„Rebeka”, czyli żywy duch pośród ciążącej przeszłości

Rebeka w reżyserii Bena Wheatleya jest ekranizacją powieści Daphne du Maurier o tym samym tytule. Film jest melodramatem, który, dzięki doskonałemu operowaniu światłem, momentami przypomina film grozy. Sam reżyser dotychczas znany był z tworzenia filmów z pogranicza gatunków: dzieł łączących poetykę thrillera, horroru czy też czarnej komedii, co potwierdzają tak niebanalne filmy jak Lista płatnych zleceń czy Free Fire.
rebeka1

http://www.micha-kultury.pl/2020/04/rebeka-daphne-du-maurier-skrycie.html

Akcję Rebeki można podzielić na dwa wyraźne etapy. W pierwszym reżyser koncentruje uwagę na poznaniu się głównych bohaterów: niezamożnej młodej kobiety, której imienia nie poznamy aż do końca projekcji, oraz bogatego Maxima de Wintera. Oboje spotykają się w połowie lat 30. XX wieku w hotelu znajdującym się w urokliwym europejskim miasteczku. W tej części filmu dominują ciepłe barwy, a ukazana sceneria przypomina pocztówkę jak z pięknych wakacji. Wspólne przejażdżki samochodem i godziny spędzone na plaży sugerują istną sielankę dla bohaterów. Mimo że – jak się okaże – przyszła żona Maxima nie należy do arystokracji, wydaje się nie mieć to dla niego znaczenia. Inaczej jest w przypadku ludzi pracujących dla Maxima.

Szczęśliwy czas głównych bohaterów wieńczy ich wspólna podróż poślubna. Wszystko zmienia się po przyjeździe do posiadłości męża – w tym momencie rozpoczyna się drugi etap opowieści. W oczy od razu rzuca się surowość imponującego domostwa. Wszystko jest odpychające i zimne: od barw oświetlających sceny, przez wystrój wnętrz aż po służbę, która momentami wydaje się sztuczna, a czasami wręcz niewidzialna. Brawurową rolę odgrywa tutaj Pani Danvers, gospodyni domu. Jest nienagannie wyglądającą kobietą, której twarz nie wyraża żadnych emocji. Ogólna niechęć do nowej żony de Wintera powoduje napiętą atmosferę, która rzutuje na wszystkich w domu. Istotną rolę odgrywa tutaj zachowanie właściciela majątku. Za granicami domu był wesoły, ciepły i troskliwy, natomiast w swojej posiadłości zmienia się nie do poznania. Staje się tajemniczy, apodyktyczny, każdy rozpoczęty temat o byłej żonie urywa w sposób stanowczy, czasem nawet agresywny. Główna bohaterka stara się w związku z tym nie poruszać tematu Rebeki, który mimo to zdaje się „napierać” na nią z każdej strony. Milczenie jednocześnie potęguje jej frustrację.

Początkowo widz odczytuje to wszystko jako ogromny wyraz miłości, cierpienia i tęsknoty zarówno Maxima, jak i służby za wspaniałą Rebeką. Obecna żona wydaje się tam osobą nie na miejscu, mającą jedynie zapełnić pustkę po poprzedniej ukochanej mężczyzny. Pomimo usilnych prób zrozumienia męża, Panią de Winter spotykają same porażki i nieszczęścia. Wszystko jednak zmienia się, kiedy Maxim postanawia wyznać prawdę, co do śmierci Rebeki. Okazuje się bowiem, że była żona de Wintera nie była tym, kim mogłaby wydawać się na pierwszy rzut oka.

Grana przez Lily James główna bohaterka do końca projekcji pozostanie postacią, której imienia nie poznajemy. Można to rozumieć na różne sposoby, jednak chyba najbardziej prawdopodobne odczytanie wiąże się  ze związaną z tym (niejako charakterystyczna dla całego filmu) tajemnicą jako taką oraz pewną uniwersalnością wymowy filmu –  wiele kobiet mogłoby znaleźć się w podobnej sytuacji i po wpisaniu swojego imienia stać się przysłowiową Panią de Winter.

Nie sposób nie porównać filmu Wheatleya z Rebeką Alfreda Hitchcocka z 1940 roku. O ile całokształt fabuły był podobny, to realizacja scen – zupełnie inna. Oczywiście najważniejsze wątki były podobne, jednak zawsze zaskakiwało mnie, kiedy coś było dodane, całkowicie zmienione lub w pełni pominięte w porównaniu z współczesną produkcją. Jednak mimo to myślę, że warto obejrzeć obie produkcje: nie tylko dlatego, bo na pewno znajdziemy w nich coś interesującego, ale też podwójny seans pozwoli dostrzec, na czym skupiały się produkcje sprzed 80 lat, w tym te zrealizowane przez uznanego Hitchcocka.

https://www.tribpub.com/gdpr/nydailynews.com/

Rebeka jest filmem zaskakującym na wielu płaszczyznach. Kiedy my jako widzowie jesteśmy czegoś w zupełności pewni oglądając Rebekę, zaraz okazuje się, że wszystko obraca się o 180 stopni i prawda okazuje się inna, co czasami może wprowadzić odbiorcę w konsternację. Podobne zabiegi nadają produkcji oryginalny charakter i nie pozwalają nam się nudzić.

Film Wheatleya ukazuje, jak pozory i milczenie mogą zniszczyć relacje międzyludzkie. Wątek tytułowej bohaterki rozwijany jest w ciekawy sposób: pozwala on poznać Rebekę od strony osób, które utrzymywały z nią kontakt, a równocześnie przedstawia widzowi jej postać od strony przemyśleń obecnej żony de Wintera, znającą ją jedynie z opowieści i rzeczy osobistych, znajdujących na wyposażeniu całej posiadłości. To wszystko sprawia, że Rebeka jest niebanalnym melodramatem, godnym polecenia miłośnikom gatunku.

Wiktoria Siwek

Korekta: Joanna Dołęga

Udostępnij przez: