Cinerama - Ox-Bow

Na serio i na czarno w Ox-Bow

Do utrzymania tempa fabuły i uwagi widza nie trzeba, jak wiadomo, tworzyć filmu akcji. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że różna jest wrażliwość na obraz (a w omawianym filmie czarno-białe, niekiedy ekspresjonistyczne kadry są więcej niż znakomite), różna jest wrażliwość na niuanse psychologiczne i – w końcu – różna jest wrażliwość na „tąpnięcia”. Dla jednych jest to wyrazisty konflikt wewnętrzny, dla innych musi być duży, pomarańczowy wybuch. Tak czy owak są filmy, które powstały dziesiątki lat przed wymyśleniem kina akcji i nie są kinem akcji, a nie dłużą się ani przez sekundę.

Jeśli chodzi o przynależność gatunkową, to bez wątpienia western, ale też kryminał i dramat sądowy. Pod tym ostatnim względem lokuje się w bardzo szerokim inwentarzu dzieł o podobnej wymowie (choć niekoniecznie w tym gatunku), bo W samo południe, Zabić drozda, Dwunastu gniewnych, Jeździec znikąd, wszystkie adaptacje życia Watta Erapa – są filmami o tym samym. A jest to historia spokojnych ludzi, którzy chcą uprawiać ziemię, robić dzieci, płacić podatki i być chronieni przez prawo. Prawo walczy z bezprawiem i pomimo ofiar, które słupieją w pomniki – zwycięża. Ciekawe – zupełnie niezależnie, w tym samym czasie wyrasta konsekwentnie przez dekady całkowicie odwrotny mit – człowieka wyjętego spod prawa lub prześladowanego przez paragraf (historie Jessiego Jamesa, Billy Kida, Sundance Kida, wreszcie – suma wszystkich wolności – Znikający punkt). Mit buntownika przeciw legislacji, kontroli, statystyce. Oba mity rozwijają się równolegle i zupełnie sobie nie przeszkadzają (w mitologii. Bo w życiu walka idei jest straszliwa i brutalna).

Mamy więc do czynienia z filmem dydaktycznym, moralizatorskim, w pewnym sensie nawet propagandowym. Obecne w dyskusjach o hollywoodzkich produkcjach narzekanie na nadęcie, patos, łopatologię jest uzasadnione, ale rzecz nie zaczyna się od Independence Day. Pamiętajmy też, że rok produkcji (1943) to sam środek światowych totalitaryzmów, które odbiły się na USA bardzo silnie, a także sam środek II wojny światowej.

Obraz sięga do legend założycielskich, okresów bohaterskich, momentów, kiedy budowano legendy i utrwalano mity. Najpiękniejsze, czyli najbardziej romantyczne czasy Ameryki to te, kiedy walczono o ład i porządek, a nie te, kiedy były już wywalczone (przynajmniej w teorii). Najbardziej przejmujące jest to, że historia z tego filmu jest po prostu realistyczna i miała wiele, wiele pierwowzorów. Baśniowość westernu jest tylko częściowo baśniowa, w lepszych wydaniach (jak w tym przypadku) to kawał realistycznego kina. Cokolwiek byśmy chcieli powiedzieć o napuszonym przekazie scenariusza, on nie wziął się znikąd. Siedząc na wygodnych krzesłach przed monitorem możemy się oburzać na podniosłe tezy i ciskać argumenty przeciw patologicznym efektom amerykańskiego systemu społeczno-prawnego. Ale wtedy, na Dzikim Zachodzie, napadnięci przez bandę znudzonych sukinsynów, bardzo byśmy chcieli spotkać nieugiętego szeryfa o potężnej pięści, celnym oku i niezłomnej wierze w prawo. Tak było, Drodzy Państwo, tak było naprawdę.

Cinerama - Ox-Bow

William A. Wellman zasłynął najbardziej jako twórca filmu Wings, który zdobył pierwszego w historii Oscara dla najlepszego filmu. Jest rzeczywiście znakomity (końcówka kina niemego), warto obejrzeć. Obsada jest bardzo dobra, a rola Henry’ego Fondy jest wyśmienita. Gra normalnego faceta i robi to doskonale.

No dobra. Film jest przewidywalny (i to jest jego największa wada). Nie zdradzę zakończenia, ale jeśli Państwo się domyślają dwóch najważniejszych zdarzeń pod koniec – to się Państwo dobrze domyślają.

Sławomir Płatek

Udostępnij przez: