Pożyteczna przemoc? Brutalność w filmie Człowiek pogryzł psa
Wydaje się, że fascynacja przemocą towarzyszy ludziom od zawsze. Już w starożytności amfiteatry gromadziły tłumy pasjonujące się walkami gladiatorów, czy chętnie przyglądające się rozrywanym przez dzikie zwierzęta nieszczęśnikom. Jeśli spojrzeć na to z odpowiedniej strony, okazuje się, że cała historia ludzkości jest właściwie historią przemocy: wojen, rzezi, ludobójstw. Okrucieństwem przesiąknięta była często także sztuka – literatura i malarstwo, tak samo stało się i z filmem. Odsetek obrazów kinematograficznych przedstawiających akty agresji wydaje się ogromnym.
Dziś na myśl przychodzą chociażby filmy akcji o superbohaterach czy dzieła Quetnina Tarantino, w których lejąca się strumieniami krew i brutalność biją z ekranu niemal przez cały seans. Przemoc można odnaleźć w wielu innych produkcjach, zwłaszcza dzisiaj, gdy określenie poziomu agresji w danym filmie zależy od samego twórcy. Po wprowadzeniu w latach 30. Kodeksu Haysa, artyści zmuszeni byli do ograniczania swojej swobody twórczej i musieli dostosowywać swoje obrazy do obowiązujących reguł. Jednak rewolucja obyczajowa lat 60. sprzeciwiła się takiemu stanowi rzeczy, postulując artystyczną wolność i tym sposobem dzisiaj niewiele jest w stanie zaszokować widza. Oczywiście, przemoc i okrucieństwo na ekranie mogą służyć wyższym celom: poprzez wywoływany szok, zmuszać do refleksji i przemyślenia celowości zastosowanych zabiegów. Wydaje się jednak, że dziś, gdy swoboda twórcza jest bardzo duża, nie zawsze tak jest – przemocy na ekranie bardzo często nie towarzyszy żadnego rodzaju refleksja, a jej ilość w kinie jest już tak duża, że widz nie zwraca na nią uwagi i przyjmuje jako oczywistość.
Rafał Syska w swojej książce Film i przemoc nazywa dzieła Człowiek pogryzł psa i Funny Games dwoma najbardziej intrygującymi filmami podejmującymi temat przemocy w kinie1. Pierwszy film to obraz stylizowany na dokument nakręcony w 1992 przez trójkę Belgów: André Bonzela, Benoît Poelvoorde’a i Rémyego Belvaux. Jest to dzieło z pewnością wyjątkowo okrutne. Warto jednak zastanowić się, co miało takie przesycenie obrazu przemocą na celu? Moim zdaniem, obraz Człowiek pogryzł psa celowo trywializuje przedstawione okrucieństwo poprzez określone środki stylistyczne i tym sposobem – ukazaniem kontrastu pomiędzy brutalnymi morderstwami a lekkim do nich podejściem – zmusza widza do refleksji na temat obecności przemocy w kinie.
W jednej ze scen początkowych, główny bohater filmu, seryjny morderca Ben, kucając nad martwym ciałem zawiniętym w płachtę, w naukowy sposób wyjaśnia, jak należy obciążyć trupa w taki sposób, aby na pewno utonął w rzece. Ciało pozostaje zawinięte, a więc niewidoczne, kamera skupia się na Benie, który powoli i metodycznie tłumaczy, jak należy postępować z osobami starszymi, a jak z dziećmi. Całość zdaje się mieć charakter naukowy, wykładowczy. Monolog głównego bohatera powoduje, że widz zostaje postawiony w sytuacji konfliktowej, pomiędzy spokojem postaci, a faktem dokonania zabójstwa. Niewidoczne ciało, nieco poza kadrem, nie wzbudza żadnych emocji, a to prowadzi do trywializacji instytucji morderstwa. Brak widocznej czerwonej krwi (film jest czarno-biały) odrealnia samo zabójstwo, oddala je od widza. Widz pozostaje skupiony jedynie na monologu Bena i próbie zrozumienia logiczności jego wywodu. Dodatkowym czynnikiem niewspółgrającym z okropnością zbrodni jest otoczenie w jakim znajduje się grupa filmowa. Scena odbywa się na świeżym powietrzu, przy wąwozie, w którym Ben pozbywa się zazwyczaj zwłok. Ładna pogoda, słońce i przede wszystkim śpiewające dookoła wesoło ptaki zupełnie nie przystają do sytuacji. Kamera z ręki nadaje scenie lekkiego charakteru. Następuje konflikt pomiędzy morderstwem a sielankowością okolicy, co zmusza widza do zajęcia własnego stanowiska w tej sprawie, a więc refleksji nad przemocą.
Kolejna warta omówienia scena to sekwencja kilku zabójstw dokonanych przez Bena. Poprzedza ją epizod, w którym morderca bawi się z dziećmi plastikowym pistoletem. Nagle niewinna zabawa zmienia się w serię kilku prawdziwych wystrzałów, którymi bohater zabija bezimienne osoby. Jest to całkiem okrutne, ale z drugiej – seria zabójstw wydaje się strywializowana poprzez szybkość montażową, z jaką jest przedstawiona. Prędkie zmiany obrazu, rozdzielane ostrymi cięciami nie pozwalają na żadną refleksję dotyczącą ofiar, na żadną próbę zgłębienia psychologicznego obrazu ich lub Bena. Przez brak dania możliwości zadumy nad aktem agresji, którego widz był świadkiem, zostaje on zmuszony do przejścia nad tym do porządku dziennego – do zignorowania morderstw. Sekwencja kończy się ujęciem Bena ponownie pozbywającego się zwłok w rzece, której znów towarzyszy radosny śpiew ptaków i wesoły plusk wody, kiedy wpada do niej ciało. Szybkie przejście do kolejnej sceny, w której widz skupia się na pseudofilozoficznych wywodach mordercy, zmusza do zapomnienia o tym, co przed chwilą znajdowało się na ekranie, zignorowania tego i zepchnięcia do podświadomości. Jednocześnie mnogość przedstawionych zbrodni powoduje u widza niepokój. Filmowcy zmuszają go jednak do mimowolnego ignorowania popełnionych zbrodni i skupienia się na fabule – dalszym obcowaniu z postacią Bena. Widz jest zdezorientowany, ciężko mu połączyć fakt morderstwa z lekkim podejściem do tematu, z szybkim przejściem do zupełnie trywialnej sytuacji.
Następną ważną sceną jest zabicie czarnoskórego stróża na budowie. Po szybkim morderstwie, podekscytowany Ben zaczyna wyrażać swoje zdanie na temat tolerancji, jakości pracy robotników, AIDS. Kamera koncentruje się wyłącznie na nim, martwe ciało pozostaje poza kadrem. Znaczącym jest także ujęcie chwilę później, kiedy jeden z członków ekipy filmowej zaczyna ciągnąć ciało robotnika (prawdopodobnie celem pozbycia się dowodów morderstwa). Ten epizod należy odczytywać jako wskazanie na coraz większe przyzwolenie i brak sprzeciwu wobec brutalności widocznej na ekranie. Wysokie natężenie chętnie wykorzystywanej w filmach przemocy wydaje się czasem coraz mniej zasadne.
Wydaje się, że większość filmów traktuje przemoc jako coś, obok czego można przejść obojętnie, co wpisało się już w obraz filmowy i co traktowane jest niemal jak zabawa. Człowiek pogryzł psa poprzez dużą brutalność, połączoną z obojętnością bohaterów filmu, zaskakuje widza i zmusza go do refleksji. Szokuje i uświadamia, że przemoc w kinie jest już na tyle wyświechtana, że przechodzi się obok niej obojętnie.
Joanna Dołęga
1R. Syska, Film i przemoc, Kraków 2003, s. 177.