Janis: Little Girl Blue
Wybitne osobowości pojawiają się rzadko i zazwyczaj każą na siebie długo czekać. W latach 60. wszyscy zgodzili się, że Janis Joplin może do nich dołączyć. Teraz doczekaliśmy się filmu, który ma tę teorię potwierdzić lub przynajmniej spróbować nas do niej przekonać.
Wprowadzanie do filmów dokumentalnych zabiegów, które miałyby wyróżniać daną produkcję na tle gatunku, spotyka się nieczęsto. Wyjście z przyjętej formy jest trudne i udaje się tylko najbardziej wprawionym filmowcom. Od biograficznego dzieła filmowego, które opiera się na komercyjnej dystrybucji, właściwie nie powinniśmy się takiego działania spodziewać. Reżyserka, Amy Berg, wyszła z tego samego założenia, stawiając nas nie tyle przed samą historią muzycznej kariery Janis, co przed ukazaniem jej skomplikowanego charakteru. Entuzjaści jej muzyki nie będą mogli narzekać na brak faktów na temat dokonań muzycznych. Już od samego początku jesteśmy karmieni materiałami archiwalnymi koncertów oraz prób, a utwory Joplin towarzyszą nam przez cały czas trwania filmu. Jak w większości produkcji tego gatunku, wszystko przeplata się z motywem gadających głów oraz zbliżeniami na listy Janis, czytane hipnotyzującym głosem Cat Power. Chyba właśnie ten zabieg wiąże ze sobą całą narrację i przybliża nas do tej szczerej, emocjonalnej i piekielnie inteligentnej strony Janis Joplin.
Z listów wyłania się postać, której ambicją – jak sama mówi – było bycie kochaną i docenioną. W dzieciństwie nie mogła liczyć na akceptację ze strony rówieśników, przez co została pozbawiona poczucia własnej wartości, którego nigdy już nie odzyskała. W ten sposób dowiadujemy się, jakie były motywy tworzenia surowego bluesa. Jedna ze szkolnych znajomych artystki mówi: “Janis nie mogła dojść do tego, jak ma dopasować się do innych… na szczęście!”. Dlatego wokalistka postanowiła znaleźć rozwiązanie i przenieść swój ból i niezrozumienie do muzyki. Dzięki bogatej dokumentacji dostajemy świetną próbkę tego, o czym mówiła i jeśli ktoś nie jest przekonany do szczerości w muzyce Joplin, po seansie powinien zmienić swoje zdanie. Jednak najwięcej perspektywy wnoszą wypowiedzi muzyków pracujących z Joplin, między innymi Boba Weira, Country Joe’go McDonalda czy członków jej licznych zespołów, w tym prawie każdego z Big Brother and the Holding Company – grupy, która przyniosła jej światowy rozgłos. Uzależnienie od heroiny i alkoholu to niemal znaki szczególne Janis, które tworzą nierozerwalną z jej osobą całość. Perkusista Dave Getz wspomina, że na początku bała się narkotyków – jest to jeden z głównych motywów w filmie. Kilkakrotnie potwierdzany przez resztę bohaterów staje się jedynym z wielu wyznań, które łamią stereotypy przypisywane wokalistce.
W filmie pojawia się kilka nieudanych pomysłów dotyczących budowy filmu, jak na przykład wykorzystanie ujęcia z jadącego pociągu. Jest ono używane za każdym razem, kiedy zachodzi potrzeba zamknięcia danego wątku. Nie do końca da się zrozumieć intencje takiego montażu, szczególnie kiedy nie ma wokół niego żadnego kontekstu. Podobnie dzieje się w środkowej części filmu, kiedy dochodzi do zastoju w fabule. Mimo to film nadal efektywnie ilustruje, jak prowokująca gwiazda powoli gaśnie i ostatecznie odchodzi w świetle reflektorów. Możliwe, że jest to nawet zabieg celowy, który wpasowuje się w całą konwencję filmu, biorąc pod uwagę nagłe odejście Joplin. Jej śmierć spowodowana przedawkowaniem heroiny jest przedstawiona z taktem, zwięzłością i brakiem przesadnego patosu; dopiero czytanie kondolencji przez matkę Joplin daje odczuć wszystkie emocje związane z 4 października 1970.
Anna Goleń