TOSCA NA KINOWYM EKRANIE
Recenzowanie opery na portalu filmowym może się wydawać zaskakujące. Recenzowanie opery sprzed 116 lat – tym bardziej. Warto więc na początku nadmienić, że jest to właściwie recenzja filmu – i to filmu, który nie jest po prostu adaptacją i ekranizacją Toski, jest znakomitym zapisem przedstawienia z The Metropolitan Opera. Było ono wyświetlane w kinach sieci Multikino 18 lipca 2016 w ramach cyklu letnich retransmisji. Projekcja jest jakości HD, opatrzono ją polskimi napisami.
Tosca jako film
Oczywiście nakręcenie dobrego filmu składającego się wyłącznie ze scen zawartych w dziele operowym nie zawsze da pożądane efekty. Było to tym trudniejsze, że wszystkie ujęcia zarejestrowano podczas jednego przedstawienia, które transmitowano na cały świat 09.11.2013. Osiągnięto jednak całkowite powodzenie. Dyrektor muzyczny Met oraz reżyser wskazywali na uniwersalną wymowę dzieła: „W Tosce wspaniała muzyka Pucciniego łączy się z melodramatyczną energią, której napięcie przywodzi na myśl wielkie filmy Hitchcocka”. Ciekawie wypada to w zestawieniu z opinią Karola Stromengera (Przewodnik operowy, wyd. 1976): „La Tosca (…) jest scenicznym „romansem kryminalnym”, filmem epoki przedfilmowej”. W świetle tych dwóch opinii nie może dziwić fakt, że dzieło tak dobrze adaptuje się jako film i sprawdza w projekcji kinowej. Stromenger co prawda wyraził się w ten sposób nie o samej operze, a o pierwowzorze Toski (dramat autorstwa V. Sardou), jednak specyficzny nerw tego dzieła został całkowicie przeniesiony do opery Pucciniego. Do postaci Sardou będziemy jeszcze wracać.
Tosca jako opera
Tosca powstaje w specyficznym momencie. Napisana i przedstawiona na przełomie XIX i XX wieku – ukończona w październiku 1899 r., wystawiona w styczniu 1900 r. (Teatro Costanzi di Roma, sopran Hariclea Darclée w roli Toski, tenor Emilio De Marchi jako Cavaradossi, baryton Eugenio Giraldoni jako Scarpia, dyrygent Leopoldo Mugnone). Początkowo krytykowana przez część prasy (oczekiwano pracy w stylu dwóch poprzednich dzieł Pucciniego), Tosca wkrótce nabrała popularności, a w ciągu trzech lat wystawiono ją w największych teatrach operowych świata. Można w jej treści odnaleźć znaki owego czasu. Pojawia się napięcie społeczne końca wieku – dekadentyzm, rozdroże sztuki (plakat dramatu V. Sardou w stylu secesyjnym, w oryginalnym plakacie opery Tosca – wczesny modernizm, z kolei libretto to realizm i naturalizm, w muzyce słyszymy późny romantyzm). Te ciekawe skądinąd fakty nie są jednak najistotniejsze.
Tosca to „opera werystyczna”, której cechy to dbałość o realizm miejsca i czasu, możliwie wierne odtwarzanie rzeczywistości. Głównym założeniem było wysunięcie akcji na pierwsze miejsce, muzyka miała być podporządkowana. Łatwo zauważyć że opera werystyczna jest bardzo podobna filmu fabularnego. Ludzie, którzy słuchali wówczas dzieł Pucciniego szukali takich wrażeń, jakich obecnie szuka się w kinie.
Skąd wzięła się opera werystyczna? Wyłoniła się z XIX-wiecznej literatury realistycznej. W modnych książkach tego okresu od Hugo do Sienkiewicza pojawia się stały schemat – na tle wielkich wydarzeń historycznych toczą się losy kilku bohaterów, ich osobiste tragedie i dramaty. Jeżeli już wspomnieliśmy Sienkiewicza, warto dodać jako ciekawostkę, że zarówno on jak i Sardou inspirowali się siedemnastowiecznymi kronikami.
Tosca w kulturze
Rodzaj intrygi w Tosce nie był więc w swoim czasie niczym nowym. Opiera się na starszym o dziesięć lat dramacie Victoriena Sardou (premiera 1887), jednak on sam posądzany był o plagiat. Istnieli więc twórcy, którzy podobne fabuły budowali jeszcze wcześniej. Wówczas ukształtował się współczesny model tego typu opowieści, obowiązuje do dziś w głównym nurcie prozy i klasycznym modelu kina.
Chętnie więc sięga się po książki i filmy, gdzie romans przeplata się ze scenami mrożącymi krew w żyłach – morderstwa, tortury, krew, a w tle epos historyczny. Wbrew pozorom opera, ta archaiczna i niemodna forma, może mieć wszystkie walory, które interesują współczesnego widza. I to wszystko znajdujemy w Tosce. Więc dlaczego nie iść do kina na operę?
Śpiewacy operowi oprócz umiejętnośći śpiewu powinni przejawiać też umiejętności aktorskie. Wyżej wymienieni przedstawili ten dramat po mistrzowsku. Przekomarzania zakochanej w sobie pary, Toski i Mario, wywoływały uśmiech i budziły sympatię. Czysty, donośny tenor przekonuje, że jego intencje w stosunku do kobiety są szczere i darzy ją prawdziwą miłością. Z kolei aktor grający okrutnego barona Scarpię, szefa policji, ukazał go jako obrzydliwego człowieka, którego nie chciałabym spotkać na swojej drodze.
Scenografia została potraktowana bardzo oszczędnie. Zamiast jaskrawych kolorów i potężnej architektury w tle pokazano mury i toporną szarość. Ponure wrażenie wywołane przez te inscenizacje doskonale podkreślało atmosferę dramatu. Nic nie zakłócało skupienia na problemach postaci oglądanych na scenie, przeciwnie – tło potęgowało siłę wyrazu. Kolory, nawet jeśli się pojawiały, były nienachalne. Nie odwracały uwagi od sedna. W tej ascetycznej scenerii szczególnie zwracała uwagę czerwień stroju Toski, właśnie przez kontrast pojawiający się w kluczowych momentach.
Warto w tym miejscu powiedzieć kilka zdań o różnicy między spektaklem operowym na żywo, a jego rejestracją i późniejszą projekcją w kinie. Dzięki technice realizacyjnej współczesne media dają nam coś więcej niż operę. Dają nam pełnokrwisty film. Sprawne operowanie planami od ogólnych do zbliżeń, montaż scen – to świadectwo dobrego przemyślenia dramaturgii spektaklu i wyzyskania jego naturalnych walorów. Realizacja telewizyjna transmisji to dzieło Matthew Diamonda.
Jolanta Płatek
Giacomo Puccini, Tosca, 09.11.2013 The Metropolitan Opera Nowy Jork
Dyr. Riccardo Frizza, reż. Luc Bondy, dyr. muz. Met James Levine. Wyst.: Tosca (sopran) Patricia Racette, Mario Cavaradossi (tenor) Roberto Alagna, baron Scarpia (baryton) George Gagnidze.
Inscenizacja ta jest koprodukcją The Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Bayerische Staatsoper w Monachium i Teatro alla Scala w Mediolanie. Fot.: materiały prasowe organizatora.