Dark Places (Mroczny zakątek)
Jest to, być może mimowolna, polemika z filmem Wolny strzelec, pojawia się bowiem wątek – pytanie: za ile można sprzedać prawdę i co można poświęcić. To jednak nie meta, a dopiero punkt wyjścia dla wspaniałego dramatu społecznego. Niewiele więc da się opowiedzieć o fabule. Kilka zdań poniżej to tylko wprowadzenie, dalsza część skupi się na interpretacji. Jeśli więc mogę zachęcić do obejrzenia, to nie poprzez streszczanie fabuły, a przez zwykłą rekomendację. Jestem przekonany, że to jeden z najlepszych filmów 2015 roku.
Kto przebywa w mrocznym zakątku
Zaczynając jednak od zarysu treści: bohaterką jest pewna siebie, wyzwolona (wyemancypowana), niezależna kobieta, która „bierze od życia” itd., itp. Wszystko jest dobrze, ale za chwilę następuje rewizja – jaką cenę się za to płaci i skąd biorą się te pozorne sukcesy (zresztą ich pozorność od początku rzuca się w oczy). Powoli odkrywa historię swojej rodziny i jej najbliższego otoczenia. Wszystkie postacie w jakiś sposób reprezentują ogólną specyfikę lat 80. Interesujące okazuje się nie tyle, kto dokonał zbrodni, co dlaczego to zrobił. Clou: żeby to zrozumieć, trzeba dotrzeć do głębokich motywacji, znacznie głębszych niż młodzieńczy bunt czy kradzież.
Nie jest to jednak starcie patriarchatu z genderem ani femme fatale z Humpreyem Bogartem. Tu mamy także mężczyzn fatalnych, a winnego należy szukać w zupełnie innej, głębszej warstwie i poza wszelką propagandą. Nie ma też jednoznacznych postaci i – to ważne – niewiele tu uproszczeń, strzelania ideologią w ideologie. Zostają pytania, a nie narzucone wnioski, czyli rozmowa z widzem jest rozmową dwóch równorzędnych podmiotów. Oczywiście trzeba było nagiąć realizm niektórych dialogów i interakcji, ale ten nagięty realizm w pewien sposób okazuje się upiornie prawdziwy. W tym wszystkim osadzono też sporo psychoanalizy, głównie z obszaru „lęku przed nieznanym” i patologii tworzonej w wyniku lęku przed patologią.
Mroczny Zakątek – Koszmar lat 80.
Wszyscy, którzy przeszli przez lata 80. niosą pewnego rodzaju przekleństwo. W Polsce co prawda ma to nieco inny charakter, media nie nagłaśniały wybryków kultury masowej tak, jak na Zachodzie. Wszystko, co uznano za „patologiczne” było treścią nielicznych brukowców w drugim obiegu. Tam można było przeczytać „sensacje” o narkomanach, homoseksualistach, nosicielach HIV, satanistach i innych – niepasujących do „porządnego” ustroju PRL. Jednak wiemy wystarczająco dużo, żeby i na własnym podwórku spytać: dlaczego ta dekada nie wytworzyła masowej kultury hippisów, tylko satanistów. Szerzej – czy to gorsza? a może lepsza opcja? i kogo winić/ o co posądzać? A to tylko niektóre z pytań stawianych w Dark Places.
Pamiętam jeszcze ten cichy, podskórny szał z lat 80., medialną histerię wokół satanizmu (na skalę nieporównanie mniejszą niż w zachodniej Europie) i próby zarobienia na tej histerii. Dobrze, że ktoś pokazał trzecią stronę – straty wynikłe na tym gruncie. To nie zamyka sprawy. Satanizm okazuje się mieć głębokie przyczyny w załamującym się porządku społecznym. Wszystkie postacie żyją tam w beznadziejnym uwikłaniu, jednocześnie obciążając innych. Pokazano lata 80. ogólnie – jako niewyobrażalny kryzys o charakterze trudnym do opowiedzenia we współczesnym języku. Co prawda może to powodować, że film nie będzie całkowicie przekonujący dla kogoś, kto nie oglądał tego na własne oczy.
Poniekąd jest to rozmowa o tym, jak trudno porozumieć się w sprawach typu „nas to nie dotyczy”.
Oczywiście każda z postaci i każdy z wątków to sygnały śladów, jakie – w zgodzie lub wbrew naszej świadomości, lub często pomimo nieświadomości – pozostawiła w nas zobrazowana epoka.
Istnieje druga produkcja tegoroczna, pozornie podobna – Most Violent Year. Nie wchodząc w szczegóły można powiedzieć, że jednak nie oddaje realiów czasu, o którym opowiada (zapewne pojawią się oddzielne recenzje). Dark Places oddaje te realia. Było właśnie tak, jak na ekranie pokazano, ale na tym nie koniec. Film dociera nie tylko do klimatu dekady, ale do podłoża – więcej niż tymczasowego, do rdzenia wspomnianej epoki. Z pewnością w tle (jeśli nie narracji, to w tle historycznym) łatwo znaleźć lęki zimnej wojny skumulowanej w czasach Reagana i zupełny brak pomysłu, jak odnaleźć się w rzeczywistości po rewolucji obyczajowej i w centrum kryzysu ekonomicznego.
Co także warte odnotowania – omawiana tutaj w kontekście filmu dekada była też eksplozją kiczu. To kuszące – odwołując się filmowo do lat 80. skoncentrować się na kiczu właśnie i spastiszować go. Z lepszym lub gorszym skutkiem robiono to wielokrotnie w ostatnich kilku latach. Tu jednak sprawę rozegrano zupełnie inaczej; jak się okazuje – warto wyjść poza kpinę, sprawa jest śmiertelnie poważna.
Zaglądajmy w mroczne zakątki
Wszysto to pomieszczono w jednym obrazie, osiągając kilka celów. Z jednej strony otrzymujemy obraz wielopłaszczyznowy i wielowątkowy, choć w żadnym wypadku nie przerysowany nie „przekombinowany”. O każdym z tych wątków można rozpocząć oddzielną rozmowę. Z drugiej strony pojawia się jedno z najlepszych świadectw czasu minionego – i znowu – także pod tym względem uniknięto pułapek uproszczeń, nostalgii, pastiszu. Dalej: dzieło jest specyficzną, jedną z lepszych, jakie spotkałem, analiz najnowszej historii i jej przełożenia na współczesność. I w końcu – nie jest to jednak ciężki film historiozoficzny czy filozoficzny, jest to ciekawie opowiedziana historia, w niewielkim zaledwie stopniu skażona bieżącą modą, o czym kilka zdań poniżej. Warto też pamiętać, że Mroczny zakątek to kino europejskie.
Bardzo dobry montaż, za to ścieżka muzyczna mogłaby być nieco bardziej pomysłowa. To, co dzieli ten film od doskonałości, to zdanie „jesteśmy kwita”. Postać niepozbawiona winy mówiąca „jestem zła na ciebie”. „Przepraszam” wypowiadane przez ofiarę do współofiary (i sprawcy innych win), to po prostu nadużycie. Niepotrzebny, spalony wtręt ideologiczny, pouczający jak dyżurny „oficer polityczny”, zaangażowany w jakąś tam odmianę krytyki społecznej czy dziwnej odmiany feminizmu. Cóż, taka moda, obraz opowiadający o chorobie innego czasu, ulega chorobom własnego czasu. Nie odbiera to jednak wartości pozostałych walorów, dla których warto obejrzeć. Nie tylko obejrzeć. To rzadki przypadek, ale warto też przemyśleć.
Sławomir Płatek