Sekret w ich oczach – Mało zaskakująca próba
Hollywoodzkie wytwórnie filmowe rzadko odnoszą sukcesy podczas produkcji remake’ów, szczególnie gdy są to produkcje zagraniczne. Tak też się stało w wypadku tego filmu, choć daleko mu do klęski. Sekret w ich oczach odwołuje się do zdobywcy Oscara z 2009 roku – obrazu w reżyserii Juana José Campanelli, pt. Sekret jej oczu (El secreto de sus ojos). Podczas gdy argentyński oryginał rzeczywiście może być nazwany przekonującym i zajmującym thrillerem, amerykański następca stanowi tylko jego o wiele bardziej uproszczoną wersję, która nie wnosi żadnej wartości dodanej.
Podobnie jak w tytule, w samej fabule filmu również dokonano niewielkich przekształceń, a dotyczą one m.in. zmiany płci jednego z głównych bohaterów (w produkcji amerykańskiej jest to kobieta) czy odwołania się do ataków terrorystycznych z 11 września. Nie zakłócają one jednak ogólnej tematyki filmu; w obu przypadkach historia skupia się na rozwikłaniu sprawy morderstwa sprzed kilku lat oraz problemów politycznych i skorumpowanej władzy. Trzeba jednak powiedzieć, że dokonane modyfikacje nie zostały w pełni obronione. Twórca filmu, Billy Ray, zagubił się gdzieś podczas próby opowiedzenia tych dwóch zagadnień. W pewnym momencie cała uwaga zostaje zwrócona na morderstwo, a same ataki terrorystyczne przywoływane są w pojedynczych zdaniach. Nie stanowią już odrębnej problematyki, ale są sposobem na rozwinięcie dialogów, stanowią odniesienie do początkowych minut filmu, w czasie których terroryzm stał na równi z zagadką kryminalną. Warto pamiętać, że samo zatrudnienie oscarowej obsady nie zapewni takiego samego sukcesu, jak w przypadku zagranicznej wersji. Niemniej, gra aktorska to rzeczywiście najsilniejszy punkt tej produkcji. Chiwetel Ejiofor, Nicole Kidman i Julia Roberts budują emocje i napięcie, którego trochę zabrakło w samym scenariuszu. Szczególnie Roberts zasługuje na docenienie – rola zdesperowanej matki zostaje odegrana w taki sposób, że zaczynamy dostrzegać prawdziwy dramat tej historii, a ona sama przestaje być banalna. Duet Ejiofor’a i Kidman ma stwarzać odrębny wątek romansu oraz ukazać niełatwą współpracę w trakcie śledztwa.
Dla odbiorców niełatwe może być rozróżnienie czasu akcji. Cała fabuła podparta jest retrospekcjami sprzed 13 lat, są one jednak tak niewyraźnie zarysowane, że bez ciągłego rozwoju scen jedynym naprowadzeniem na zmianę okresu, jaka w filmie następuje, jest długość włosów Kidman czy kolor brody naszego śledczego. Przejścia czasowe w wersji argentyńskiej zostały nakreślone w zdecydowanie lepszy sposób. Mieliśmy tam do czynienia z artystycznymi ujęciami, które rzadko możemy napotkać w kinie gatunkowym, jakim jest thriller. Za przykład może posłużyć scena stadionowa, która u Ray’a wcale nie zostaje szczególnie wyróżniona. Sam montaż i edycja filmu, wraz z muzyką, tworzą obraz „taniej” kinematografii. Brakuje tu realizmu, obecnego u Campanelli, i zupełnie nie rozumiem dlaczego, ponieważ obsada pozwalała na stworzenie czegoś dużo bardziej przekonującego. Szkoda, bo pomimo wszystkich zarzutów, jakie postawiłam tej realizacji, zauważyłam kilka mocnych punktów, które po prostu nie zostały odpowiednio rozbudowane lub zostały pominięte.
Mimo wszystko warto odkryć ten sekret
Samo zakończenie filmu jest dość satysfakcjonujące i rodzi pytanie – dlaczego nie mogliśmy doświadczyć takich emocji już od samego początku filmu? Muszę przyznać, że jeśli miałabym oceniać film w kategoriach typowego amerykańskiego thrillera, nazwałabym go udanym – nie mogę tego jednak zrobić, mając w pamięci wspomniany oryginał. Potencjał, jaki płynął z odświeżenia pierwotnej wersji, nie został tutaj należycie wykorzystany. Mimo, że tegoroczna produkcja może pochwalić się ciekawymi elementami, nie zostają one scalone w interesującą całość. W efekcie mamy do czynienia z przyzwoitym thrillerem, jeśli tylko nie będziemy mieli względem niego dużych oczekiwań. Dla wszystkich, którzy nie są zaznajomieni z produkcją z 2009 roku, może być nawet godny polecenia.
Anna Goleń