Ostatniej nocy miałem koszmar. Zlany potem, zerwałem się z łóżka targany wewnętrznym uczuciem niepokoju. Przysiągłbym, że z ciemności szczerzyło się do mnie wykręcone oblicze Jareda Leto jako Jokera. Do rana nie zmrużyłem oka. Śniłem, że wybrałem się do kina na seans Ligi sprawiedliwości. W mojej wizji bliskiej przyszłości, superprodukcja na motywach komiksów wydawnictwa DC okazała się niewyobrażalnym gniotem, nudnym, schematycznym i skrojonym pod odbiorcę z IQ szympansa. Bardzo zasmucił mnie ten fakt.


W dobie współczesnej animacji, gdzie większość filmów powstaje z myślą o widzu dorosłym, najnowsze dzieło Blue Sky Studios (twórców Epoki Lodowcowej) stanowi wyjątek od reguły i udowadnia, że możliwe jest nakręcenie dobrej bajki dla dzieci, przy której miło czas spędzą także starsi oglądający (i to bez upiększania scen licznymi sucharami oraz aluzjami seksualnymi).