Cinerama - To tylko koniec świata

To tylko koniec świata – to tylko nowy Dolan

Formalnie jest to znany już widzom Dolan, który bawi się kamerą, montażem i muzyką – wystarczy przywołać scenę retrospekcji z dzieciństwa głównego bohatera, którą oglądamy przy akompaniamencie wakacyjnego hitu “Dragostea Din Tei” grupy Ozone. Fabuła z kolei niepokojąco przypomina Toma: protagonista przyjeżdża na prowincję do obcej mu rodziny (w przypadku To tylko koniec świata jest to co prawda rodzina własna, ale w równym stopniu obca) i zostaje uwikłany w panujące pomiędzy jej członkami skomplikowane relacje.

Scenariusz To tylko koniec świata powstał na podstawie kameralnej sztuki teatralnej Jeana-Luca Lagarce’a. Połączenie teatru, w którym punkt ciężkości spoczywa na dialogach, z metodą twórczą Dolana tworzy dziwny efekt: z jednej strony uwypukla zabiegi filmowe, z drugiej – podkreśla teatralność. Kanadyjski reżyser specjalizuje się przecież w opowiadaniu obrazem, czyli inaczej – zamiast mówić ustami bohatera, mówi filmowymi środkami wyrazu. Stąd powtarzające się w jego dziełach spowolnienie ruchu w chwilach silnych emocji lub momentach przełomowych dla bohaterów, albo teledyskowy montaż, który z kolei ma wyrażać czystą radość. Wyraźnie widać, że w To tylko koniec świata Dolan pracuje nad tekstem niczym rzeźbiarz nad kawałkiem drewna: momentami udaje się “wydłubać” z tego coś naprawdę ładnego. W żadnym wypadku nie chcę przy tym umniejszać wartości samego tekstu – w istocie bardzo dobrego. Jedną z najlepszych scen filmu jest samochodowa przejażdżka głównego bohatera – Louisa (Gaspard Ulliel) i jego brata – Antoine’a (Vincent Cassel). Fantastycznie rozpisany dialog, a w zasadzie monolog Antoine’a (Louis przestaje się odzywać) rozgrywa się na tle przedniej szyby jadącego samochodu. Niby nic specjalnego, jednak emocje widzów sterowane są nie tylko dźwiękiem (czyli wypowiadanymi słowami), ale również obrazem: adrenalina roście, gdy Antoine wariacko przyśpiesza, a my czujemy się jak podczas samochodowego wyścigu.

Plejada gwiazd, którą Dolan zaprosił do współpracy, znakomicie się spisała: nie zawiódł ani Vincent Cassel (mógł pokazać swoje aktorskie umiejętności chociażby we wspomnianej scenie w samochodzie), ani przekonująca w roli wrażliwej siostry głównego bohatera Lea Seydoux. Zachwycająca jest Marion Cotillard, która kradnie uwagę widza, za każdym razem, gdy tylko pojawia się na ekranie.

ZCinerama - To tylko koniec świataaskakuje natomiast konstrukcja głównego bohatera: właściwie nic o nim nie wiemy i nie chodzi tu tylko o suche fakty z życiorysu. Nie wiemy, co myśli, i co tak naprawdę nim kieruje. Oprócz tego, że jest wyjątkowo małomówny i zamknięty w sobie – trudno go scharakteryzować. Dla porównania – tytułowy bohater Toma określony został już samym wyglądem, który mocno kontrastował z jego ekranowym partnerem (niski i chudy Tom (Xavier Dolan) w okularach i wyciągniętym swetrze versus potężny posturą, umięśniony Fancis (Pierre-Yves Cardinal) w obcisłym t-shircie. Louis z To tylko koniec świata niczym się nie wyróżnia. Dodatkowo jego psychiczne wyalienowanie posunęło się chyba zbyt daleko, bo jako konsekwentnie odrzucający własną rodzinę, nieczuły bohater o niejasnych motywacjach może wzbudzać niechęć widza. Z drugiej strony – może właśnie o to chodziło: aby widz poczuł, że odcinanie się od własnej rodziny – jakakolwiek by nie była – to barbarzyństwo.

Anna Felskowska

Udostępnij przez: