Kadr z filmu „Obywatel Kane”, przedstawiający głównego bohatera, Charles’a Fostera Kane’a.

[ARTYKUŁ] Służba publiczna pozbawiona moralności

Badania socjologiczne coraz częściej poświęcone są wpływem mediów na społeczeństwo. Nie ulega wątpliwości, że media to ogromna siła i potęga, która tworzy „wszystko, co istnieje”. W jaki sposób wybrani twórcy filmowi prezentują wizerunek mediów? I na ile jest tożsamy z otaczającą nas rzeczywistością?

W 1938 roku w studiu CBS Orson Welles prowadzi audycję, będącą częścią serii słuchowisk z okazji święta Halloween. Zamiast jednak odczytywać adaptację powieści „Wojna światów” H.G. Wellsa, odgrywa tekst z podziałem na role. Młody aktor jest na tyle przekonujący, że wywołuje wśród Amerykanów ogólnokrajową panikę. Rzekomy atak kosmitów, w obliczu nieuchronnego końca świata, spowodował, że ludzie zaczęli masowo zgłaszać się do wojska i wykupywać żywność.
W 2010 roku publiczna telewizja francuska, zainspirowana słynnym eksperymentem Millgrama, przeprowadziła własne doświadczenie w postaci teleturnieju „Śmiertelna gra”. I podobnie jak u Millgrama, za udzielanie złej odpowiedzi, podstawione osoby były rażone prądem. Z tą jednak różnicą, że polecenia nie wydawali lekarze w białych kitlach, ale znana francuska prezenterka.

Prezentowane wydarzenia zdemaskowały niebywałą siłę radia. I o ile nie dziwi strach wywołany nowym i niepoznanym „cudem techniki”, kolejnych aranżacji słuchowiska nie sposób usprawiedliwić. Autorytet telewizji i nieograniczone zaufanie do mediów okazały się na tyle duże, że aż 80 procent uczestników była gotowa zadać śmiertelny cios.

Duży nagłówek = ważna wiadomość

„Zadaniem dziennikarzy jest przekazywanie rzetelnych i bezstronnych informacji oraz różnorodnych opinii, a także umożliwianie udziału w debacie publicznej”, głosi jedna z zasad współczesnego Kodeksu Etyki Dziennikarskiej. Charles Foster Kane (Orson Welles) opracował podobne zasady. Następnie opublikował je na pierwszej stronie dziennika „New York Inquirer”. Kane równie często zmieniał czołówki gazety, co modyfikował swoje zasady.

Charles jest bohaterem przełomowego filmu Orsona Wellesa z roku 1941. Obywatel Kane opowiada o magnacie prasowym, który za pomocą władzy medialnej konstruuje rzeczywistość. Charles, raczej z nudów, niż z powołania, zaczyna prowadzić upadającą nowojorską gazetę. Dzięki niemu „New York Inquirer”, osiąga w zadziwiająco krótkim czasie najwyższe nakłady i przyciąga do siebie cenionych redaktorów. W miarę powiększania majątku Kane staje się coraz potężniejszy. Jego zasobami są nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim rosnące wpływy. Charles był „głosem milionów i obiektem nienawiści milionów”. Ameryka czytała i pożądała Kane’a tak, że z czasem stał się bożyszczem opinii publicznej.

Kadr z filmu „Obywatel Kane”, przedstawiający głównego bohatera, Charles’a Fostera Kane’a.

Charles Foster Kane doskonale wie, jak sprawić, aby gazeta została najlepiej sprzedającym się dziennikiem w mieście. Ściągnięcie autorytetów dziennikarskich i nadanie populistycznego charakteru może jednak nie wystarczyć. W dobrym guście jest krytykowanie władz miejskich i atakowanie wielkich przedsiębiorstw, czego dowodem może być kompromitacja spółki komunikacji miejskiej. Duże nagłówki „Inquirera” z pewnością nie przejdą niezauważone. Promowanie własnego wizerunku zdaje się nie mieć końca. Stojący na straży sprawiedliwości wydawca, niemal zwyciężył w kandydaturze na stanowisko gubernatora stanu Nowy York. A to wszystko dzięki gazecie. Prasa ma wielką moc. Podobnie jak Kane, który „kształtuje ludzkie opinie, poprzez gazety”. W końcu, kto jak nie Charles sprawił, że Susan Alexander (Dorothy Comingore) nauczyła się śpiewać.

Gwiazdy medialne i inne wpływy

Obywatel Kane jest wciąż aktualny w odbiorze, a dzięki wykorzystaniu nowatorskich techniki montażu i realizacji filmu, dorównuje współczesnym formom. Welles jako pierwszy wprowadził do kinematografii nowy sposób narracji, głębie ostrości i grę światłem. Ciągły ruch kamery oraz różnorodne perspektywy kadrów kreują nasze wyobrażenia o bohaterach. Na Kane’a patrzymy od dołu, co potęguje poczucie jego sprawczości. Fabuła o wielopoziomowej interpretacji wzmacnia uniwersalność filmu. Reżyser bawi się symbolami, np. zagadkową „różyczką”, dzięki czemu film zyskuje metaforyczny wydźwięk. Nic więc dziwnego, że Obywatel Kane stał się inspiracją dla współczesnych twórców. Choćby wątek jednej z integracji pracowniczych w filmie Martina Scorsese Wilk z Wall Street, do złudzenia przypomina fragment przyjęcia w biurze Kane’a zaatakowanego przez orkiestrę marszową.

Przyjęcie w biurze Kane'a

Dzieło Orsona Wellesa pokazuje, jaką potęgą są media. Siła, z jaką kreują rzeczywistość, rozpowszechniają zjawiska, popularyzują poglądy i trendy, tworzy przestrzeń, w której łatwo się zatracić. „New York Inquirer” miał znaczący wpływ na politykę, wojnę i życie osobiste poszczególnych osób. Welles po raz pierwszy pobudza świadomość społecznego funkcjonowania gwiazd medialnych. Film stanowi także próbę odpowiedzi na pytanie: kim był Kane? Redaktorzy, w poszukiwaniu znaczenia ostatnich słów Kane’a, przedzierają się przez mnogość jego historii i wizerunków. Przywołują: „jedno słowo to za mało, by opisać czyjeś życie”. Czy jednak nie na tym opierają się media? Nierzadko pracują na pojedynczych komponentach układanki, metaforycznych puzzlach, chcąc udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Polityka mediów ukształtowana została na sprawnym wydawaniu osądów, manipulowaniu nagłówkami i hasłami. Przez to wszystko staje się względne -zarówno charakter mediów, jak i sama prawda.

 

Od killera do bohatera

Postmodernistą można dziś nazwać każdego, kto stworzy równie niejasne, co wieloznaczne dzieło. Próba definicji nurtu miała miejsce już na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. Wzorcem kultury postmodernistycznej, wciąż uznawanym za najbardziej kontrowersyjny, jest film Urodzeni mordercy.

Państwa Knox (Juliette Lewis i Woody Harrelson) poznajemy podczas zorganizowanej w lokalnym barze, bestialskiej w skutkach, awantury. Mickey -uciekinier z więzienia oraz Mallory – przepełniona nienawiścią ofiara molestowania. Przeznaczeni sobie bezwzględni mordercy, przemierzają Amerykę, zabijając przypadkowo napotkane osoby. Próżno szukać motywów ich działania. Robią to z „czystej” przyjemności. Para szybko staje się celem wymiaru ścigania i jednocześnie ulubieńcami ówczesnego pokolenia.

Pierwsze spotkanie Mallory i Mickey'ego

Próba złamania modernistycznej konwencji jednogatunkowej skutkuje wręcz przytłaczającą mieszaniną stylów. Najważniejszym komponentem obrazu w opowieści Stone’a jest ruch. Łatwo to zauważyć w mnogości przenikających obrazów, które są niczym innym, jak sumą cytatów wizualnych. Ostre światła, krzywe kadry, niespójne przebitki, gra kolorów oraz aktorstwo niczym z kreskówki przy dźwiękach patetycznej muzyki, tylko wzmacniają poczucie bezsensu. Nadmierny seksualizm i utrata norm obyczajowych są niczym w porównaniu do braku głębi znaczeń i podtekstów. Czyżby Stone, jako artysta, był tak samo zagubiony, jak widz podczas seansu? Czy serwując nam krwawy bełkot, robi sobie „postmodernistyczne jaja”?

Rozrywka ponad wszystko

Kultura czasu wolnego w erze postmodernizmu sprawia, że rozrywka staje się wartością samą w sobie. Nachalny hedonizm za wszelką cenę wkrada się we wszystkie sfery ludzkiego życia. W kinie nie poszukuje się wartości, lecz prowokującej zabawy. Analogiczne zjawisko łatwo dostrzec w odniesieniu do mediów. Człowiek jest pozbawiony wpływu na wydarzenia, w których uczestniczy. Stąd też bierny odbiór świata stał się osią przewodnią użytą w filmie. Stone ukazuje, w jaki sposób telewizja, wykorzystując bierność odbiorców, kształtuje ich postrzeganie rzeczywistości. Urodzeni mordercy w wulgarny sposób odsłaniają zacieranie granic między rzeczywistością a fałszem. Konsekwencją czego jest dostosowywanie życia do fikcji. W podobny sposób reżyser obnaża przesycone przemocą społeczeństwo, które samo buduje i wzmacnia ten przekaz. Nawet z pozoru niewinne seriale komediowe, w rzeczywistości utrwalają patriarchalne wartości i z góry przyjęte role płciowe. Co znakomicie ukazuje scena przemocy w rodzinie Mallory, w której zwieńczoną śmiechem przemoc domową i seksualną stylizuje się na przykładny sitcom.

Scena w domu rodziców Mallory

Urodzeni mordercy epatują okrucieństwem, prowokują kiczem. Choć w tym przypadku, tandeta zdaje się bardziej okrutna. Treści przesiąknięte krwawymi iluzjami, całkowicie wymazują problematykę moralną. USA uwielbiło sobie wielu morderców, czy wspomnianych w filmie: „psychopatycznych zrywów w amerykańskiej śmieciowej kulturze”. Świadczą o tym powstałe książki, filmy i seriale dokumentalne, a nawet specjalne kanały telewizyjne poświęcone tematyce seryjnych zabójstw. Ich parodią są „Amerykańscy Maniacy”. Program Wayne’a Gale’a (Robert Downey Jr.) dopinguje Mickey’emu i Mallory, czyniąc z nich gwiazdy popkultury. Demonstracją rzeczywistości ukształtowanej przez show Gale’a jest wypowiedź grupy nastolatków:

„Najlepsi seryjni zabójcy od czasu Mansona […] Wiesz, szanujemy ludzkie życie i wszystko. Ale gdybym miał zostać seryjnym zabójcą, chciałbym być taki jak Mickey i Mallory”.

Stone prezentuje brutalny obraz mediów, których domeną jest kreowanie wizerunków, zysk i dobra zabawa. Rozrywka ponad wszystko! Film nie tylko ukazuje hipokryzję obywateli, którzy oburzeni obrazami przemocy, mimowolnie napędzają machinę telewizyjnego wysypu produkcji o seryjnych zabójcach. Paradoksalnie, reżyser za pomocą przemocy, krytykuje przemoc w mediach (a raczej perwersyjną zabawę). Dzieła postmodernistyczne są pozbawione większego znaczenia, przez co odbierane „wprost” pozostają nieczytelne. W tym przypadku, przesłanie Stone’a nie mogło być bardziej wymowne. Każdy, za głosem Daniela Boorstina, może zostać celebrytą-bohaterem, „znanym z tego, że jest znany”. Trudno wobec tak kontrowersyjnego obrazu pozostać obojętnym. Kontrowersyjnego już tylko w wymowie.

Stopniowe przygasanie Moralności

Okazuje się, że dominujące nie jest bynajmniej doświadczenie rzeczywistości. Ekstrawaganckie społeczeństwo konsumpcjonistyczne przejawia duże oczekiwania. Pragniemy dramatycznych zdarzeń każdego dnia i w każdej dziedzinie. „Jest krew, jest news”. Niebezpieczne staje się już nie samo zbieranie newsów, co tworzenie ich.

Potrzebę otaczania się obrazami bezwzględnymi i brutalnymi wśród obywateli, wykorzystuje Louis Bloom (Jack Gyllenhaal), bohater filmu Dana Gilroy’a. Zatracony w poszukiwaniu pracy Louis, będąc świadkiem jednego z wypadków, zostaje wolnym strzelcem, istnym freelancerem. Postanawia nagrywać i sprzedawać swoje materiały lokalnej telewizji. Wyposażony w sprzęt filmowca-amatora poszukuje zdarzeń, które zbudują iście sensacyjny materiał. Jak na przykładnego perfekcjonistę przystało, Louis za każdym razem stara się udoskonalać swoje nagrania. Wobec tego odzwierciedlanie rzeczywistości schodzi na dalszy plan. Jak daleko można się posunąć, aby materiał był lepszy?

Kadr z filmu Wolny strzelec.

Dan Gilroy udowodnił raz jeszcze, jak niebezpiecznym instrumentem w rękach człowieka są media. Kreatorem rzeczywistości może być każdy. Wystarczy kamera, brak przyzwoitości i ślepe podążanie za rosnącymi wskaźnikami oglądalności. Tak łatwo przeistoczyć się w reżysera. Osobę, która przekaże nam wybrane treści -na swój własny sposób. Selekcja materiału jest niebywałą władzą nad kształtowaniem światopoglądu i tożsamości odbiorców. Wolny strzelec ukazuje, nie tylko jak łatwo manipulować treścią przekazu medialnego, ale do czego prowadzi pogoń za sukcesem i nieodpartą chęcią bycia najlepszym. W obliczu tak usystematyzowanych wartości moralność zostaje usunięta z kanonu zasad etyki dziennikarskiej. Gdzie jest granica między dopełnieniem dziennikarskiego powołania informowania o zdarzeniach a wtórną wiktymizacją i dokumentowaniem ostatnich chwil życia ofiar? Czy ona w ogóle istnieje?

Surowy, hollywoodzko-sensacyjny obraz Wolnego strzelca, dzięki znakomitej kreacji Gyllenhaala, jest także brutalną satyrą na współczesne społeczeństwo konsumpcjonistyczne. W obecnym być albo nie być za wszelką cenę, tylko dwie wartości mają znaczenie -zwycięstwo i więcej zwycięstwa. Ciężka praca, doskonalenie siebie, przekraczanie własnych granic może inspirować. Albo przybrać negatywny obrót w namacalnym wyścigu szczurów. Kupno własnego losu nigdy nie wydawało się prostsze. Wygrana leży na ulicy -wystarczy ją tylko sfilmować.

Eseje o wartościach

Nie bez przyczyny, do odzwierciedlenia negatywnego obraz mediów posłużono się fikcyjnymi historiami. Prawdopodobnie nie znajdziemy tak niemoralnych i skrajnie nieetycznie wykorzystywanych narzędzi medialnych. Pewna jest natomiast wciąż niewystarczająca wiedza o mediach. Pozostają one niezbadanym i niepewnym źródłem informacji. Środki masowego przekazu zyskują niechlubnie miano autorytetu. Pytanie, z czym jeszcze przyjdzie nam się godzić w przyszłości, pozostaje otwarte. Wpływ mediów na życie społeczne i polityczne jest częścią globalnej debaty od wielu lat. Nikogo dziś nie dziwią wykorzystywane zabiegi perswazji, manipulacji i propagandy, na które nie sposób się uodpornić. Twórcy ukazują środki masowego przekazu jako potężne narzędzie, które niszczy wizerunki i ogłupia widzów oraz jako zdolny do wszystkiego, swoisty konstrukt ludzki pozbawiony wartości moralnych. Z drugiej strony, media mogą być wyrazem skrzętnie tłumionego głosu publiczności, wyrazem niespełnionych potrzeb i obroną sprawiedliwości.

Nieustępliwi dziennikarze na tropie przestępczości, nagłaśniania tłumionych kontrowersji i sprawiedliwości. Gdyby nie media, prawda często nie ujrzałaby światła dziennego. A przecież historie muszą być opowiedziane. Media demaskują zakłamanie świata, wszechobecną hipokryzję i znieczulicę na ludzką krzywdę. To wszystko składa się na obraz filmu Spotlight, zdobywcy Oscara za Najlepszy Film w 2016 roku. Przedstawiając dramatyczną historię molestowania nieletnich przez księży, Tom McCarthy w wyważony sposób nie tylko odkrywa kłamstwo i hipokryzję w postaci przysłowiowego zamiatania spraw pod dywan. Reżyser ujawnia moralną porażkę społeczeństwa, która jawi się w braku reakcji na problem i bagatelizowaniu potrzeb ofiar. Dziennikarze z „Boston Globe”, dzięki swojej determinacji i zaangażowaniu, wymierzają medialną sprawiedliwość. Życzylibyśmy sobie więcej reporterskiego zapału i dociekliwości zespołu „spotlightów”.

Wraz z rozwojem środków masowego przekazu polityka uległa mediatyzacji. Media stały się osią, wokół której rozgrywane są niemal wszystkie wydarzenia. Środki przekazu należą do najważniejszych konstruktów świata polityki -kreują wizerunki, relacje, odbiór wiadomości i procesy społeczne. Mimo że światem rządzi relatywizm -tyle jest prawd, ile poglądów- media starają się dowieść „prawdy obiektywnej”. Historia walki o dostęp do prawdy jest głównym motywem najnowszego filmu Stevena Spielberga. Czwarta władza prezentuje starcia dwóch dziennikarzy „The Washington Post” (Meryl Streep, Tom Hanks) z najwyższymi władzami rządu amerykańskiego w walce o jedno z najpiękniejszych praw -wolność słowa. Czy media zasługują na miano czwartej władzy? Czy są jedynie narzędziem w rękach pozostałych trzech?

Po lewej kadr z filmu Spotlight, po prawej scena z Czwartej władzy.

Manipulacji ciąg dalszy

Jedna z tez francuskiego badacza kultury, Jeana Baudrillarda, głosi, że źródłem poznania jest obraz telewizyjny. To on czyni prawdziwym nie to, co realne. W dobie internetu stwierdzenie to można odnieść do mediów społecznościowych. Monitor komputera wziął górę nad ekranem telewizora. Szum informacyjny sprawia, że społeczeństwo zaczyna tracić kontrolę nad selekcją materiału. Skutkiem tego jest stopniowe zobojętnianie, powierzchowny odbiór zjawisk oraz podatność́ na manipulacje. W obliczu dość pesymistycznego dyskursu, pytanie o miejsce mediów we współczesnym społeczeństwie, wydaje się bezcelowe.
Czas na spisanie nowych zasad, Panie Kane.

Honorata Kostro

 

Bibliografia:
1. Postmodernim i film, Teresa Rutkowska http://cyfrowaetnografia.pl/Content/2227/ Strony%20od%20PSL_XLVI_nr3-4-30_Rutkowska.pdf
2. Postmodernizm w kinie, B. Kosecka, A. Piotrowska, W. Kocołowski, http://filmotekaszkolna.pl/ dla-uczniow/materialy-filmoznawcze/postmodernizm-w-kinie
3. http://www.tvp.info/1471153/nauka/torturowanie-przed-kamerami-telewizyjnymi/

 

Udostępnij przez: