Zabawa zabawa to najnowsze dzieło Kingi Dębskiej, autorki filmu Moje córki krowy (2015). Dębska porusza temat alkoholizmu kobiet. Jak przyznaje w jednym z wywiadów – kobiety piją inaczej niż mężczyźni. W swoim filmie przeplata trzy etiudy. Każda dotyczy kobiety w innym wieku i innym stadium uzależnienia. W ten sposób poznajemy dwudziestoletnią Magdę (Maria Dębska), piękną studentkę z perspektywą na sukces, czterdziestoletnią Dorotę (Agata Kulesza), cenioną warszawską prokurator, oraz sześćdziesięcioletnią Teresę (Dorota Kolak), profesor oraz ordynator oddziału dziecięcego. Są to kobiety, które – wydawać by się mogło – mają wszystko. Piękny dom, rodzinę, spełnienie zawodowe. Jeśli jednak zajrzymy pod płaszczyk pozornego szczęścia, naszym oczom ukażą się różne dysfunkcje. „Zniszczyłaś mi życie” – słyszy Teresa od swojej córki. „Śmierdzisz” – syn z wyrzutem odsuwa się od Doroty, kiedy ta próbuje go przytulić. „Napij się, będziesz milsza” – słyszy Magda. Życie kobiet dalece odbiega od ideału, a ich złudzenia o tym, że piją nie więcej niż przeciętny Polak, powoli się rozwiewają.

Zupełnie przypadkowo trafiłem na film Nina. Dyskusyjny Klub  Filmowy Miłość Blondynki firmował go wytartym już hasłem „dobre, bo polskie”. Ba, koło plakatu przechodziłem kilka razy i nie odczuwałem specjalnej ochoty, by pójść na seans. Stało się jednak inaczej. I jestem wdzięczny za to znajomym z zespołu redakcyjnego MF Cinerama, jak i samym organizatorom. Gdyby nie oni, ominęłaby mnie feeria zmysłów.

Jeszcze dzień życia (2018, reż. Damian Nenow, Raul de la Fuente) Cesarz reportażu - takim przydomkiem określano Ryszarda Kapuścińskiego, wybitnego pisarza, reportażystę, fotografa, z wykształcenia będącego historykiem. Na podstawie jego książki Jeszcze dzień życia, będącej wspomnieniami pisarza z okresu, kiedy był korespondentem podczas wojny domowej w Angoli

7 uczuć (2018, reż. Marek Koterski)

Nikt nie umie mówić o codziennym życiu Polaków w taki sposób, jak Marek Koterski. Karykatura, satyra, krzywe zwierciadło… Adaś Miauczyński. Widzieliśmy już niespełnionych reżyserów, którzy we wszystkim byli „drudzy”, nauczyciela polskiego, który nieustannie próbował nauczać syna jak odmieniać „być” w jęz. angielskim, alkoholików polemizujących z etosem Chrystusa, oraz facetów rozprawiających o babach podczas nocnych samochodowych podróży. Tym razem reżyser Dnia świra postanowił przenieść nas do czasów, gdy Adaś Miauczyński był jeszcze dzieckiem.

Kamerdyner (2018, reż. Filip Bajon)

Nowy film Filipa Bajona określany jest „dziełem epickim”. W standardowym znaczeniu Kamerdyner rzeczywiście jest epicki,czyli złożony narracyjnie i pełen rozmachu; jeśli jednak „epicki” potraktować (zgodnie z najnowszą modą językową) jako synonim „wspaniały” lub „imponujący” – wówczas nie będzie to określenie trafione.