Zabicie świętego jelenia [RECENZJA] To nie chirurg zabija pacjenta

Najnowszy film greckiego reżysera Yorgosa Lanthimosa rozpoczyna się dosyć nietypowym kadrem. Swego rodzaju prolog przedstawia zbliżenie na otwartą klatkę piersiową oraz znajdujące się w niej ludzkie serce, rytmicznie pompujące krew.  W tle pojawia się pompatyczna muzyka chóralna autorstwa Franza Schuberta. Dopiero po chwili okazuje się, że jest to scena operacji chirurgicznej. W ten sposób reżyser zaprasza widzów do swojego świata.

Tytuł filmu został prawdopodobnie zainspirowany mitologią grecką. Kto zna historię córki Agamemnona – Ifigenii, może domyślać się, jaką opowieść chce nam przedstawić reżyser. Fabuła Zabicia Świętego Jelenia krąży wokół niezwykle ułożonej rodziny. Steven Murphy (Collin Farrell) jest poważanym kardiochirurgiem, jego piękna żona Anna (Nicole Kidman) również jest lekarzem – okulistą. Mają duży, schludny dom oraz dwójkę dobrze wychowanych, inteligentnych dzieci. W ich codzienności wszystko jest zaplanowane, harmonogram dnia jest dokładnie ustalony, nie ma miejsca na jakiekolwiek odstępstwa od wyznaczonych reguł. Jednak Steve ma swoją tajemnicę, którą początkowo nie dzieli się z rodziną. W jego życiu obecna jest jeszcze jedna osoba – młody chłopak Martin (Barry Keoghan), z którym wiąże go poczucie winy i sprawa z przeszłości. Początkowo nieszkodliwa relacja z chłopakiem, powoli prowadzi do tragicznych konsekwencji i doprowadza Steva na skraj szaleństwa.

Szczęśliwa rodzina

Reżyser bardzo dokładnie i szczerze pokazuje ludzkie problemy. Mimo pozornie szczęśliwych relacji, bohaterowie są pogubieni w swoich własnych światach. Dręczą ich traumy z przeszłości i nie potrafią odnaleźć się w sytuacji, która nagle ich dotyka. Widz „dusi się” razem z nimi. Opresyjne środowisko bardzo mocno wpływa na psychikę Steva i jego żony. W sytuacji bez wyjścia niby idealna rodzina zaczyna niszczyć siebie od środa.

kadr z filmu farrel kidman

Dużym plusem nowego obrazu Lanthimosa jest świetnie dobrana obsada. Kidman i Farrel świetnie współgrają ze sobą na ekranie, pokazując szeroki wachlarz emocji. Budują małe napięcia dotyczące ich rywalizacji zawodowej, życia rodzinnego oraz dziwnych preferencji erotycznych. Również niezwykle interesująca jest relacja pomiędzy matką a córką, w której pojawia się element zazdrości i pewnej bezradności w stosunku do zaistniałej pułapki, w której znalazła się cała rodzina. Kobiety zamiast współpracować, zaczynają ze sobą rywalizować, córka koniecznie chce się usamodzielnić, a matka za wszelką cenę chce utrzymać swoją wyższość i pozory, że panuje nad sytuacją.

Opanowane szaleństwo

Najbardziej niepokojącą postacią filmu jest jednak Martin, dzięki dobremu castingowi, wybrany do tej roli Barry Keoghan, wprowadza niepokój do każdej sceny, w której się znajduje. Jego aparycja i sposób wypowiadania się wskazują na to, iż chłopak jest nie do końca rozwinięty. Jednocześnie to on ustala zasady relacji pomiędzy nim a rodziną. Jedną z ciekawszych scen jest moment jego rozmowy z żoną Steva, kiedy Martin opowiada o swoim ojcu, jednocześnie jedząc spaghetti. Mimo, że nic wielkiego się nie dzieje, napięcie jest obecne od początku tego spotkania. Zrozpaczona matka przyszła prosić młodego chłopaka o pomoc, jednak on z zimną krwią tłumaczy jej swoje motywy i pozostaje niewzruszony prośbą kobiety.

scena spaghetti

Lanthimos bezlitośnie poddaje w wątpliwość ludzkie działania i moralność. Zadaje pytanie o sprawiedliwość i o to, kto może ją wymierzać. Konsekwentnie, krok po kroku odziera swoich bohaterów z empatii, zostawiając ich jedynie ze zwierzęcymi odruchami. Historia pokazana w Zabiciu Świętego Jelenia jasno określa, że to człowiek podejmuje wszystkie decyzje. Jedyne co musi zrobić, to wybrać i tak też czyni Steve w jednej z ostatnich scen.

Agnieszka Paśko

Udostępnij przez: