Most Szpiegów – Tom Hanks kontra świat
Jedenaście lat minęło od premiery filmu Terminal, czyli ostatniej produkcji sygnowanej nazwiskami Stevena Spielberga i Toma Hanksa. Teraz obaj panowie wracają w Moście szpiegów, na dodatek łączą siły z braćmi Cohen, współtwórcami scenariusza. Jeśli dodamy do tego zdjęcia Janusza Kamińskiego, czy w istocie otrzymamy przepis na rewelacyjny film? Niestety nie do końca.
W krainie szpiegów
Steven Spielberg od początku filmu stara się prowadzić widza za rękę. Tym razem reżyser przenosi nas w okres zimnej wojny. Stany Zjednoczone i Związek Radziecki konkurują ze sobą w wyścigu zbrojeń, a cała atmosfera podszyta jest strachem przed potencjalną wojną nuklearną. W sam środek tego gęstego konfliktu wrzucony zostaje James Donovan (Tom Hanks), nowojorski prawnik ubezpieczeniowy, który został obrońcą niedawno zatrzymanego przez CIA, radzieckiego szpiega w sądzie – Rudolfa Abla (Mark Rylance). Jak nietrudno się domyślić, szybko staje się on wrogiem publicznym numer jeden. Na dodatek, gdy Związek Radziecki przetrzymuje amerykańskiego agenta Francisa Gary’ego Powersa, James Donovan zostaje wysłany do Wschodnich Niemiec, gdzie ma negocjować wymianę pojmanych agentów. Dosyć niewiarygodna historia? Warto dodać, że film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach.
Most Szpiegów: Koncert dwóch aktorów
Zdecydowanie najlepszym elementem filmu jest ukazana w nim relacja pomiędzy Jamesem Donovanem a Rudolfem Ablem. Utrzymujący wciąż wysoki poziom Tom Hanks i rewelacyjny Mark Rylance, który swoją mimiką całkowicie pochłania widza, idealnie wkomponowują się w gęsty klimat przedstawionych wydarzeń. Inaczej jest niestety z pozostałymi postaciami, w swojej grze przypominającymi raczej kukły, które ktoś nauczył tekstu. Dużym problemem Mostu szpiegów jest także jego przewidywalność. Ma się wrażenie, że Steven Spielberg traktuje widza jak dziecko, co w efekcie sprawia, że fabuła prowadzona jest jak po sznurku i bardzo rzadko na ekranie dzieje się coś zaskakującego.
Kilka zdań warto również poświęcić zdjęciom zrealizowanym, jak to w filmach Spielberga bywa, przez Janusza Kamińskiego. Świetnie oddają one ciężki, ponury klimat ówczesnych lat, a sceny ukazujące mroźne Wschodnie Niemcy niejednokrotnie potrafią wywołać zimny dreszczyk u widza. Co ciekawe, część z tych ujęć realizowana była we Wrocławiu – między innymi proces budowy muru berlińskiego. Do strony audiowizualnej po prostu nie można mieć zarzutów.
Pozostaje niedosyt
Most szpiegów zdecydowanie nie zawodzi, ale też nie zachwyca. Film jest pod wieloma względami solidny, czasem nawet bardzo dobry (wspomniana relacja Jamesa Donovana z Rudlofem Ablem), jednak oczekiwania były trochę większe. Zwłaszcza, gdy reżyserem jest Steven Spielberg, za scenariusz odpowiadają bracia Cohen, a główną rolę gra Tom Hanks. Z pewnością na Most szpiegów warto wybrać się do kina, bo to po prostu dobry film.
Michał Ryniak