Baby Bump – odważny i obrzydliwy
Główny bohater, Mickey House (Kacper Olszewski), jest dzieckiem wchodzącym w fazę dojrzewania. Wraz z nim uczestniczymy w jego pierwszych doświadczeniach seksualnych, przechodzimy zainteresowanie (fascynacje?) tematami obrzydliwymi dla przeciętnego dorosłego, mierzymy się z problemami szkolnymi, aż w końcu wraz z nim dorastamy i stajemy się prawdziwymi nastolatkami.
Ale czy faktycznie tak wygląda dojrzewanie? A może jest to jedynie maniakalna próba przywołania sobie wspomnień z dzieciństwa przez dorosłego?
Skąd te rozterki?
Mickey House wszedł w okres dorastania – według reżysera ten okres charakteryzuje się fascynacją fekaliami, pierwszymi kontaktami z płcią przeciwną, infantylnym podejściem do seksualności, brakiem akceptacji własnego ciała oraz konfliktem z rodzicami. Całą historię bohatera oglądamy jego oczami i podążamy w świat bujnej wyobraźni Mickey’ego. W swojej głowie prowadzi nielegalny handel moczem, ciabatta z salami jest dla niego synonimem seksu (i powtarza to z uporem maniaka), własna matka jawi mu się jako symbol zniewolenia – tak czysto wychowawczego jak i seksualnego, a szkolny ochroniarz jest niedościgłym symbolem męskości i seksu.
Uważam, że Baby Bump to film, który doskonale obrazuje psychoanalityczną teorię kina. Przeskakująca z tematu na temat akcja, symboliczne wstawki, wyolbrzymienia i elipsy świetnie obrazują mechanizm działania snu, a w tym wypadku wyobraźni.
Baby Bump jest filmem obok którego trudno przejść obojętnie – w sferze wizualnej mieni się kolorami, ciekawymi rozwiązaniami montażowymi oraz naturalistycznym obrazowaniem chorej, a może po prostu dziecięcej wyobraźni Micky’ego House’a. Reżyser nie boi się tematów tabu – oraz wyrazistych, często naturalistycznych środków ekspresji. Dla przykładu: w filmie usłyszeć można piosenkę o gównie czy odważną, korespondującą z tematem scenografię.
Na koniec można postawić pytanie: czy tak wygląda świat dziecka? Nie jestem pewien – Freud powiedziałby, ze wyparłem te wspomnienia z pamięci, bo są zbyt drastyczne. Dobrze, ze Kuba Czekaj mi to przypomniał.
Kamil Bryl