem odwiedzają przyjaciół kobiety, karmią ich i wygłupiają się. Jedna z klatek jest pusta i para postanawia wejść tam, by położyć się i wspólnie odpocząć. Dochodzi między nimi do zbliżenia fizycznego – Natasza jest podekscytowana i pełna oczekiwania. I chociaż wydaje się, że Pietia traktuje ją z czułością i delikatnością, na twarzy kobiety wkrótce dostrzegamy rysę: zaskoczenie, a zaraz po tym ogromne rozczarowanie. Lekarz bowiem wkrótce traci zainteresowanie Nastią i skupia się wyłącznie na jej ogonie, z którym obcowanie zdaje się sprawiać mu ogromną przyjemność. Ponownie to jej „anomalia”, do której powoli się już przyzwyczajała, która stawała się po prostu jej częścią, wysuwa się na pierwszy plan, odsuwając ją – człowieka – na ten drugi. Zaufanie, którym kobieta obdarzyła Piotra znika. Całując i pieszcząc ogon kobiety, zapomina on o niej kompletnie, a ta czuje się zdradzona i oszukana, a także upokorzona. Świadczy o tym szok wypisany na jej twarzy i prędka ucieczka z miejsca zdarzenia. Kobieta natychmiast zbiera bowiem swoje rzeczy i udaje się do domu, pozostawiając lekarza w klatce – ostatnim, symbolicznym miejscu, w którym go widzimy, bo chociaż miał on ostatecznie wyrwać się schematowi osób, z którymi do czynienia ma Natasza, nie sprostał zadaniu, również szufladkując ją i przyczepiając jej ostatecznie łatkę inności.
W domu kobieta odkrywa, że wszystkie ściany mieszkania wymalowane są
w czerwone krzyże i znajduje matkę, która, machając puszką farny, twierdzi, że za radą ojca Andrieja z pobliskiej cerkwi, postanowiła w ten sposób chronić dom przed szatańską „ogoniastą”, wiedźmą przez którą chorują i giną ludzie z okolicy. To już za wiele dla skrzywdzonej Nataszy. Bez słowa pokazuje ona matce swój ogon, a gdy ta także milczy zaskoczona i przerażona, jej córka pada na kolana i ze łzami na policzkach i łamiącym się głosem błaga matkę, by po prostu ją przytuliła. Chce choć przez chwilę poczuć się człowiekiem, nie „tą z ogonem”, nie tą obcą, inną, dziwaczną. Przez ton Nataszy przebija się rozpaczliwa prośba o akceptację, której tak bardzo potrzebuje, akceptację od matki: pragnie ona bezwarunkowej matczynej miłości – tylko tyle i aż tyle. Rzeczywistość w filmie Twierdowskiego pozostają jednak okrutna. Zszokowana matka Nataszy odtrąca córkę. „Jesteś pijana, połóż się spać” – jej twardy głos wydaje się ostatecznym ciosem dla zmęczonej, załamanej kobiety, która nawet od własnej matki nie otrzymuje tej odrobiny ciepła, której pragnęła przez całe życie.
Kolejna, jedna z ostatnich scen, ukazuje Nataszę, która obojętnie przechadza się po uliczkach miasta z wystającym spod kurtki ogonem – ludzie na jej widok prędko przechodzą na drugą stronę ulicy, zawracają, uciekają. Nikt nie chce mieć z nią do czynienia. Lęk, powodowany niewiedzą sprawia, że nikt nie chce do niej podejść. Bohaterka udaje się do szpitala, gdzie niszczy sprzęty laboratoryjne w ramach zemsty za zdradę Pieti. Zawiodła ją nie tylko rodzina, przyjaciel, znajomi z pracy – zdradę lekarza traktuje ona częściowo jak zdradę medycyny, która przecież winna była pozostać obiektywną, a która nie zdołała jej pomóc.
Końcowa scena jest ostatecznym krzykiem rozpaczy Nataszy. Nieakceptowana przez nikogo, wyśmiana, wykorzystana i pozostawiona sama sobie postanawia pozbyć się obiektu, który, choć początkowo wydawało się, że zapewnił jej w końcu szczęście, o jakim zawsze marzyła, przyniósł jej na koniec jedynie kolejny zawód i doprowadził do krańcowej rozpaczy. Czym jest ów ogon, który przynosi tyle cierpienia nieśmiałej kobiecie? Jest on symbolem wszystkiego, co sprawia, że człowiek zostaje uznany za innego i odtrącony. Wszystkiego, co sprawia, że ludzie szydzą, piętnują i wyśmiewają. Wszystkiego, co sprawia, że człowiek czuje się niepewny, wątpi w siebie i nie akceptuje się. Wszystkiego, co doprowadza go do ostatecznej rozpaczy i radykalnych kroków.
Także ZOO nie jest naturalnie przypadkowym wyborem – zwierzęta wydają się jedynymi pozytywnymi bohaterami filmu, oprócz samotnej Nataszy. To ludzie dookoła niej pozostają dzicy i okrutni, zwłaszcza w kontraście do, pozostających niewinnymi
i przyjaznymi, mieszkańców parku.
Twierdowski w swoim filmie pokazuje, nie tylko, jak ciężka bywa samoakceptacja, gdy jest się ofiarą szykanowania, jak bardzo brakuje sił człowiekowi osaczonemu, napiętnowanemu i wciąż na nowo katowanemu psychicznie, ale także to, jak trudne, a często właściwie awykonalne jest odcięcie się od agresorów, pozostanie obojętnym wobec otaczającej rzeczywistości. Na ekranie widoczne jest także to, jak łatwo jest kogoś odrzucić wyłącznie z powodu niewiedzy i strachu nią powodowanego. Główna bohaterka nikomu nie robi krzywdy, a jednak ludzie, idący ulicą, widzący jej ogon, od razu przed nią uciekają, boją się zetknąć z czymś obcym – dużo łatwiej jest pozostawać im w znanym sobie, bezpiecznym i zamkniętym otoczeniu, niż wysilić się na choćby próbę przemyślenia sytuacji.
Nietrudno jest w kinie pokazać, że wyśmiewany nastolatek, dzięki nagłemu zastrzykowi wiary w siebie od przypadkowej osoby, zyskuje siły i osiąga wszystko, co zaplanował, zwłaszcza, gdy jego problemy, jak to często bywa, są mocno wydumane. Prawdziwe psychiczne cierpienie nie jest jednak tak łatwo uleczalne, presja otoczenia często okazuje się nie do wytrzymania. A brak pomocy i zawód od osób, które wydawały się może nie bliskie, ale najbliższe spośród wszystkich, doprowadzić mogą w rzeczywistości do prawdziwie przerażających skutków, czego dotkliwie doświadcza główna bohaterka Zoologii.
Joanna Dołęga