Obywatel Mikolášek

Agnieszka Holland ponownie bierze na tapet prawdziwą historię jednostki pokrzywdzonej przez miejsce i czas, w których przyszło jej żyć, aby pod jej płaszczykiem dorzucić własny komentarz do obecnego dyskursu na temat otaczającej rzeczywistości politycznej i społecznej.

Swój zamiar realizuje, jak zdążyła nas przyzwyczaić, na bardzo wysokim poziomie technicznym, a przy tym niestety zupełnie bezemocjonalnie. Estetyczna i przemyślana forma w żaden sposób nie przekłada się na zaangażowanie widza w opowiadaną historię, osłabiając siłę przekazu, która zawarta była w materiale źródłowym. Pod tym względem Szarlatanowi niebezpiecznie blisko do nijakości Obywatela Jonesa (2019). Obie produkcje odróżniają od siebie jedynie główne postaci. W czeskim kandydacie do Oscara nie zobaczymy nieskazitelnej figury Jonesa. Holland tym razem odważnie podjęła się sportretowania antypatycznego mężczyzny o złożonej osobowości, co zdecydowanie dodaje charakteru jej najnowszej produkcji.

Szarlatan przedstawia historię Jana Mikoláška (Ivan Trojan), czeskiego zielarza i uzdrowiciela, któremu alternatywne metody leczenia i rosnąca popularność przysporzyły zarówno pacjentów-zwolenników, jak i wrogich sceptyków wśród wysoko postawionych osób we władzach Czechosłowacji, a wcześniej okupujących ją Niemców. Fakty historyczne poddano tutaj twórczej interpretacji, dorzucając niepotwierdzone lub nieprawdziwe wątki, w tym wieloletni romans Mikoláška ze swoim słowackim asystentem Františkiem Palką (Juraj Loj), postacią fikcyjną.

Największą siłę obrazu stanowi kreacja głównego bohatera, którego niejednoznaczność udało się Ivanowi Trojanowi doskonale uchwycić. Mikolášek jest przykładem nietypowego protagonisty. Od samego początku niełatwo się z nim sympatyzuje, ponieważ zarówno podczas interakcji z pacjentami, jak i w relacjach towarzyskich kryje się za maską nieprzeniknionego wyrazu twarzy i oschłych sformułowań. Każdy jego dobry uczynek równoważony jest ostentacyjną obojętnością, z jaką go dokonuje. Kiedy tylko jego los każe nam mu współczuć, Mikolášek wyjmuje z rękawa kolejny uczynek, który ujmuje mu szacunku, czego ostateczny wyraz otrzymujemy w finałowej scenie Szarlatana. Jedynie w relacji z Františkiem dostrzegamy ludzką twarz protagonisty, choć sam swojego asystenta nie potrafi traktować jak człowieka równego sobie.

Holland użyła w Szarlatanie narracji typowej dla filmów biograficznych. Równolegle obserwujemy teraźniejszość starszego Mikoláška oraz retrospekcje z kluczowych momentów jego nastoletniego i dorosłego życia, które ukształtowały jego charakter i życiową drogę. Najciekawszy fabularnie fragment stanowią nauki młodego Jana (Josef Trojan) u jego mentorki Mühlbacherovej (Jaroslava Pokorná) i jego stosunek do starszej kobiety, którą darzył szacunkiem, jakim nie zaszczycił już później nikogo na swojej drodze. Niestety po jednej z drastyczniejszych scen w filmie wątek ich relacji się urywa, a sama zielarska profesja Mikoláška schodzi na dalszy plan, ograniczając się jedynie do ekspozycyjnych scen przeglądania kolejnych próbek moczu.

Strach przed nieznanym, uprzedzenia, niesprawiedliwy ostracyzm społeczny osób wymykających się z ram narzuconej normatywności oraz fałszowanie i „interpretowanie” faktów w zależności od własnych potrzeb ideologicznych czy politycznych są tutaj silnie zaznaczone, jednak te motywy nie pozostawiają widza z należytą refleksją. Rzetelność i solidność tego typu kina to jego największa zaleta i wada jednocześnie. Nie sposób przyczepić się do przemyślanych, zwłaszcza w scenach więziennych, zdjęć czy realiów, dobrze oddanych przy pomocy scenografii czy kostiumów. Ta nieskazitelność formalna Holland przykrywa jednak brak reżyserskiego wigoru, który pozwoliłby tchnąć ducha w bohaterów i emocje w ich relacje. Mikolášek fascynuje, ale nie wzbudza sympatii, a bez tego ciężko wczuć się w jego sytuację i wyciągnąć wnioski z działań jego prześladowców.

Historia Jana Mikoláška mogła mieć na ekranie więcej mistycyzmu i duchowości niż ma dramat historyczny zafundowany nam przez rodzimą reżyserkę. Paradoksalnie najwięcej szarlatańskich zapędów ma tu sama Agnieszka Holland. Wykorzystując niepodważalną pozycję w europejskim kinie, od kilku lat tworzy dzieła przyzwoite, lecz zatopione we własnej strefie komfortu, niesłusznie obiecujące widowni nowe doznania. Niestety, choć Szarlatan to teoretycznie już inny film od poprzedniego, na ekranie wciąż jest ten sam bohater – obywatel Mikolášek.

Mateusz Białas

Udostępnij przez: