Anomalisa – Welcome to the Dollhouse
W jednej z początkowych scen filmu „Być jak John Malkovich”główny bohater, z zawodu lalkarz, prezentuje na ulicy swoje przedstawienie kukiełkowe. Przy jego stanowisku zatrzymuje się zainteresowana widowiskiem dziewczynka ze swoim tatą. Szybko okazuje się, że sztuka nie jest przeznaczona dla najmłodszego odbiorcy – dotyczy historii romansu Abelarda i Heloizy, filozofa i zakonnicy, którzy wymieniali się płomiennymi listami. W momencie, kiedy rozdzielone ścianą kukiełki zaczynają wykonywać ruchy jednoznacznie sugerujące stosunek płciowy, oburzony ojciec dziewczynki rozbija pięścią cały lalkowy teatrzyk. Szesnaście lat po napisaniu scenariusza do Być jak John Malkovich, Charlie Kaufman wyreżyserował wspólnie z Duke’m Johnsonem Anomalisę, animację, którą można uznać za pełnometrażową, współczesną wariację na temat tej jednej sceny.
W scenariuszach Kaufmana można znaleźć wiele punktów wspólnych. Jego bohaterowie to introwertycy i outsiderzy, zagubieni w labiryncie wewnętrznych przeżyć i sprawiający wrażenie odseparowanych od reszty świata. Kaufman nie stroni od surrealizmu, czarnego humoru i alogicznego, sennego następstwa zdarzeń. W Anomalisie bez trudu znajdziemy wszystkie te cechy, z bonusem w postaci wątku z życia samego reżysera – Kaufman przez dziesięć lat pracował jako konsultant w call center.
Główny bohater, Michael Stone, przylatuje do Cincinnati, żeby poprowadzić odczyt na temat swojej książki. Zatrzymuje się w luksusowym hotelu Fregoli, gdzie planuje spędzić jedną noc. Od samego początku Michael sprawia wrażenie zdenerwowanego i niezadowolonego, z rezerwą odpowiada na próby kontaktu podejmowane przez taksówkarza i hotelowego boya. Nęka go też duch z przeszłości w postaci byłej kochanki.
Marazm Michaela, pogłębiony przez rozmowę telefoniczną z żoną i spotkanie ze wspomnianą kochanką, niespodzianie znika, gdy poznaje Lisę – telefonistkę z zawodu, która zatrzymała się w tym samym hotelu. Lisa jest postacią typowo kaufmanowską – nieśmiała, nie mieszcząca się w kanonach piękna i odległa od wizerunku człowieka sukcesu, swoimi nagłymi atakami gadatliwości i dziwnymi upodobaniami stanowi delikatniejszą i bardziej konserwatywną wersję Clementine z Zakochanego bez pamięci. Gdyby umieścić ją w pierwszych scenach Amelii Jean-Pierre’a Jeuneta, narrator mógłby powiedzieć: Lisa lubi: wciskanie guzików w windzie, brzmienie słowa „anomalia” i piosenkę „Girls Just Wanna Have Fun”. Lisa nie lubi: dotykania jej blizny i wspomnień o swoim byłym chłopaku, który nie był właściwie jej chłopakiem, bo miał żonę, dziecko i był od niej dużo starszy.
W najprostszym i najbardziej poetyckim zarazem ujęciu Anomalisa opowiada historię o poszukiwaniu drugiej osoby i nadziejach, jakie w niej pokładamy. Tragizm postaci Michaela polega na tym, że wszystkie osoby wyglądają i brzmią dla niego tak samo. Wrażenie groteskowej powtarzalności nie mogłoby zostać tak dobrze ujęte, gdyby nie sama forma filmu – lalki pełniące role poszczególnych postaci mają takie same twarze, a głos podkłada im Tom Noonan. Tylko Michael i Lisa są inni, co zostaje uwypuklone w wyznaniu miłosnym Michaela, wypowiedzianym w sekwencji sennej: Wszyscy są tą samą osobą. Jesteś jedyną drugą osobą na świecie.
Tyle, że czar zakochania szybko pryska, a przy śniadaniu wspaniała Lisa-Anomalisa zaczyna tracić swój urok. Opowiada banały o atrakcjach Cincinnati, mówi z pełnymi ustami i stopniowo kuli się pod narastającym ciężarem irytacji Michaela. W tym momencie staje się jasne, że w historii Kaufmana drugi człowiek jest jedynie pretekstem do opowieści o psychice głównego bohatera. Michael, który sławę zyskał dzięki poradnikowi (o wiele mówiącym tytule „How May I Help You Help Them?”) przeznaczonemu dla pracowników działu obsługi klienta, jest tak bardzo odizolowany w swoim cierpieniu, że nie dostrzega krzywd, które wyrządza innym.
Tutaj jednak Kaufman tak bardzo zapędza się w swojej psychoanalizie, że serwuje widzom zabiegi ocierające się niebezpiecznie o sztampę. Najbardziej surrealistyczna scena filmu, w której Michael odkrywa, że wszyscy ludzie na świecie są tą samą osobą, a następnie traci kawałek twarzy, jedyny niepodważalny dowód swojej odrębności, okazuje się koszmarem sennym. Zniekształcenie rzeczywistości wyjaśnione snem wydaje się zabiegiem tak oczywistym, że aż niegodnym wyobraźni Charliego Kaufmana, tego samego, który wymyślił tunel prowadzący do wnętrza głowy Johna Malkovicha.
Trudności interpretacyjnych przysparza wątek problemów psychicznych Michaela. O ile kłopot z rozróżnianiem rysów twarzy i melodii głosu innych osób wydaje się ciekawy, o tyle wyjaśnienie mówiące o jego izolacji i próbie odnalezienia drugiej połówki jest rozczarowujące i nie wyczerpuje tematu. Widz, zanurzony po uszy w historii o wrażliwych introwertykach granych przez lalki z masy plastycznej, paradoksalnie zaczyna szukać nieco bardziej naukowych ścieżek interpretacyjnych. Obserwując Michaela, chciałoby się sięgnąć do jednej z książek Olivera Sachsa opisującego prozopagnozję – zaburzenie percepcji objawiające się brakiem umiejętności rozróżniania rysów twarzy znajomych osób. Okazuje się jednak, że w filmie pojawia się jeszcze bardziej interesujący trop. Kryje się on w nazwie hotelu, w którym zatrzymał się Michael – Fregoli. Niecała minuta internetowego researchu wystarczy, aby dowiedzieć się, że zespół Fregoliego to rzadkie zaburzenie objawiające się przekonaniem, że wszystkie osoby spotykane w rzeczywistości są tak naprawdę jedną i tą samą osobą. Ten drobny szczegół przywraca wiarę w siłę nieoczywistej wyobraźni Kaufmana i pozwala myśleć, że twórca chciał nam również zaserwować studium przypadku silnie zaburzonego mężczyzny, a nie tylko rzewny kawałek o poszukiwaniu własnej tożsamości.
Asia Flisek