Dobry, zły i brzydki – Arcydzieło spaghetti westernu [W rytmie Tarantino]
Sergio Leone można nazwać jednym z najwybitniejszych reżyserów w historii, szczególnie jeżeli chodzi o westerny. Stworzył między innymi sławną trylogię dolarową, opowiadającą o przygodach tajemniczego człowieka bez imienia, która otworzyła Clintowi Eastwood’owi drogę do wielkiej kariery. Na trylogię składają się kolejno: Za garść dolarów (1964), Za kilka dolarów więcej (1965) i Dobry, zły i brzydki (1966). Trzeci tytuł cieszy się ogromną popularnością i niewątpliwie zaliczany jest do czołówki spaghetti westernów – jednego z najbardziej uwielbianych podgatunków filmowych Quentina Tarantino. Co sprawia, że Dobry, zły i brzydki jest tak cenionym filmem i jaki wpływ wywarł na twórczość amerykańskiego reżysera?
*Spaghetti western
Spaghetti western, bądź też zamiennie western all’italiana to włoska odmiana filmów opowiadających o dzikim zachodzie, która swój złoty okres przeżywała w latach 1964 – 1977. Swoją nazwę zawdzięcza amerykańskim krytykom, którzy początkowo niechętnie podchodzili do filmów takich reżyserów jak Sergio Leone, czy Sergio Corbucci. Uważali bowiem, że włoskie produkcje stanowią bezczelny plagiat kultowego amerykańskiego gatunku, więc postanowili nadać im obraźliwą, zanurzoną w stereotypach nazwę (analogicznie, gdyby na miejscu Włoch, byłaby wówczas Polska, najpewniej mielibyśmy do czynienia z Pierogi westernami). Z tego powodu włoscy reżyserzy, by sprzedać się na zachodzie wypuszczali filmy pod brzmiącymi amerykańsko pseudonimami. Tak też w pierwotnej wersji Za garść dolarów, podczas napisów początkowych można zobaczyć, że zamiast Sergio Leone, jako reżysera podaje się niejakiego Boba Robertsona. Z czasem jednak spaghetti westerny zaczęły być bardziej doceniane i traktowane jako coś więcej niż tylko pastisz klasycznego westernu. Zaczęto dostrzegać, że proponują one oryginalną wizję gatunkową, demitologizując typowy dla amerykańskiego kina świat dzikiego zachodu. Dobry, zły i brzydki jest idealnym tego przykładem.
Dolar za honor
Najogólniej mówiąc w klasycznym, amerykańskim westernie protagonistą był zazwyczaj uczciwy, silny i doświadczony rewolwerowiec, który choć w ostateczności sięgał po broń, zawsze kierował się honorem, altruizmem i powszechnie szanowanym kodeksem moralnym. Stanowił symbol poczciwości i dobra, który często utożsamiany był z gwiazdą szeryfa. Spaghetti westerny odwróciły ten schemat i głównym bohaterem został rewolwerowiec, który był nadal silny i doświadczony, lecz kierował się bardziej egoizmem. Szeryfa zastąpił lakoniczny łowca nagród, który choć posiadał własny kodeks moralny, był on dużo lżej przestrzegany. Najważniejszą wartością stała się dla niego wartość pieniądza i to właśnie wokół tego (jak sama nazwa wskazuje) kręci się cała trylogia dolarowa Sergio Leone.
Trzecia część opowiada historię poszukiwania skarbu ukrytego gdzieś na obrzeżach dzikiego zachodu. Dobry (Clint Eastwood) i Brzydki (Eli Wallach) podczas jednej z wypraw na pustyni odnajdują konającego żołnierza – Billa Carsona – który na moment przed śmiercią zdradza im miejsce ukrycia 200 000 $. Sęk w tym, że obaj bohaterowie dostają dwie różne informacje. Brzydki wie o jaki cmentarz chodzi, Dobry zaś zna nazwisko widniejące na grobie, w którym ukryty jest skarb. Brak wzajemnego zaufania powoduje, że nie zdradzają sobie tych informacji. W międzyczasie okazuje się, że Billa Carsona szukał Zły (Lee Van Cleef), który w skutek jego śmierci zaczyna deptać Dobremu i Brzydkiemu po piętach.
Choć bohaterowie na każdym kroku najchętniej by się nawzajem pozabijali, muszą ze sobą współpracować, by odnaleźć zaginione złoto. Trzy różne charaktery – trzy różne sposoby na osiągnięcie celu. Tym sposobem Leone prowadzi swoich bohaterów przez wiele ironicznych sytuacji, by pokazać różnice w ich osobowościach. Jedną z nich jest ta, w której odwiedzają okopy wojenne.
Dystans do wojny
Wojna secesyjna stanowi tło dla historii głównych bohaterów. Ani Dobry, ani Brzydki nie stoi po żadnej ze stron konfliktu, co pozwala im bardziej niż żołnierzom, zauważyć bezsens działań wojennych, gdy odwiedzają obozy jenieckie, czy okopy na polu bitwy. Ostatnia bitwa w filmie, skupiona wokół walki o most pomiędzy między Konfederatami, a żołnierzami Unii, zostaje nawet skomentowana przez postać Dobrego nastepująco:
Nigdy nie widziałem tylu ludzkich żyć zmarnowanych w tak głupi sposób.
Podczas gdy Brzydki siedzi niewzruszony i zajmuje się przeładowywaniem swojego rewolweru, Dobry ze zdziwieniem i zniechęceniem przygląda się walce setek żołnierzy. Kolor munduru nie ma dla niego znaczenia, jeśli podczas bitwy na moście giną prawie wszyscy. Wartość zbrodni popełnianych przez początkowo zdehumanizowanych bohaterów dosadnie maleje, przez skontrastowanie ich z okrucieństwem wojny secesyjnej. W ogólnym rozrachunku ich pierwotny egoizm postawiony jest w jaśniejszym świetle niż działania na tle politycznym. Ponadto Leone akcentuje swój stosunek do wojny secesyjnej obsadzając postać Złego jako generała Konfederatów.
Styl
Sergio Leone jest mistrzem realizacji sekwencji. Jego Dobry, zły i brzydki przypomina wręcz czasami krótki, trzygodzinny serial składający się z co rusz nowych odcinków. Tortury na pustyni, pobyt w obozie jenieckim, podróż przez okopy wojenne, szukanie złota na cmentarzu to tylko niektóre z sekwencji, które wspólnie powodują, że Dobry, zły i brzydki nie jest tylko westernem, ale i filmem przygodowym, a każda z sekwencji niesie ze sobą coś nowego i charakterystycznego.
Mało tu też archetypicznego dla klasycznego westernu, planu amerykańskiego. Zamiast tego Leone woli realizować sceny na zasadzie malowniczych kontrastów ujęć w planie ogólnym i zbliżeń. Szczególnie w scenach pojedynków rewolwerowych, gdzie buduje i rozciąga napięcie konfliktu między bohaterami do granic możliwości, wydłużając sceny i skupiając ujęcia na detalach takich jak wzrok postaci, pot na czole czy palce niecierpliwie czyhające by sięgnąć po rewolwer.
Ścieżka dźwiękowa
Napięcie scen nie działałoby jednak tak dobrze, gdyby nie wspaniała ścieżka dźwiękowa. Ennio Morricone swoimi soundtrackami zapisał się w historii kina na tyle, że jeśli ktoś nawet nie oglądał filmów Leone, to gdy usłyszy charakterystyczne gwizdanie, trąbki i chór, będzie wiedział, że chodzi o westerny.
Jego muzyka stanowi niezbędny element narracyjny, podsycający emocje towarzyszące danym scenom, a także w ekscentryczny sposób komentujący bądź ironizujący akcje filmu. Warto wspomnieć o tym, że muzyka była najczęściej nagrywana przed realizacją filmu, po to by towarzyszyć aktorom już podczas zdjęć na planie. To pomagało im lepiej wczuć się w role oraz zsynchronizować akcję filmu z muzyką.
Do tego naturalne dźwięki diegetyczne takie jak wystrzały rewolwerów, szelesty wiatru, czy odgłosy kroków są niebywale wzmocnione, co w połączeniu z muzyką Morricone składa się na niezwykle charakterystyczną, pikantną symfonię suspensu, która wzmacnia poczucie odrealnienia świata w Dobrym, złym i brzydkim.
Podobieństwa z Tarantino
Quentin Tarantino powiedział w jednym z wywiadów, że im więcej filmów ogląda, tym bardziej przekonuje się, że Dobry, zły i brzydki jest najlepszym filmem wszechczasów. Ponadto, uważa, że finałowa scena pojedynku jest najlepiej zrealizowaną sceną w historii kina. Bliskie zbliżenia na twarze bohaterów i ujęcia w planach ogólnych tworzą kontrast, który amerykański reżyser z ogromną przyjemnością i fetyszyzacją wykorzystał w swoich dwóch westernach. Zarówno Django Unchained, jak i Nienawistna ósemka składają się z dużej ilości nagłych zbliżeń, w których bohaterowie z wypisanym niepokojem na twarzy obserwują swoich przeciwników. Dialogi, dźwięki otoczenia czy muzyka schodzą wówczas na drugi plan, by głównym bohaterem kadru stała się mimika postaci.
Oprócz tego estetyka wielu scen, przypomina te z Dobrego, złego i brzydkiego. Kultowa scena pojedynku na cmentarzu stanowiła inspirację dla finału Wściekłych psów (1.1.). Ujęcie otwierające Kill Billa z leżącą na podłodze panną młodą, w którą Bill celuje z rewolweru przywodzi na myśl tę, gdzie postać Brzydkiego robi dokładnie to samo z postacią Dobrego na pustyni (1.2.). Mocne zbliżenia na kabury w Django unchained i Nienawistnej ósemce również przypominają te z trylogii dolarowej (jak i ze spaghetti westernów ogólnie) (1.3.). Ponadto krzyk postaci Samuela L. Jacksona „Django, you uppity son of a —„, przerwany zostaje wybuchem dynamitu podobnie co krzyk Brzydkiego “You’re just a dirty son of a —„, analogicznie ucięty, lecz nie wybuchem, a wejściem przewodniego motywu muzycznego (1.4.).
1.1.
1.2.
1.3.
1.4.
Muzyka Ennio Morricone również stanowi inspirację dla Tarantino. Oczywiście użycie przewodniego motywu muzycznego za bardzo ingerowałoby w Dobrego, złęgo i brzydkiego i po prostu byłoby tanim chwytem, ze względu na jego popularność, dlatego reżyser Kill Billa postanowił zaczerpnąć nieco mniej znany utwór Ennio Morricone – Il Tramonto. Tak oto, w otwierającej scenie Kill Billa vol. 2, gdy panna młoda podczas próby weselnej wyczuwa obecność Billa, zaczyna towarzyszyć jej właśnie Il Tramonto z Dobrego, złego i brzydkiego. Z kolei w zwiastunie filmu można usłyszeć inny utwór z filmu – Il triello – będący motywem muzycznym finałowego pojedynku z filmu Leone. Muzyka Morricone z Dobrego, złego i brzydkiego z pewnością przyczyniła się także do późniejszej współpracy tych dwóch Panów przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej do Nienawistnej ósemki.
Il triello zaczyna się w 1:34
Il tramonto z otwierającej sceny Kill Billa vol. 2
Robert Rodriguez drugim Sergio Leone?
Miłość Tarantino do trylogii dolarowej odbiła się również na jego przyjacielu, Robercie Rodriguezie. Ten w 1995 roku zrealizował Desperado, sequel hitu El Mariachi z 1992 roku. Jako jednego z aktorów zatrudnił właśnie Tarantino (facet w barze, opowiadający sprośny żart o sikaniu do kufla piwa z kilku metrów). Jego krótka rola nie przeszkodziła w wywarciu wrażenia i wpływu na reżyserze. Tarantino powiedział Rodriguezowi, że jeśli ten zrobił El Mariachi i Desperado, to musi również zrobić trzeci film, by zapisać się na kartach historii jako drugi Sergio Leone. Ostatnia część, tak jak Dobry, zły i brzydki dla trylogii dolarowej musiała być najbardziej widowiskowa. Tak oto w 2003 roku powstało Pewnego razu w Meksyku (którego tytuł nawiązuje również do późniejszego filmu włoskiego reżysera, Pewnego razu na dzikim zachodzie). Co prawda, Rodriguez drugim Sergio Leone nigdy nie został, ponieważ trzecia część jego trylogii pozostawiała dużo do życzenia, lecz Quentinowi i tak udało się odcisnąć piętno miłości do Dobrego, złego i brzydkiego, na twórczości swojego przyjaciela.
Dobry zły i brzydki jest więc dowodem na to, że gatunek pierwotnie związany ze stanami zjednoczonymi, wspaniale smakuje także po włosku. Lawirowanie pomiędzy westernem, a filmem przygodowym, reinterpretacja historii, konstrukcja własnego modelu postaci i specyficznej estetyki składającej się m.in. z malowniczych ujęć i przeszywającej muzyki Ennio Morricone. – to wszystko spójnie tworzy wyśmienity, pikantny styl arcydzieła spaghetti westernu. Nic więc dziwnego, że taki kinofil jak Quentin Tarantino zakochał się w filmie Leone od pierwszego wejrzenia i z ogromną przyjemnością postanawiał niejednokrotnie dawać o tym znać w swojej twórczości.
Paweł Mozolewski