Historia horroru [ARTYKUŁ] czyli dlaczego strach jest przyjemny?
Klimatyczne filmy grozy i pełne akcji slashery. Brutalne gore i ekspresjonistyczne obrazy szaleństwa. Psychopatyczny morderca lub paranormalne zjawiska. Laleczki voodoo i mroczne zamczyska. Mimo szerokiej rozpiętości poruszanych tematów i dość dużej dowolności w korzystaniu z ikonografii, horror wciąż pozostaje jednym z najbardziej wyrazistych i najpopularniejszych gatunków filmowych. Co stanowi jego siłę i sprawia, że cieszy się ogromnym zainteresowaniem?
Horror to jeden z najbardziej wziętych rodzajów literackich i filmowych tekstów kultury. Świadczyć o tym mogą często oferowane przez kina tak zwane noce filmowe, podczas których wyświetlane są klasyki kina grozy, duża częstotliwość odtwarzania tego typu dzieł przez telewizję, czy też popularność takich pisarzy jak Stephen King czy Howard Lovecraft. Mroczne, tajemnicze postaci i fabuły pełne zagadek niezmiennie podobają się odbiorcom na całym świecie, mimo swojej długiej tradycji. Wydaje się, jak gdyby poczucie dyskomfortu i strach były czymś, co paradoksalnie sprawia ogromną przyjemność. To interesujące zjawisko socjologiczne doczekało się wielu prób wyjaśnienia, co zaowocowało poważnymi badaniami naukowymi zarówno pod względem fizjologicznym, jak i kulturowym. Warto przyjrzeć się niektórym koncepcjom natury tego fenomenu, a także jego historii. Być może pozwoli to choć odrobinę zbliżyć się do odpowiedzi na pytanie: Dlaczego ludzie lubią się bać?
Zerwanie z racjonalizmem- nowy rodzaj wrażliwości
Nie sposób mówić o horrorze jako gatunku filmowym, nie wiążąc jego początków z literaturą. To właśnie tak zwana powieść gotycka uważana jest za narodziny zjawiska, jakim jest fascynacja strachem i tajemnicą w przekazach kulturowych. Jako umowną datę jej powstania przyjmuje się rok 1764 – to właśnie wtedy wydana zostaje książka Horace’a Walpola pod tytułem: “Zamek w Otrando: powieść gotycka”. Powieści gotyckie wyrażały antyklasycystyczne tendencje do odrzucania intelektualizmu a ich celem było wzbudzenie u czytelnika emocji. Przede wszystkim opisywały zjawiska nadprzyrodzone, czarowały mistycznym zacieraniem granic pomiędzy światem żywych i umarłych. To właśnie w tamtym okresie odbiorca zyskał nowy sposób obcowania ze sztuką. Opierał się na uczuciach, irracjonalnych i magicznych. Zachwyt nad rewolucyjną formą ekspresji twórczej znalazł miejsce również w teatrze. Coraz częściej w sztukach sięgano do tematów śmierci czy okrucieństwa. Warto wspomnieć również o słynnych pokazach Etienne Robertsona, który prezentował niesamowite obrazy za pomocą latarni magicznych. Odbywały się one w opuszczonych kaplicach, pośród oparów dymu, co dodawało efektu koszmaru i nierealności.
Horror i dziesiąta muza
Wynalezienie kinematografu stworzyło nową przestrzeń dla ukazywania najbardziej skrywanych lęków i irracjonalności. Filmy grozy istnieją w kinie niemal od samych jego początków. Pierwsze, krótkie historie o duchach i ponadnaturalnych zjawiskach tworzył już Georges Melies. Wystarczy wspomnieć takie tytuły jak “Nawiedzony zamek” czy “Koszmar”, w których wykorzystywał swoje prestidigitatorskie umiejętności by tworzyć iluzję i atmosferę magii, często niepokojącej. W 1908 r. Thomas Sullivan przeniósł też na ekran słynną powieść Roberta Louisa Stevensona pod tytułem “Dotor Jekyll i pan Hyde”. Można odnaleźć wiele tego typu obrazów z najwcześniejszego okresu kina. Do dziś intrygują i wzbudzają nieodgadnione poczucie dyskomfortu.
Caligari i Trzecia Rzesza, czyli niemieckie lęki na ekranie
Najważniejszym okresem dla rozwoju horroru był niewątpliwie ekspresjonizm niemiecki. To właśnie wtedy powstawały klasyki niemego kina grozy, które fascynują i straszą kolejne pokolenia. Najbardziej znaczącymi tytułami z tej epoki są: “Gabinet doktora Caligari”, “Nosferatu: symfonia grozy”, “Student z Pragi”, “Doktor Mabuse” czy “Zmęczona śmierć”. Dzieła te obrosły dzisiaj legendą i cytowane są w wielu współczesnych tekstach kultury. Lata 20. w Niemczech ociekały ciemnością i szaleństwem. Można powiedzieć, że był to najbardziej gotycki nurt w historii kina. Niezwykle ciekawą teorię na temat przyczyn tych inklinacji u twórców i odbiorców przedstawia Siegfried Kracauer w swojej słynnej książce “Od Caligariego do Hitlera”. Według niego ekspresjonizm niemiecki wyrażał głęboko zakorzenione fobie i niepokoje narodu niemieckiego, zrujnowanego po pierwszej wojnie światowej. Potwory i psychopaci pojawiający się na ekranie, byli twórczą interpretacją lęku przed nieznanym i obcym. Autor twierdzi również, że dzieła z tego okresu zapowiadały przyszłe wydarzenia, czyli rządy Hitlera i narodziny nazizmu. Porównuje przywódcę Trzeciej Rzeszy do Caligariego – hipnotyzera, który zmusza do popełniania morderstw niczego nieświadomego Cezara. Trudno ocenić, czy teoria ta jest prawdziwa. Na pewno jest jedną z ciekawszych prób zrozumienia horroru w kontekście socjologicznym.
Lata 30. i postęp technologiczny
Przełom dźwiękowy wyznaczył nową jakość dla filmów grozy. Dodatkowe efekty akustyczne pozwoliły twórcom wykreować iluzję przestrzeni pozakadrowej, w której kryje się potwór. Nie widząc go, a jedynie słysząc, widzowie są w stanie odczuwać jeszcze większe natężenie emocjonalne, niż było to możliwe w kinie niemym. Mrożąca krew w żyłach ścieżka dźwiękowa jest obecnie jedną z podstaw dobrego horroru. Te nowatorskie w latach 30. możliwości wykorzystał z powodzeniem Todd Browning, przenosząc na ekran dwie znane powieści gotyckie: “Drakulę” Brama Stokera oraz “Frankensteina” Mary Shelley. Wielkim klasykiem powstałym w tamtym czasie jest również “Mumia” Karla Freunda. Ogromne sukcesy horroru lat 30. spowodowane były inspiracją dorobkiem ekspresjonistów, a także rosnącymi możliwościami technologicznymi kina. Na popularność tych dzieł z pewnością wpłynęły też doskonałe, dziś uznawane za kultowe, role takich aktorów jak Bela Lugosi (Hrabia Drakula) czy Boris Karloff, który wcielał się w potwory z “Frankensteina” i “Mumii”.
Kino grozy czy ohydy?
Kolejnym istotnym etapem dla rozwoju horroru były lata 50. Za sprawą wytwórni Hammer powstał jego nowy podgatunek – gore. Filmy stworzone pod tym szyldem odróżniały się od wcześniej znanych widzom niepokojących obrazów. Bardziej niż grozę wzbudzały obrzydzenie, oraz epatowały brutalnością. Wyprodukowane tam ekranizacje powieści gotyckich szokowały dużą ilością przemocy, co jak się okazało, zostało dobrze odebrane przez widzów i spopularyzowało nowy rodzaj recepcji. Od tamtej pory nieprzyjemna fizjologia i realistyczne portretowanie monstrów zagościły w horrorze na stałe. Trudno nawet dziś wyobrazić sobie maintreamowy film tego gatunku, w którym brakowałoby wzbudzających wstręt scen.
Hitchcock i “Obcy” czyli rozwój gatunku
W latach 60. rozwinął się nowy nurt w kinie grozy- filmy o zombie. Pierwszym znanym obrazem tego rodzaju jest “Noc żywych trupów” Georga Romero. Obecnie jest to dzieło otoczone kultem, które doczekało się wielu remake’ów oraz inspiracji. W podobnym okresie tryumfy święcił również Alfred Hitchcock, który zaprezentował swoje legendarne “Ptaki”, oraz “Psychozę”, wprowadzając do horroru suspens- obecnie jeden z często stosowanych w tej stylistyce chwytów narracyjnych.
Od tamtego czasu filmy grozy wciąż ewoluują, szukając nowych sposobów na wzbudzenie silnych emocji u widzów. Podejmowane są też próby łączenia ich z innymi gatunkami. Ciekawym przykładem takiego eksperymentu jest seria “Obcy” Ridleya Scotta, w której horror miesza się z science- fiction.
Obecny horror w mainstreamie
Obecne kino grozy, z grozą niewiele ma już wspólnego. W masowej produkcji niezwykle rzadko powstają filmy wzbudzające prawdziwy lęk i niepokój. Dominujące stały się klimaty gore, obrazy mające na celu wzbudzać wstręt, o czym może świadczyć popularność serii “Piła”. Wyznacznikiem dobrego horroru stały się wartka akcja i jak największa dawka okrucieństwa płynąca z ekranu. Stanowi to duże wyzwanie dla twórców, którzy prześcigają się w coraz śmielszych pomysłach na zaszokowanie widza, którego wrażliwość na przemoc staje się coraz mniejsza.
Mimo wielu zmian, jakie na przestrzeni lat zaistniały w filmach grozy, jedno jest pewne: Jest jakaś niezwykła siła, która przyciąga do mrocznych opowieści. Tak jakby zamiłowanie do strachu było człowiekowi bardzo bliskie. Specyfika tej fascynacji jest bardzo trudna do zrozumienia. Dlaczego strach wzbudza taką przyjemność? Czy jest on realny, czy wyimaginowany?
Teoria Noela Carrola
Na te pytania próbuje odpowiedzieć Noel Carrol, w swojej książce “Filozofia horroru albo paradoksy uczuć”. Jest to zapis rozległych badań nad zjawiskiem popkulturowym, jakim jest horror oraz próba wyjaśnienia tego fenomenu w kontekście społecznym i psychologicznym. Zaczyna od umotywowania zaistnienia powieści gotyckiej twierdząc, że była ona odpowiedzią na to, co oświecenie wraz ze swym racjonalizmem blokowało. Stała się przestrzenią do ewokacji tego, co wyparte, wyrażała pozarozumową i nielogiczną stronę człowieka. Carrol, za Kendallem Waltonem, uważa, że wiara w fikcyjny świat grozy oraz emocje z tym związane, są udawane. Odbiorca wchodzi w rolę przerażonego świadka zdarzeń, w rzeczywistości jednak nie wierzy we własne odczucia. Nie jest jednak świadomy tej gry, będąc przekonanym o prawdziwości swego strachu. Autor wysnuwa również wnioski teorię, że zamiłowanie do horroru wynika z potrzeby przeżywania mistycznej, kosmicznej grozy, która sugeruje istnienie ponadrealnej rzeczywistości. “Filozofia horroru albo paradoksy uczuć” jest interesującą próbą objaśnienia zjawiska, obfitującą w nietypowe wnioski, która z pewnością zainteresuje miłośników kina grozy.
Biologiczny punkt widzenia
Zastanawiając się nad przyczynami dużej oglądalności horrorów, warto wziąć pod uwagę również badania pod kątem biologicznym. Pokazują one, że oglądanie filmów tego gatunku wyzwala dopaminę – hormon szczęścia. Przebywając w świecie makabrycznej fantazji, widz odczuwa satysfakcję. Jak to możliwe, skoro się boi? Wynika to z przekonania o nierealności zagrożenia przedstawionego na ekranie. Tylko wtedy możliwe jest rozkoszowanie się fabułą. Kolejnym istotnym czynnikiem, który wpływa na zamiłowanie do horrorów, jest wyzwanie, jakie ludzie stawiają swoim lękom i duma z umiejętności pokonania ich. W świetle takich argumentów zamiłowanie do odczuwania zagrożenia wydaje się zrozumiałe.
Nieodgadniona fascynacja
Rozprawy naukowe traktujące o zafascynowaniu mrokiem i strachem są liczne. Zjawisko to jest na tyle fascynujące, że rozpatrywane było z różnych punktów widzenia, a wciąż wydaje się, że można odkryć coś na nowo. Teoretycy kina, tacy jak Kracauer czy Carrol, poszukują odpowiedzi na gruncie nauk humanistycznych, takich jak filozofia czy historia sztuki. Z kolei biolodzy widzą problem przez pryzmat reakcji zachodzących w mózgu. Żadne z proponowanych rozwiązań nie wyklucza się ze sobą. Niesłabnąca popularność horroru jest fenomenem, na który składa się wiele czynników. W końcu człowiek to istota złożona i nigdy nie da się go zrozumieć jednoznacznie.
Weronika Buzuk