Ostatniej nocy miałem koszmar. Zlany potem, zerwałem się z łóżka targany wewnętrznym uczuciem niepokoju. Przysiągłbym, że z ciemności szczerzyło się do mnie wykręcone oblicze Jareda Leto jako Jokera. Do rana nie zmrużyłem oka. Śniłem, że wybrałem się do kina na seans Ligi sprawiedliwości. W mojej wizji bliskiej przyszłości, superprodukcja na motywach komiksów wydawnictwa DC okazała się niewyobrażalnym gniotem, nudnym, schematycznym i skrojonym pod odbiorcę z IQ szympansa. Bardzo zasmucił mnie ten fakt.

Czy macie już dość tego ciągłego bombardowania nas filmami o superbohaterach? Ja też nie. Albo (w zależności Waszej odpowiedzi): a ja nie. Najnowszy film Zacka Snydera tylko potwierdził moją opinię. Wreszcie nadszedł moment, na który ja i wielu innych fanów komiksu czekaliśmy od dawna. Moment, kiedy dwóch najbardziej znanych superbohaterów, czyli Batman i Superman, w końcu się spotykają. Pytanie brzmi: jakie skutki będzie miało to spotkanie? No cóż, jedno wiemy na pewno – nie będzie nudno.